Czy może być coś piękniejszego od zapierdalania w trzydziestostopniowym upale po dróżkach spalskiego lasu? Cóż, dla teleportowanego z sawanny geparda pewnie tak. Ale na pewno nie dla siatkarza, który poci się bardziej niż ten przysłowiowy pedofil w sierocińcu, przy okazji wlewając w siebie tyle wody co alkoholik w ciągu całego Bożego tygodnia.
- Andrzeeeeeeejku? - Karol po raz kolejny przykleił się do swojego kolegi, starając się zrobić uroczą minkę, w czym przeszkadzał mu słony wytwór jego skóry. - Masz jeszcze trochę tego stawiającego na nogi napoju, czyż nie?
- No przecież jeszcze się trzymasz na tych swoich szczudłach! - fuknął Wrona, skupiając się na normowaniu oddechu. - Zapomnij! Dam ci palec, a weźmiesz całą rękę. Ostatnio miałeś wziąć tylko jedną prezerwatywę. I co? I musiałem przez ciebie improwizować, gdyż raczyłeś zostawić mi puste pudełko, nawet instrukcję nakładania capnąłeś!
- No ale skarpetka od małej kuzynki chyba się sprawdziła...
- Oczywiście! Tyle że zamiast upojnego seksu było odmechlanie ze skarpetkowego materiału!
- Czyli nie dostanę od ciebie picia?
- A jak myślisz?
Kłos, nieco zdruzgotany jego odpowiedzią, a raczej pytaniem, gdyż jego język niemal czyścił z odpadków wydeptaną ścieżkę, przyśpieszył kroku, bo biegiem już tego nazwać nie było można, ładując się do grona zaopatrzonego w płynny towar zgromadzenia.
- Misiu, użyczyłbyś mi łyczka? - zatrzepotał rzęsami, starając się nie wbić od tyłu w godne drzewa cielsko Możdżonka.
- Użyczyłbyś? A co, oddasz mi go, tyle że w żółtej wersji? - Rucek znał podchody środkowego. Prędzej by jego synek hajtnął się w nastoletnim wieku, niż Karol zwrócił to co pożyczone.
- No nie bądź żyła, miej serce! Co ci szkodzi?
- Zaszkodzić to mi dopiero zaszkodzi, jak zanurzysz swoją paszczę w mojej butelce. Andrea mówił, żeby zabrać wodny ratunek? Mówił. Przebolejesz jeszcze te osiemset metrów. A jeśli nie, to zasadzenie fiołków na twoim grobie z mojej strony masz już zapewnione.
- Tylko nie zapomnij ich podlewać, bo uschną z pragnienia - swoje trzy grosze dorzucił i Marcin, który od zawsze prowadził w biegającej stawce.
- A może ty, Pawciu, podzielisz się z kolegą? - Kłosowa ruletka na kolejną ofiarę wylosowała Zatorskiego. Na nic mu się to zdało, gdyż blondyn uciekł do kapitana, w międzyczasie pokazując proszącemu środkowy palec. I gdzie tu koleżeńskie miłosierdzie?
Karol ostatnie metry pokonywał jak ćpun po dawce heroiny drogę do toalety. Żołądek niemal wyskoczył mu z jamy brzusznej, już nie wspominając o zagubionych płucach gdzieś na pierwszym kilometrze. Miał wrażenie, jakby dopiero co wyszedł spod prysznica. Tyle że nie lała się na niego czysta woda, a śmierdzący pot.
- Te, Kłos, przy Oli też się tak pocisz? Bo jeśli tak, to współczuję jej prania pościeli.
- A może ty, Kubiak, w ogóle nie wytwarzasz potu?
- Ja - na pewno nie. Moja skóra - owszem. Na ile się łapałeś z biologii w ogólniaku?
- Na tyle, na ile ty lasek z kartkami do autografu po wygranym meczu - maksimum trzy.
- Patrz na tego! - Patka machnęła mi przed nosem jakąś gazetką dla dorosłych, coś w stylu Playboy'a, tyle że w wersji kobiecej. - Brałabym go jak komornik telewizor!
Spojrzałam jeszcze raz na jej bóstwo. Szału nie było. Uśmiech może i perfekcja, nogi wysportowane, ale masa krostek na szyi.
- Amatorstwo - bąknęłam, gryząc dopiero co pomalowanego paznokcia. - Zamiast bujać się po niemoralnych magazynach, powinien udać się do dermatologa.
- A ten?
- Blondyna mi pokazujesz?
- No a dlaczego by nie?
- Blondyni mnie odpychają od siebie. Przypominają mi takich wymalowanych pedałów z wybiegu dla dziwek. Poza Pitem i Zatim, oczywiście.
- W takim razie ten ci się spodoba!
- Imitacja fiuta.
- A od kiedy rozmiar się liczy?
Parsknęłam śmiechem. Członek i wypchany portfel to podstawa. Tak, tak, słucham wypowiedzi Dodzi. Czasami.
- Zapamiętaj sobie, niedoświadczona - największe fiuty są zawsze najprzystojniejsze. Przede wszystkim fiuty z charakteru.
- Czyli Bartman?
Powiedziałabym coś stosownego, na przykład docinkę na temat rozmiaru małego Zbysia (nie, żebym wiedziała, tak tylko sobie gdybam), gdyby tylko stado słoni nie władowało się do pomieszczenia głównego, co pospolicie holem się nazywa.
- Wody! - żałobny jęk Kłosa wręcz zniszczył moje bębenki uszne. I mógłby zniszczyć również całe i moje mienie, gdybym tylko nie uchyliła się przed jego siatkarskim cielskiem.
- Pozwolił ktoś?! - mówiłam już kiedyś, że podkradanie mi napoju stoi na równi z podpieprzaniem żarcia? Jeśli nie to teraz mówię. - Oddawaj Kubusia!
- Nic się nie bój, Mała, zagadasz Jarskiego i będziesz miała jeszcze lepszego Kubę niż tego soczkowego.
- A sieknął ci tak ktoś kiedyś między oczy?!
- Zdarzyło się. Andrzej rzucił we mnie kleszczem. Wyciąganie bolało jeszcze bardziej niż dostanie gonga.
- Gong gongiem, a wyciągania mózgu przez słomkę chciałbyś doświadczyć? Mogę ci zapewnić takie atrakcje, i to w chwili obecnej.
- Coś ty taka nabuzowana jak szampan, bejbi? - zmrużyłam oczy. Wiejski podryw? Zawsze spoko. Jeszcze tylko konia z różową grzywą i obłoconych gumiaków brakowało. Choć to ostatnie chyba da się tu załatwić.
- Ejże, gdzie idziesz?! - jego komiczny głos odbijał się od ścian hallu. Czy jest aż takim idiotą, aby się tego nie domyślić?
- Mówi ci cokolwiek słowo - stołówka? Tam się właśnie udaję! - odkrzyknęłam, po raz enty spotykając się z iście wkurwionym wzrokiem babuleńki z recepcji. Cisza nocna przed południem chyba nie zobowiązuje?
- Przecież obiad dopiero za godzinę!
- Na napoje też mam czekać?!
- Chwila! - nawet sekunda nie minęła, kiedy znalazł się przy mnie. Moja szybkość znów wróciła na swoje żółwie tempo. - Zostawiłaś gazetkę.
- To nie moja, to Patrycji.
- Uznałem, że tobie bardziej się przyda.
- Bo?
- Bo przynajmniej tak wizualnie jakiś facet cię puknie i rozrusza. Chyba że wsadzisz łeb pod poduszkę i ukryjesz swoje rude kłaki, wtedy masz większe szanse, nawet na seks realny.
Do zgromadzonej ekipy dołączył po chwili libero w towarzystwie dwóch statystyków. Jeden z nich, ten masywniejszy, co za mojego wujka się podaje, patrzył na mnie, jakby samym wzrokiem chciał zabić. Ciekawe za co, przecież ja taka grzeczna i spokojna jestem… Obrałam sobie za cel szanownego Ignaczaka, który zawsze dla wszystkich ma dobre serce. Podobno.
- Przepraszam, Panie wujku Krzysiu, można się dosiąść? – zapytałam, trzepocząc zalotnie długimi rzęsami, na których spoczywała tona maskary.
- Ależ bardzo proszę. – odpowiedział radośnie, odsuwając mi krzesełko. No proszę, jednak ktoś w tej drużynie jest normalny. No chyba, że udaje, ale taka opcja w ogóle nie wchodzi w grę. – Jak Ci się podoba w naszych spalskich lasach?
- Wiesz, stryjku, widok dupy nie urywa. Mogłoby być lepiej, bo żadnych atrakcji tu nie ma. – skwitowałam, poprawiając sobie bez krępacji cycki.
- No niestety, nie mamy tu na wyposażeniu wesołego miasteczka ani żadnego Kindergarten. – że niby my małe dzieci i szukamy zabawek? Phi, też sobie wymyślił!
- Nie, raczej spodziewałyśmy się jakiegoś nocnego klubu go-go.
- Takie coś to w Bełchatowie. Zadzwonię do Bąka, może Was tam podrzuci, bo dobrze zna te klimaty. A gdzie masz siorę?
- Kłóci się z księciem Kłoskiem w hallu, bo zajumał jej picie. No i kiedy ona chciała mu postawić Tymbarka w bufecie, odmówił.
- Karollo pewnie wolałby, żeby co innego mu postawiła, a nie głupią wodę. – poruszał energicznie brwiami, jednak muszę przyznać, że nie robi tego tak seksownie jak, atrybut Pani Śmierci, Kosa.
- A co tam macie w tych wielkich słoikach? – zmieniłam pospiesznie temat, żeby przechodzący obok Jarząbek, czasami nie zlinczował mnie za zboczone teksty, a niestety tylko takie nasuwały mi się na myśl. Chociaż w sumie, może w końcu by się czegoś dowiedział w tej materii.
- To jest prawdziwy obiad każdego siatkarza. – odpowiedział dumnie Ignaczak.
- W postaci kapsułek i tablet? Nie ściemniaj, przecież widziałam ile Wy tu żrecie! Normalnie jak mamuty!
- Mamuta to Ty przypominasz: małe oczka, długa trąba i dwa zęby wystające z gęby. – muszę przyznać, że pomyliłam się co do niego. On jest jeszcze gorszy od tego redbullowego jełopa. – Tak więc, moja droga, jedzenie jedzeniem, ale odżywki też musimy zażywać.
- Odżywki to się nakłada na włosy, a nie połyka. No chyba, że…
- Chyba, że co? – dopytywał z taką miną, jakby się podcierał papierem ściernym.
- Chyba, że łykasz coś na porost włosów łonowych. – pochyliłam się i powiedziałam mu na ucho, żeby nikt nie usłyszał, iż poznałam jego tajny sekret. A co! Niech ma za swoje, pieprzony kamerzysta!
- Wiesz, co Patrycja? Jesteś zabawna jak woda w klozecie. – podsumował mnie i skinieniem ręki zawołał do naszego stołu celebrytę Zbigniewa.
- Co jest? Co znowu nabroiły? – zapytał, najwyraźniej czując, co się święci.
- Koleżanka chce się dowiedzieć, co jest w tych dużych pojemniczkach. Ty już masz wprawę, Zbysiu, bo występowałeś przed telewizją, weź jej opowiedz.
- Noł problem. Patrz, mamy tu różne preparaty… – zaczął mi tłumaczyć i pokazywać poszczególne pudła, choć w gruncie rzeczy, tak naprawdę, interesowało mnie to jak zeszłoroczny, kurwa, śnieg. - Białeczko z rana i po siłowni; witaminy, węglowodany na siłownię, żeby mieć piękny kaloryfer, tak jak ja, oczywiście! – no jaki pewniaczek z niego! Zaraz mu utemperuję to wysokie ego!
- Kaloryfer to Ty chyba masz na czole. – fuknęłam pod nosem.
- Te, mała! Przestań gadać, bo Ci jeszcze mózg przez gębę wyleci. – oponował Igła. Nawet nie mogłam nic odpyskować, bo postraszył mnie, siedzącym nieopodal, wkurwionym Oskarem, który w ręce trzymał nóż. Wolałam zatem nie ryzykować. Chwilowo, rzecz jasna. – Kontynuuj Zibi, kontynuuj.
- Glutamina po treningu; L-karnityna, żeby sadełko nie rosło…
- No to Ty, wujaszku, chyba musisz jakąś potrójną porcję zażywać tej L-karnityny, co?
- A dlaczego tak uważasz? No słucham? Jaką błyskotliwą odpowiedzią mnie teraz zaskoczysz?
- Bo masz tak grubą dupę, że nawet żal jej nie ściśnie.
- Żal to tekst dzieci neo. Sajonara.- przybili sobie z Bartmanem „piątkę” i rycząc ze śmiechu, jak dwa brunatne niedźwiedzie, udali się po talerze. A ja? Ja patrzyłam tępo w blat stołu i obmyślałam już plan zemsty. Oczka mi się zaświeciły jak ujrzałam leżącą na krześle komórkę Batmana. Cienias, taki był z siebie dumny, że zapomniał jej zabrać. Capnęłam ją szybciej niż prędkość, jaką osiągają F16 i wyleciałam ze stołówki jak poparzona. Tacy są mądrzy? To jeszcze zobaczymy, kto tu kogo zgasi!
Caroline: Spragniony i chamski Karol do Was macha! :D Tak jak i macham ja spod sterty materiału. Maju, kończ się, please.
Patex: No to macie, nie dającego sobie dmuchać w kaszę, Krzyśka. :) Jak nie wyląduję na pogotowiu, nie zdeptają mnie na meczu w Miliczu, i jak dodamy w niedzielę następną notkę, to znaczy, że przeżyłam... Ketonal zawsze spoko.
- Andrzeeeeeeejku? - Karol po raz kolejny przykleił się do swojego kolegi, starając się zrobić uroczą minkę, w czym przeszkadzał mu słony wytwór jego skóry. - Masz jeszcze trochę tego stawiającego na nogi napoju, czyż nie?
- No przecież jeszcze się trzymasz na tych swoich szczudłach! - fuknął Wrona, skupiając się na normowaniu oddechu. - Zapomnij! Dam ci palec, a weźmiesz całą rękę. Ostatnio miałeś wziąć tylko jedną prezerwatywę. I co? I musiałem przez ciebie improwizować, gdyż raczyłeś zostawić mi puste pudełko, nawet instrukcję nakładania capnąłeś!
- No ale skarpetka od małej kuzynki chyba się sprawdziła...
- Oczywiście! Tyle że zamiast upojnego seksu było odmechlanie ze skarpetkowego materiału!
- Czyli nie dostanę od ciebie picia?
- A jak myślisz?
Kłos, nieco zdruzgotany jego odpowiedzią, a raczej pytaniem, gdyż jego język niemal czyścił z odpadków wydeptaną ścieżkę, przyśpieszył kroku, bo biegiem już tego nazwać nie było można, ładując się do grona zaopatrzonego w płynny towar zgromadzenia.
- Misiu, użyczyłbyś mi łyczka? - zatrzepotał rzęsami, starając się nie wbić od tyłu w godne drzewa cielsko Możdżonka.
- Użyczyłbyś? A co, oddasz mi go, tyle że w żółtej wersji? - Rucek znał podchody środkowego. Prędzej by jego synek hajtnął się w nastoletnim wieku, niż Karol zwrócił to co pożyczone.
- No nie bądź żyła, miej serce! Co ci szkodzi?
- Zaszkodzić to mi dopiero zaszkodzi, jak zanurzysz swoją paszczę w mojej butelce. Andrea mówił, żeby zabrać wodny ratunek? Mówił. Przebolejesz jeszcze te osiemset metrów. A jeśli nie, to zasadzenie fiołków na twoim grobie z mojej strony masz już zapewnione.
- Tylko nie zapomnij ich podlewać, bo uschną z pragnienia - swoje trzy grosze dorzucił i Marcin, który od zawsze prowadził w biegającej stawce.
- A może ty, Pawciu, podzielisz się z kolegą? - Kłosowa ruletka na kolejną ofiarę wylosowała Zatorskiego. Na nic mu się to zdało, gdyż blondyn uciekł do kapitana, w międzyczasie pokazując proszącemu środkowy palec. I gdzie tu koleżeńskie miłosierdzie?
Karol ostatnie metry pokonywał jak ćpun po dawce heroiny drogę do toalety. Żołądek niemal wyskoczył mu z jamy brzusznej, już nie wspominając o zagubionych płucach gdzieś na pierwszym kilometrze. Miał wrażenie, jakby dopiero co wyszedł spod prysznica. Tyle że nie lała się na niego czysta woda, a śmierdzący pot.
- Te, Kłos, przy Oli też się tak pocisz? Bo jeśli tak, to współczuję jej prania pościeli.
- A może ty, Kubiak, w ogóle nie wytwarzasz potu?
- Ja - na pewno nie. Moja skóra - owszem. Na ile się łapałeś z biologii w ogólniaku?
- Na tyle, na ile ty lasek z kartkami do autografu po wygranym meczu - maksimum trzy.
Karolina
- Ciało do ciała, ręka na biust, chciała, nie chciała - wzięła do ust - nie wiem, który to już raz nuciłam pod nosem swoją prywatną wersję tego hitu disco. I nie wiem również, który to już raz melepeta z recepcji posyłała mi upiorne spojrzenie po ostatnich trzech słowach, mrucząc do siebie coś o niewychowanych i zapoznanych z erotyką dzieciach. No fakt, pornografia all day, all night.- Patrz na tego! - Patka machnęła mi przed nosem jakąś gazetką dla dorosłych, coś w stylu Playboy'a, tyle że w wersji kobiecej. - Brałabym go jak komornik telewizor!
Spojrzałam jeszcze raz na jej bóstwo. Szału nie było. Uśmiech może i perfekcja, nogi wysportowane, ale masa krostek na szyi.
- Amatorstwo - bąknęłam, gryząc dopiero co pomalowanego paznokcia. - Zamiast bujać się po niemoralnych magazynach, powinien udać się do dermatologa.
- A ten?
- Blondyna mi pokazujesz?
- No a dlaczego by nie?
- Blondyni mnie odpychają od siebie. Przypominają mi takich wymalowanych pedałów z wybiegu dla dziwek. Poza Pitem i Zatim, oczywiście.
- W takim razie ten ci się spodoba!
- Imitacja fiuta.
- A od kiedy rozmiar się liczy?
Parsknęłam śmiechem. Członek i wypchany portfel to podstawa. Tak, tak, słucham wypowiedzi Dodzi. Czasami.
- Zapamiętaj sobie, niedoświadczona - największe fiuty są zawsze najprzystojniejsze. Przede wszystkim fiuty z charakteru.
- Czyli Bartman?
Powiedziałabym coś stosownego, na przykład docinkę na temat rozmiaru małego Zbysia (nie, żebym wiedziała, tak tylko sobie gdybam), gdyby tylko stado słoni nie władowało się do pomieszczenia głównego, co pospolicie holem się nazywa.
- Wody! - żałobny jęk Kłosa wręcz zniszczył moje bębenki uszne. I mógłby zniszczyć również całe i moje mienie, gdybym tylko nie uchyliła się przed jego siatkarskim cielskiem.
- Pozwolił ktoś?! - mówiłam już kiedyś, że podkradanie mi napoju stoi na równi z podpieprzaniem żarcia? Jeśli nie to teraz mówię. - Oddawaj Kubusia!
- Nic się nie bój, Mała, zagadasz Jarskiego i będziesz miała jeszcze lepszego Kubę niż tego soczkowego.
- A sieknął ci tak ktoś kiedyś między oczy?!
- Zdarzyło się. Andrzej rzucił we mnie kleszczem. Wyciąganie bolało jeszcze bardziej niż dostanie gonga.
- Gong gongiem, a wyciągania mózgu przez słomkę chciałbyś doświadczyć? Mogę ci zapewnić takie atrakcje, i to w chwili obecnej.
- Coś ty taka nabuzowana jak szampan, bejbi? - zmrużyłam oczy. Wiejski podryw? Zawsze spoko. Jeszcze tylko konia z różową grzywą i obłoconych gumiaków brakowało. Choć to ostatnie chyba da się tu załatwić.
- Ejże, gdzie idziesz?! - jego komiczny głos odbijał się od ścian hallu. Czy jest aż takim idiotą, aby się tego nie domyślić?
- Mówi ci cokolwiek słowo - stołówka? Tam się właśnie udaję! - odkrzyknęłam, po raz enty spotykając się z iście wkurwionym wzrokiem babuleńki z recepcji. Cisza nocna przed południem chyba nie zobowiązuje?
- Przecież obiad dopiero za godzinę!
- Na napoje też mam czekać?!
- Chwila! - nawet sekunda nie minęła, kiedy znalazł się przy mnie. Moja szybkość znów wróciła na swoje żółwie tempo. - Zostawiłaś gazetkę.
- To nie moja, to Patrycji.
- Uznałem, że tobie bardziej się przyda.
- Bo?
- Bo przynajmniej tak wizualnie jakiś facet cię puknie i rozrusza. Chyba że wsadzisz łeb pod poduszkę i ukryjesz swoje rude kłaki, wtedy masz większe szanse, nawet na seks realny.
Patrycja
Nie chciałam kolejny raz zrobić sobie siary przed siatkarzami, dlatego jak najprędzej postanowiłam opuścić mą czcigodną siostrę, maltretującą właśnie biednego Kłosa, który wyglądał gorzej niż Endrju Gołota znokautowany w pierwszej minucie, i udałam się na żarcie. Co z tego, że do obiadu była jeszcze niespełna godzina? Może coś uda mi się wyniuchać! Kiedy to przekroczyłam próg jadalni, o dziwo, już całkiem duża grupka tych drągów siedziała na swoich miejscach i czekała na jadłopodawczynię. No i, kurwa jego mać, jak ja się tu wcisnę w kolejkę? Liczyłam, że będę pierwsza i wezmę im sprzed nosa to, co najlepsze, a w zaistniałej sytuacji, to dla mnie zostaną tylko resztówki.Do zgromadzonej ekipy dołączył po chwili libero w towarzystwie dwóch statystyków. Jeden z nich, ten masywniejszy, co za mojego wujka się podaje, patrzył na mnie, jakby samym wzrokiem chciał zabić. Ciekawe za co, przecież ja taka grzeczna i spokojna jestem… Obrałam sobie za cel szanownego Ignaczaka, który zawsze dla wszystkich ma dobre serce. Podobno.
- Przepraszam, Panie wujku Krzysiu, można się dosiąść? – zapytałam, trzepocząc zalotnie długimi rzęsami, na których spoczywała tona maskary.
- Ależ bardzo proszę. – odpowiedział radośnie, odsuwając mi krzesełko. No proszę, jednak ktoś w tej drużynie jest normalny. No chyba, że udaje, ale taka opcja w ogóle nie wchodzi w grę. – Jak Ci się podoba w naszych spalskich lasach?
- Wiesz, stryjku, widok dupy nie urywa. Mogłoby być lepiej, bo żadnych atrakcji tu nie ma. – skwitowałam, poprawiając sobie bez krępacji cycki.
- No niestety, nie mamy tu na wyposażeniu wesołego miasteczka ani żadnego Kindergarten. – że niby my małe dzieci i szukamy zabawek? Phi, też sobie wymyślił!
- Nie, raczej spodziewałyśmy się jakiegoś nocnego klubu go-go.
- Takie coś to w Bełchatowie. Zadzwonię do Bąka, może Was tam podrzuci, bo dobrze zna te klimaty. A gdzie masz siorę?
- Kłóci się z księciem Kłoskiem w hallu, bo zajumał jej picie. No i kiedy ona chciała mu postawić Tymbarka w bufecie, odmówił.
- Karollo pewnie wolałby, żeby co innego mu postawiła, a nie głupią wodę. – poruszał energicznie brwiami, jednak muszę przyznać, że nie robi tego tak seksownie jak, atrybut Pani Śmierci, Kosa.
- A co tam macie w tych wielkich słoikach? – zmieniłam pospiesznie temat, żeby przechodzący obok Jarząbek, czasami nie zlinczował mnie za zboczone teksty, a niestety tylko takie nasuwały mi się na myśl. Chociaż w sumie, może w końcu by się czegoś dowiedział w tej materii.
- To jest prawdziwy obiad każdego siatkarza. – odpowiedział dumnie Ignaczak.
- W postaci kapsułek i tablet? Nie ściemniaj, przecież widziałam ile Wy tu żrecie! Normalnie jak mamuty!
- Mamuta to Ty przypominasz: małe oczka, długa trąba i dwa zęby wystające z gęby. – muszę przyznać, że pomyliłam się co do niego. On jest jeszcze gorszy od tego redbullowego jełopa. – Tak więc, moja droga, jedzenie jedzeniem, ale odżywki też musimy zażywać.
- Odżywki to się nakłada na włosy, a nie połyka. No chyba, że…
- Chyba, że co? – dopytywał z taką miną, jakby się podcierał papierem ściernym.
- Chyba, że łykasz coś na porost włosów łonowych. – pochyliłam się i powiedziałam mu na ucho, żeby nikt nie usłyszał, iż poznałam jego tajny sekret. A co! Niech ma za swoje, pieprzony kamerzysta!
- Wiesz, co Patrycja? Jesteś zabawna jak woda w klozecie. – podsumował mnie i skinieniem ręki zawołał do naszego stołu celebrytę Zbigniewa.
- Co jest? Co znowu nabroiły? – zapytał, najwyraźniej czując, co się święci.
- Koleżanka chce się dowiedzieć, co jest w tych dużych pojemniczkach. Ty już masz wprawę, Zbysiu, bo występowałeś przed telewizją, weź jej opowiedz.
- Noł problem. Patrz, mamy tu różne preparaty… – zaczął mi tłumaczyć i pokazywać poszczególne pudła, choć w gruncie rzeczy, tak naprawdę, interesowało mnie to jak zeszłoroczny, kurwa, śnieg. - Białeczko z rana i po siłowni; witaminy, węglowodany na siłownię, żeby mieć piękny kaloryfer, tak jak ja, oczywiście! – no jaki pewniaczek z niego! Zaraz mu utemperuję to wysokie ego!
- Kaloryfer to Ty chyba masz na czole. – fuknęłam pod nosem.
- Te, mała! Przestań gadać, bo Ci jeszcze mózg przez gębę wyleci. – oponował Igła. Nawet nie mogłam nic odpyskować, bo postraszył mnie, siedzącym nieopodal, wkurwionym Oskarem, który w ręce trzymał nóż. Wolałam zatem nie ryzykować. Chwilowo, rzecz jasna. – Kontynuuj Zibi, kontynuuj.
- Glutamina po treningu; L-karnityna, żeby sadełko nie rosło…
- No to Ty, wujaszku, chyba musisz jakąś potrójną porcję zażywać tej L-karnityny, co?
- A dlaczego tak uważasz? No słucham? Jaką błyskotliwą odpowiedzią mnie teraz zaskoczysz?
- Bo masz tak grubą dupę, że nawet żal jej nie ściśnie.
- Żal to tekst dzieci neo. Sajonara.- przybili sobie z Bartmanem „piątkę” i rycząc ze śmiechu, jak dwa brunatne niedźwiedzie, udali się po talerze. A ja? Ja patrzyłam tępo w blat stołu i obmyślałam już plan zemsty. Oczka mi się zaświeciły jak ujrzałam leżącą na krześle komórkę Batmana. Cienias, taki był z siebie dumny, że zapomniał jej zabrać. Capnęłam ją szybciej niż prędkość, jaką osiągają F16 i wyleciałam ze stołówki jak poparzona. Tacy są mądrzy? To jeszcze zobaczymy, kto tu kogo zgasi!
Caroline: Spragniony i chamski Karol do Was macha! :D Tak jak i macham ja spod sterty materiału. Maju, kończ się, please.
Patex: No to macie, nie dającego sobie dmuchać w kaszę, Krzyśka. :) Jak nie wyląduję na pogotowiu, nie zdeptają mnie na meczu w Miliczu, i jak dodamy w niedzielę następną notkę, to znaczy, że przeżyłam... Ketonal zawsze spoko.
Ha pierwsza! ;D
OdpowiedzUsuńSzczerze to rozwaliła mnie przeróbka hitu disco polo "Ciało do ciała, ręka na biust, chciała, nie chciała - wzięła do ust." No leże i kwiczę. Szczerze, to nawet mi się to spodobało, ale ciiii, nikt nic nie wie. ;3
Rozdział po prostu genialny! Zawsze potraficie poprawić mi humor, którego ostatnimi czasy nie mam. ;/
Pozdrawiam ciepło. ;))
Prywatna wersja hitu disco polo Karoliny jest po prostu zajebista :D:D Śmiałam się jak głupia i o mało co a bym głową walnęła o podłogę ;) Aż się boje pomyśleć co tez Patrycja wymyśliła. Jej zemsta na pewno będzie genialna ;)
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać następnego rozdziału ;)
Pozdrawiam:*
Przed Karoliną kariera muzyczna. Ogólnie rozdział jak zawsze boski. Normalnie jebłam. Biedny Karol, wiem co on czuje, ja też nienawidzę biegać. Aż się boję zemsty Patrycji, tylko niech wszyscy przeżyją
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM
WINIAROWA:)
Zapraszam WAS na moje nowe opowiadanie "Obiecywałeś..." znajdziecie je na stronie
Usuńhttp://pamietnikzgwalconej.blogspot.com/
Matko boska!!! Nadrobiłam osiem rozdziałów i stwierdza, że jakby śmiech prowadził do orgazmu to doszłabym osiem razy!
OdpowiedzUsuńhttp://blogniemoralny.blogspot.com/
jak zwykle dawka pozytywnej energii i śmiechu wypłynęła z tego tekstu. Po ciężkim dniu szkoły lajtem mnie rozbawiło i od razu mi lepiej ;)
OdpowiedzUsuńOj podpadł Krzysiu Patrycji podpadł. A ja bym powiedziała że trafił swój na swego. Ta już zemstę szykuje, Krzyśku uciekaj! Kłos mnie nie jara, Kłos mnie odrzuca, nawet w tej waszej postaci wybaczcie dziewczyny, mam do niego jakiś wstręt, ale pośmiać i tak się pośmiałam :)
OdpowiedzUsuń"Blondyni mnie odpychają od siebie. Przypominają mi takich wymalowanych pedałów z wybiegu dla dziwek" jedna taka(czyt. Ja) kiedyś powiedziała coś podobnego, i co? I skończyła z blondynem u boku :P
Czy może być coś piękniejszego od wieczoru z herbatką i czytanie tej oto powyższej historii? :D oj chyba nie! :)
OdpowiedzUsuńKurde, morda mi się do teraz śmieje! :D
I muszę Was skarcić- teraz cały czas będę nucić 'ciało do ciała, ręka na biust, chciała nie chciała wzięła do ust' hahah wpada w ucho xD
i właściwie to chamski Igła mnie zaskoczył :P On zawsze taki dobroduszny! :)
Buziaki :*
Nożesz. Oczywiście i tu nie obyło się bez nieskomentowanego rozdziału. Przepraszam, przepraszam! ;*
OdpowiedzUsuńTo, co się tu dzieje, przekracza wszelkie granice przyzwoitości, moje wyobrażenia, i jest zajebiste! Kuraś, niemal pękający w spodniach pod Patką, no po prostu umarłam ze śmiechu i powstałam z grobu :D
Szalona zabawa w pielęgniareczki? Chyba jestem kotem, bo zmarnowałam już kolejne "życie". Ale spokojnie, podobno mają ich 9. Także w zapasie jeszcze 7!
Natomiast Karollo w roli spoconego "ostrego języka" po mistrzowsku spłentował efryfink! Normalnie prawie jak "stado przy wodopoju".
Zbyś i jego pożywki- przypomina mi się adekwatny filmik huehuehue. Patex, to Twoja robota, prawda? Już ja wiem, pewnie odświeżałaś milion razy ^^
Krzyś w roli bad boya- jak mi napisałaś że go zchamiłaś to stwierdziłam że muszę przeczytać dziś. I mimo wszystko jestem na tak! Nosz kurczę, zawsze wszyscy go pokazują jako tego dobrego wujcia, a tu pokazał pazura :D
Szykujcie się panowie, Patrycja nadciąga ze słodką zemstą! Ciekawe jakież to foteczki przywłaszczy sobie z telefonu naszego atakującego. Zakładam, że te niecenzuralne *.*
Uwielbiam te rudowłose małpiatki, no!
Uwielbiam Was, bo to przecież Wy je tworzycie! Całuję, S. ;*
to się Patrycja zdziwiła zachowaniem Krzysia;) ja na ich miejscu już bym się bała zemsty bliźniaczki tymbardziej, że ma takie działo w postaci Bartmanowego telefonu;p przeróbka disco wymiata:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
W końcu znalazłam czas i natchnienie na skomentowanie. Powiem szczerze, że jak zaczęłam czytać to opowiadanie, to nie przypadło mi do gustu, ale nie dlatego, że to tylko i wyłącznie komedia (to jest jak najbardziej na plus, bo takie coś trzeba umieć napisać), ale ten niewyparzony język bliźniaczek mnie wkurzał :D takie kurde cwane, na wszystko mają odpowiedź i zgaszą wszystkich na wstępie :D że też Oskar, jak i reszta stadka z nimi tam jeszcze wytrzymuje :D
OdpowiedzUsuńJa to bym o Wronce więcej poczytała ^^ a co się z nim wiąże, również o Kłosie, bo to duet idealny :D
Zbyś opowiadający o odżywkach i od razu w głowie mi się filmik wyświetlał :D a tego białeczka to niech chłopaki za dużo nie biorą, bo to później śmierdząca sprawa jest... :/ :D
Krzysiu tak słodko na początku, odsunął krzesło nawet, a później boom! i przecież Krzyś też potrafi zripostować, a co :D chciałabym kiedyś przeczytać, jak je tak nieźle zgasi jakimś tekstem :D
Pozdrawiam Was i do następnej :)
Aga.
Jak zawsze się zastanawiam pół godziny co mam napisać :D Jakoś tutaj nigdy nie mogę zebrać myśli bo rozdziały mnie rozbrajają ;)
OdpowiedzUsuńKarollo w wersji pyskatej całkiem, całkiem tak samo jak Igiełka w roli bad boy. Opowieść Zbyszka o obiadku w postaci suplementów itp przypomniała mi od razu pewien filmik :D Zemsta Patrycji będzie bardzo słodka, a Zbyszek sam sobie winien bo się telefonu nie zostawia to raz, a dwa zasłużył sobie ;)
No i teraz do niedzieli będę się zastanawiać co zrobi z tym telefonem...
OdpowiedzUsuńCaroline hit niczym Weekend, jeszcze podbije Polske xD O Boze, Zbigniew, popelniles najwiekszy blad jaki dalo sie zrobic. Telefon w rekach Patrycji.. Czekam, co ona wykimbinuje, bo na pewno bedzie cos ciekawego i perfidnego zarazem :D
OdpowiedzUsuńZemsta będzie słodka :P I dobrze, Zbyszek wreszcie zrozumie, że z bliźniaczkami to się nie zaczyna. Ani z jedną, ani z drugą, a już na pewno z dwoma na raz :D
OdpowiedzUsuń"Ciało do ciała, ręka na biust, chciała, nie chciała - wzięła do ust" - moje nowe motto normalnie :P
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Cóż. Nie będę powtarzać się, że jesteście genialne i świetnie się to czyta, bo to już wiadome było od począsiu. Z resztą takie blogerki, jak Wy, nie jesteście tego w stanie zepsuć! :d
OdpowiedzUsuńPan Karollo chyba zaczyna mieć lekką sklerozę, zapominając o odpowiedniej ilości wodzy na trening. Byłam pewna, że to już powinno wejść każdemu w krew, a tu proszę! Suprajs i to w postaci zdychającego i proszącego o pomoc Kłosa - wymiatacza. ;D
Krzyś widzę nie daje się! Byłam pewna, że pierwsze ważenie pozostanie, a ten pojechał sobie grubo po przeuroczej czerwonowłosej Patce. Nie ładnie Kistofer, nie ładnie!
Zbychu ty ciamajdo! Od teraz telefon będziesz w majtkach nosił! Zobaczysz!
Do następnej insynuacji! ;*
Przybyłem, zobaczyłem, zacieszyłem! Co ja się tu będę wiecznie powtarzać? Wiecie co? Beznadziejne jest to opowiadanie ;p
OdpowiedzUsuńKurde! Przyśpiewka w rytmie disco polo była jak najbardziej pro! :) Już myślałam, że panowie sami chętnie pooglądają sobie kolorową gazetkę, ale jednak nie. Już jestem ciekawa co jedna z tych rudych małp zrobi ze Zbysiową komórką? Może zrobi sobie pikantną fotkę i wyśle do jakiejś jego przybłędy ;)
Wiem, wiem. Zaginęłam w akcji ale powróciłam już do żywych. Prawie ;) Pozdro, Emb.! :)
Yyy... Kocham ;D
OdpowiedzUsuńWięcej nie trzeba ;P
Komórka Bartmana i zemsta Patrycji? Tak, tak, tak! To na pewno będzie boskie :D I słodkie ;d
OdpowiedzUsuńChcieli to będę mieć ;d Bardzo dobrze, że Patka sobie w kaszę dmuchać nie da! Krzysiek pocisnął, a powiem szczerze, że się nie spodziewałam. No ale Wy potraficie zaskakiwać, więc powinnam przywyknąć :D
No to czekam xd
Pozdrawiam, Kinga ;*
Dlaczego zawsze nie wiem co powiedzieć po waszych rozdziałach co?
OdpowiedzUsuńMistrzem rozdziału Bartman z dodatkami :D
iśka
Karola zrobi karierę muzyczną! Cięta riposta ze strony Krzysia całkiem fajna :) Ciamajda Bartman zapomniał komórki i obawiam się, że to się może źle skończyć, dla niego oczywiście. Patka wymyśl coś mega zajebistego, proszę! :D
OdpowiedzUsuńP.s.
Też się bałam, że zostanę zdeptana w Miliczu, ale jakoś jeszcze żyję :D