czwartek, 22 sierpnia 2013

Insynuacja piętnasta.


Pokój fizjoterapeutów mieścił się na drugim piętrze spalskiego budynku. Z reguły nie opuszczali oni swojej kwatery, no chyba że akurat była pora posiłku, siłowni albo treningu.  Wtedy identyfikowali się z resztą ekipy i dbali odpowiednio o ich suplementy diety oraz o poziom natężenia witaminek w napojach izotonicznych. Olek, zwany również Łysym Terrorystą tudzież Recydywistą, bardzo lubił swoją pracę, a z młodym, choć tak bardzo już doświadczonym, asystentem Antczakiem, zajebiście się wzajemnie uzupełniali. Rafał masował tych „cichych i pokornego serca”, którzy zwykle nie mieli własnego zdania i zgadzali się na każde warunki, jakie przed nimi stawiano; Bielecki natomiast skupiał się na tych wszystkich „ułańskich kozakach”, którzy zawsze mieli coś do powiedzenia (czasami nawet aż za dużo!), zawsze znajdowali preteksty i odstawiali pyskówki, a w najgorszym przypadku, żartowali sobie z Masera! Za to lubił się na nich mścić, wyżywać i gnieść aż do bólu, bólu przypominającego wyrywanie wszystkich włosów łonowych - powoli, pojedynczo, za pomocą pęsetki. Auć. W gruncie rzeczy jednak lubił tych chłopaków i już jego w tym była głowa, by po każdym ciężkim, fizycznym wysiłku doprowadzić ich do ładu i składu, by następnego dnia byli w stanie użytku i nie łazili jak ryby porażone prądem.
- No! Rafik, kogo mamy dziś od rana na tapecie? – Olo klasnął żwawo w swoje tęgie dłonie, czekając w skupieniu za odpowiedzią kolegi po fachu.
- Szefie, jest dziewiąta, dopiero co pięć godzin temu skończyliśmy masować ostatniego z tej bandy! – rzekł zaspany, ochrzczony nowym mianem przez siatkarzy, Stiwi.
- No i co z tego? Ostatni buł tyn Ślunzok Kosok, ale taki Ignac, który buł obsługiwany jako pjyrwszy, to mjynśnie mo już downo zastone. – Bandyta zarzucił zdanko śląskim dialektem, aż normalnie Rafał ledwo co go zrozumiał. Gdyby nie to, że jego wujek Zyguś mieszkał w Katowicach i trochę się orientował w ich gwarze, już dawno musiałby sięgnąć po translatora.
- To niech się trochę porozciąga! Ja nie będę się nad nim od rana spuszczał! – burknął.
- To, to chyba powinieneś robić nad swoją dziewczyną, a nie nad podstarzałym libero. No chyba, że nagle oboje zmieniliście orientację, to przepraszam… - zaśmiał się szyderczo.
- Olas, no co Ty! – zerwał się z kozetki jak poparzony. – Wiesz przecież, że nie to miałem na myśli.
- Dobra, już dobra. – uspokoił młodszego stażem z uśmiechem na twarzy i poklepał go po ramieniu. Biedny Rafałek, tak się speszył, jak go posądzono o homoseksualizm, że aż musiał z wrażenia zaczerpnąć świeżego powietrza, by ochłonąć. Wychylił się przez okno, i co zobaczył?
- Te, Łysy, zdaje się, że dziś nikt nas nie odwiedzi…
- A to niby dlaczego? – mruknął, skupiając się na odliczaniu tabletek z glutaminą.
- Chodź i sam zobacz. – przywołał swojego przełożonego kiwnięciem ręki.
- O w dupę węża! No co za świnie zakamuflowane! – fuknął, chyba trochę zdenerwowany, widząc siatkarzy, którzy właśnie maszerowali obok zbiornika wodnego z ręcznikami i dmuchanymi kołami ratunkowymi. Swoją drogą, na cholerę im one?. – Na basenik się wybrało, tak?! A do mnie to kto przyjdzie?! – krzyknął do nich z irytacją w głosie.
- No jak to, kto? Komornik! – odkrzyknął rozbawiony Ignaczak.
- Ty nie bądź taki do przodu, bo Cię sznurówki wyprzedzą. Ja to sobie zapamiętam, Igła! Zobaczymy, kto się będzie śmiał, jak legniesz na mojej kozetce! – zaczął grozić niebieskookiemu, chcąc brzmieć poważnie.
- Zamilcz, Ty stary, łysy pederasto! – rzeszowski libero nie dawał za wygraną, a w Bieleckim już się prawie gotowało. – Lubię, gdy się wściekasz, wtedy tak fajnie kozy Ci z nosa lecą.- dorzucił z dołu.
- Coś do mnie mówiłeś, czy gnój paruje? Takimi odzywkami, to mój dziadek konie, kuźwa, płoszył.
- Nie będę z Tobą dłużej gadał, bo jesteś tak prosty, jak kierunkowskazy do kosy! – Krzysiek  znów przejął pałeczkę.
- Kurek, załóż mu kaganiec, bo za głośno szczeka!
- Ktoś o mnie mówił? – do międzypiętrowej wymiany zdań dołączył rozentuzjazmowany Grzegorz.
- Chciałbyś! Ludzie się z Ciebie śmieją. Nie nadajesz się nawet do tego, żeby dzieci po pasach przeprowadzać! – Aleksander zmienił obiekt swoich utarczek słownych.
- Ju tokin tu mi, men? Fak! – Kosa pojechał slangiem, kalecząc amerykański ozorek aż do bólu. Gdyby tylko słyszała to jego pani krejzolka Wiolka od inglisza, to już dawno oblałby maturę.
- Szefie, odpuść. Pokaż im, że jesteś mądrzejszy. – Antczak chciał uspokoić starszego kolegę i przemówić mu do rozumu, zagradzając swoją wątłą posturą powierzchnię okiennic. Recydywista był już tak nabuzowany, że z wyglądu przypominał niemal Hellboya, bo do perfekcyjności brakowało mu tylko dwóch upalonych rogów na środku łba. – Sorry, głąby! Olek już się z Wami nie bawi! – Rafik rzucił ‘na odchodne’ do bandy siatkarskich pojebusków i zamknął okno.
- Normalnie ubaw po pachy i to za darmola. – Winiarski nie mógł już dłużej powstrzymać tłumionego w sobie śmiechu i z tej bezsilności, energicznie walnął się na jeden z leżaków. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że ten biedny mebelek nie wytrzymał ciężaru jego, bądź co bądź, seksownego ciała i całe śmichy-chichy zakończyły się jednym wielkim hukiem; hukiem, którego pozazdrościłby wybuch reaktora w Czarnobylu.

Patrycja

Tydzień w Senniku minął w rozbrajającym, kurwa, tempie i tylko patrzeć, jak wujcio Oskar zapakuje nasze walizki i oddeleguje nas z powrotem w ramiona Klemci i Fryderyczka. Z dwojga złego, wolałam już być tutaj, niż ślęczeć bezczynnie w domu, gnić przed kompem; albo wysłuchiwać po raz enty opowieści sąsiadeczki Anitki, jak to wspaniale uczesał ją tym razem pedałek Oktawian w swoim wypasionym zakładzie fryzjerskim, jakie wyczadziaste tipsy przykleiła jej Butaprenem kosmetyczka Zocha, szerzej znana wszystkim jako Kapitan Pazur, albo z kim to się nie umówiła w tym tygodniu i jakim ekstra autem się nie woziła. Takich ekscesów to ja mam dość przez dziesięć miesięcy, dlatego cieszę się, że tu jestem. Cholera, powiedziałam, że się cieszę?! Na serio to powiedziałam?! Dobra, newermajnd. Wolę Spałę, bo tu się przynajmniej coś dzieje, czasami nawet z naszej winy. No dobra, prawie zawsze z naszej winy, ale cicho, bo się wyda, a przecież nikt nie musi o tym wiedzieć!
Dzisiejszy dzień od samego rana zaczął upływać pod znakiem dzwoniących telefonów, jakby się normalnie, kuźwa, wszyscy zmówili. Najpierw ciotka Kaśka Jarząbkowa, potem moja kumpa z licka, a na samym końcu matka, której nagle z prędkością światła się przypomniało, że jej dwie piękne, rudowłose córeczki zesłała na leśny Sybir. Trajkotała, jak to cudownie jest na Bora Bora - nie mylić z bara bara, chociaż pewnie to też zaliczyli z ojcem - i jakie to nieziemskie są tam widoki, a gdy chciałam, by powiedziała coś więcej, to tylko prychnęła i oznajmiła, że mam sobie wygooglować (tak, ona zna takie trudne słowo) w Mozarelli (tego już niestety nie znała). Każdy tuman powinien przecież wiedzieć, że przeglądarka internetowa to Mozilla, a nie odmiana białego sera z bawolego mleka…
Tak więc po pogawędce z płomiennowłosą, o ile przez ten czas nie zmieniła sobie koloru, Klementyną byłam bardziej osłabiona niż po bieganiu w szpikach przez płotki z dodatkowym obciążeniem w postaci Karoliny i dwóch siatek żarcia na plecach. Serio. Wyjrzałam przez okno; cholera, znowu jakiś pierdolnięty, skrzydlaty fagas postanowił oznaczyć nasz parapet swoimi odchodami! Ale, zaraz, zaraz, co ja widzę? Siatkarze zaczynają gromadzić się przy basenie? I na dodatek użerają się z Olkiem Bandytą?! Patrycjo, nie może tam i Ciebie zabraknąć!
- Karola, wstawaj! – z impetem rzuciłam jaśkiem, prosto w jej nos.
- Co jest? – zamruczała, pozostając jeszcze w amoku.
- Jajco! Podnoś tę swoją seksi dupę z wyra! Idziemy na akcję! – zarządziłam, szukając w walizeczce mojego przecudaśnego stroju kąpielowego z motywem szlugów, zioła i Boba Marleya.
- Ale o co, kurwa, chodzi? – zapytała śpiącym głosem, jakby była na kacu.
- Nasi kumple są na basenie i my też tam zaraz będziemy. Przecież nie może nas ominąć taka atrakcja! – zaśmiałam się szyderczo.
- Ale jak to, na basen? – podskoczyła energicznie na łóżku, jakby ktoś ogłosił stan zagrożenia pożarowego, albo co najmniej rozdawano za darmo bransoletki i inne biżuteriowe pierdolstwa, które moja siostra kochała ponad wszystko. – Przecież ja się muszę najpierw, kurwa, najeść! – zaprotestowała.
- Czy Ty jesteś pompa ssąca żarcie?! Poza tym, przed pływaniem się nie je, moja droga, bo Cię jeszcze woda pochłonie i pójdziesz na dno jak Tajtanik.
- Chuj z tym. Jak się będę topić, to mnie ktoś uratuje.
- No ciekawe kto. – zakpiłam, przebierając się w naszej full - wypas łaźni.
- Zbysiu. Zbysiu na pewno skoczy za mną!
- Przepraszam, jaki Zbysiu? TEN Zbysiu? – dopytywałam z niedowierzaniem, a gdy kiwnęła potwierdzająco głową, glebłam na bety i zaczęłam ryczeć ze śmiechu wniebogłosy. – No tak, zwłaszcza, że ostatnio szydził z Ciebie i Twoich domniemanych marchewek. – wydusiłam z siebie pomiędzy jedną salwą śmiechu, a drugą.
- Spadaj na bambus, pizduniu! – rzuciła olewatorsko, uraczając mnie iście świeżym zapachem swoich skarpetek. – Lepiej idź się zapytaj Kubiaka, czy nie ma ochoty na Algidkę.
- Już Ty się o to nie martw, Karolinciu. – sarkazm, sarkazm i jeszcze raz sarkazm. Zarzuciłam na siebie pareo, koloru kanarka w locie i udałam się na słiming-pul, nie czekając za ociągającą się Karollą.

- Poruczniku Jarząbku! Melduję, iż ciotka Kaśka dzisiaj do mnie dzwoniła! – wydarłam się na całą japę, widząc wchodzącego do basenu Oskarka.
- Do Ciebie? A czemu nie do mnie?
- No, bo powiedziała, że nie będzie Ci przeszkadzać w szpiegowaniu przeciwnika, a chciała tylko zapytać, co u Ciebie, to znaczy u nas, słychać.
- I co jej powiedziałaś?
- Że oprócz tego, iż niedługo zniszczy nas globalne ocieplenie, wchłonie nas czarna dziura i siatkarze zaginą w spalskim lesie na krótko przed turniejem, to w sumie dobrze.
- Ty zawsze masz gotową odpowiedź na wszystko?
- Prawie.
- Prawie robi wielką różnicę. – zacytował słynny tekst z telewizyjnej reklamy piwa.
- Nie w moim przypadku. Poza tym, ciocia kazała Ci przekazać, że będziesz musiał zainwestować  w nowe body z logiem Barcy dla Olafka. 
- A to niby dlaczego? Przecież niedawno mu kupowałem!
- No, ale dzisiaj obsrał się po samą szyję i już raczej nic z nich nie będzie. Nawet Ariel z Orionem i Persilem ich nie uratuje… – podsumowałam swą jakże zajebistą wypowiedź i rozwaliłam się na pobliskim leżaczku, zostawiając Kaczmarczyka w mega osłupieniu. Porwałam z siedziska jakiejś kobitki słomkowy kapelusz, rozwinęłam kolorowy materiał z ciała, zsunęłam czerwone Roxy na nos i wyeksponowałam swoją ponętną sylwetkę na promienie słoneczne. Międzyczasie obok mnie zmaterializowała się ciągle zaspana Karolina.
- …I wiesz, Pati, śniło mi się, że śpię se spokojnie, a tu nagle sru! No i zerwałam się na równe nogi, biegłam do kuchni, a tam mi się lodówa rozdupcyła!
- Biedactwo… - przysłoniłam dłonią usta. - I co? Całe jedzenie musiałaś oddać na recykling?
- Ale Ty, kurwa, oschła jesteś. Jak podwawelska! – odgryzła się.
- A Ty pierdolisz jak poobijana!
- Hola, hola, co się tu dzieje?! – usłyszałam nagle nad głową ten seksowny, ostatnimi czasy, bardzo znajomy mi głos.
- O, cześć Kubi. – zaświergotałam radośnie, unosząc oprawki okularów do góry.
- Patuś, nasmarować Cię może oliwką? – brzmiał zachęcająco, nie powiem, ale teraz obrałam sobie za cel kogoś innego.
- Bardzo chętnie, ale może później. – grzecznie odmówiłam.
- A dlaczego nie teraz? – posmutniał momentalnie.
- Bo jak Ty mnie tu zaczniesz publicznie dotykać, to a nóż, widelec wykałaczka, będę miała orgazmiaczka.
- Nie obraziłbym się. – poruszał znacząco brwiami.
- Dziku, nie zawracaj mi tu mandoliny. Muszę teraz udobruchać Igłę! Karola, idziemy! – chwyciłam rudą za rękę i pociągnęłam za sobą.
- Ale jak to chcesz ruchać Igłę? – usłyszałam tylko za plecami zdziwionego Michała, ale nie zwracałam na niego już uwagi. Wynagrodzę mu to później.
- Stryjku Krzysiuuu? – zaczęłyśmy swój błagalny lament, podbiegając do zanurzającego się w wodzie, reprezentacyjnego odmieńca koszulkowego.
 - Czego tam znowu chcecie?
- Nakręcisz nas w „Igłą Szyte”?
- Chyba upadłyście na głowę! Jeszcze ludzie pomyślą, że jesteście moimi nieślubnymi córkami! O nie, co to, to nie! – zaprotestował kategorycznie, grożąc nam przed oczami palcem. Swoją drogą, on i groźby? Prędzej objedzie całą kulę ziemską, niż komuś zrobi krzywdę.
- Wujkuuuuuuuuuuu!
- Nie ma mowy!
- Ale ja się czuję przed kamerą jak ryba w galarecie! – oponowałam, przywołując wszystkie przysłowia, jakie w tej chwili przychodziły mi do głowy.
- Zatem czujesz się skrępowana? – prychnął ze śmiechu, a Karo razem z nim. - Chcecie, żeby mi się kamera zainfekowała Waszym ADHD?
- O czym, jak o czym, ale o poziomie ADHD to my sobie możemy gadać i gwarantujemy, że w tej kwestii przebije nas pewien libero. Nie wiesz przypadkiem, o kim mówimy?
- Ależ skąd!
- Nie odwracaj kota dupą! Krzysztof Ignaczak, mówi Ci to coś?
- Pierwsze słyszę. Nie znam gnojka. – rżnął głupa, zresztą jak zwykle.
- No dobra, to może my nakręcimy Ciebie? – wyskoczyłam z kolejnym superanckim pomysłem.
- Krzychu, to dobry pomysł, Ciebie zawsze jest najmniej w tych wszystkich filmikach, a jako główny operator kamery, powinieneś być uwieczniony. – do rozmowy włączył się jaśnie pan celebryta z Modeny. Aż mi szczena opadła ze zdziwienia. Dobrze gada, polać mu!
- Cholera, sam nie wiem… Przecież Wy się nadajecie do tego jak kogut do znoszenia jajek. - przybrał pozę godną myśliciela, a my spojrzałyśmy na niego spod byka. – Dobra, już dobra, ale jak mi uszkodzicie kamerę, to zaręczam, że mózg Wam przez gębę wyleci!
- Spoko, spoko! – uspokoiłam wujaszka Iglastego i pognałam po leżący na jednym z leżaków, sprzęt multimedialny. Włączyłam wszystkim znany przycisk ‘ON’ i zaczęłam nagrywać wszystko i wszystkich jak leci. – Proszę Państwa, aktualnie w basenie moczą się dwa wieloryby oraz mors. – i w tym momencie zrobiłam zbliżenie na Krzyśka, Oskara i Zbyszka.
- Wieloryby, to są wiecznie uśmiechnięte, proszę ja Ciebie, tak jak my… I mają fiszbiny! – libero nie byłby sobą, gdyby nie zagłębił się w dywagacje na temat morskich ssaków.
- Wujku, ja też mam fiszbiny, ale w staniku. – dodałam swoje trzy grosze, gasząc tym samym kadrowego weterana.
- A ten mors to niby kto? – odezwał się statystyk.
- No jak to kto? Przecież tylko Ty przypominasz z wyglądu morsika. – odpyskowałam, na co Bartman i Ignaczak mało nie utopili się ze śmiechu.
- Lecę do bufetu po colę, bo strasznie chce mi się pić. Możdżi, mogę pożyczyć Twoje klapki? – usłyszałam za plecami bliźniaczkę, która torturowała biednego Kapitana. Nie omieszkałam oczywiście ich sfilmować.
- Jak się w nich nie zabijesz, to możesz. – odpowiedział stonowanym głosem, zagłębiając się w lekturę czasopisma „Łowiec Polski.” Karolcia nie czekała zatem ani chwili dłużej i wsunęła swoje malutkie stópki w Marcinowe japonki, które wielkością przypominały małe mazurskie kajaki. Z przeogromną trudnością przeszła kilka kroków, klnąc siarczyście pod nosem.
- Jezus, one są takie wielkie, kurwa… I na dodatek tak klapią, że… - niestety nie było jej dane skończyć myśli, bo Magneto wyprzedził ją swoją filozoficzną odpowiedzią.
- To je zdejmij i idź boso przez świat, jak Cejrowski. – jak Boga kocham, takiego ryku to ja jeszcze nigdy w życiu nie słyszałam i z tej bezsilności aż się przyłączyłam do całej grupki siatkarzy, którzy niemiłosiernie zaczęli drzeć łacha z mojej sis.

Karolina

Czy przyszpilenie im miana stada baranów było wystarczająco dobitnym określeniem? Cholerne, wkurzające wielkoludy o spartaczonym poczuciu humoru. Jak można się tak tarzać ze śmiechu - o ile to dotyczące siatkarzyków w basenie nie jest zbyt paradoksalne - po usłyszeniu tak pospolitego żarciku? Czy ten suchar wypowiedziany przez wiecznie filozofującego Marcina przybrał jakieś nowe znaczenie? Nie wiedziałam, czarna dziura we łbie. Wiedziałam za to coś innego - pożyczanie butów w rozmiarze podchodzącym pod pięćdziesiątkę to niezbyt inteligentne rozwiązanie, zważywszy na mój oryginalny.
Chyba szybciej wygrzebałabym się z ruchomych piasków, niż dolazła w tych kajakach do bufetu bez zgubienia ich osiemnasty raz w ciągu kilkudziesięciu kroków. Zachciało mi się poznania męskiego obuwia na swoich stopach. Równie dobrze mogłam ogolić łopatę ze szufli i przypiąć do nogi na jakimś cudem wyczarowany rzemyk. Wyszłoby na to samo. I pod względem dodatkowych atrakcji przy poruszaniu się, i pod względem ślamazarności i ratowania się przed utratą zębów. 
Doczłapałam się do barku w żółwim tempie. Banda wielkoludów prawdopodobnie w tym samym czasie zdążyłaby obiec całą Spałę i jeszcze powrócić do ośrodka. Usadziłam dwa półdupki na dziwnie świecącym się taborecie, znowu dysząc jak parowóz. Chyba jednak przydałoby się zapisanie do jakiegoś klubu fitness czy aerobiku, może poratowaliby moją kondycję i koordynację jak u jakiegoś komara uwięzionego w żywicy.
- Co dla panienki? - tuż przed oczami zmaterializowała mi się puszysta babeczka o pięknym uśmiechu. Jedyna, która nie wywala cycków na wierzch, pomimo ich porządnego rozmiaru.
- Coca-colę proszę - odwzajemniłam szczery wyszczerz, zarzucając czerwone włosy na odkryte plecy.
- Wybacz, kochanienka, akurat się skończyła.
- Jak to, kuźwa?! Bufet nie ma podstawowego napoju?! - podniosłam głos już praktycznie do krzyku, oburzona brakiem ukochanej gazówki. Dyskryminacja ze strony Fanty czy jak?
- Miał. Tyle że ten pan siedzący przy stoliku opróżnił cały asortyment.
Słowo daję, podeszłabym do siatkarza - którym na całe szczęście nie okazał się Bartman, tylko Wrona - z uprzejmości zbluzgała go od kradzieja i zapatrzonego w siebie bufona, a w następstwie ozdobiła jego strój colą, bo w takiej sytuacji w ogóle nie byłoby mi jej żal. Coś mnie powstrzymało. I sama nie wiem, czy był to zasmucony Andrzej, czy widok tych wszystkich butelek opróżnionych do dna.
- Wronka? - podniósł swoje niebieskie i nasączone mgłą oczęta na moją osobę. - Ty nie na basenie?
- Też się dziwię. Już kilka godzin temu powinienem był rzucić się na jego dno z kamieniem przywiązanym na sznurze do szyi. 
- Wyżarło ci już mózg do reszty od tej coli? - parsknęłam śmiechem. Tyle że on tego nie powielił. Jemu wcale nie było do śmiechu. Przygaszony jak ten ochroniarz o dupie jak szafa trzydrzwiowa w jakiejś głupiutkiej komedyjce, którą ostatnio przewertowałyśmy z Pati.
- Wyżarło mi coś innego. I to bynajmniej nie od tego napoju. - cud, że jeszcze jakoś gada. Ja po takiej dawce kofeiny mogłabym konkurować w podpieraniu płotu z pijakami. Poważnie!
- Jaja? - przebąknęłam ze zdezorientowaną miną.
- Chciałbym. Przynajmniej na kolejnym narządzie nie musiałbym się wyżywać - nie wnikam. Tak dla bezpieczeństwa swojej wyobraźni.
- Powiesz w końcu, co się stało, czy dalej będziemy bawić się w te pierdolone podchody i łamigłówki?
- Dziewczyna mnie zostawiła.
- To ty miałeś dziewczynę?! - okej, wiem, że to pytanie nie było na miejscu. Jego piorunujący wzrok jak tego gościa z X-menów mi to uświadomił. - Jak można było zostawić tak świetnego faceta? - no co? Trzeba było załagodzić sytuację, bo by się chłopina rozkleił jak organy żaby na asfalcie.
- Gdybym usłyszał to, co ona od Aśki, to wpierw strzeliłbym sobie w mordę, a potem się poćwiartował.
- Ejże, Andrzejku, nie potrzebujemy tutaj polskiej wersji Piły - usiadłam na krzesełku obok niego, delikatnie obejmując go ramieniem. Chyba jednak zbyt mocno, gdyż skrzywił się po kilku sekundach. A może to przez te paznokcie wbijające mu się w bark? - Co jej nagadała?
- Same wierutne bzdury, poczynając od was, że niby startuję do małolat, a kończąc właśnie na blondynie, do której rzekomo dobierałem się po tym przykrym incydencie między nią a Zbychem.
- Nie pierdol, że twoja luba jej uwierzyła.
- Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej. Przyjaźnią się od podstawówki.
- A to nie raczej taka przyjaźń platoniczna?
- No to wygląda.
Chciałam kontynuować temat, chciałam dowiedzieć się, dlaczego Tyczka miałaby okazać się taką dzidą z charakteru i narobić rogów Wronce, chciałam poznać historię ich znajomości. Nie mogłam. Poniekąd zabronił mi tego uwieszony i pociągający nosem Endrju, tak cholernie miło pachnący colą, a także jaśnie pan Kurek, chyba wysłany na czaty. 
- A tu co? Biba z udziałem gówniary? - ryknął tym swoim wkurwiającym śmiechem, paznokciami tykając o puste butelki.
- Przynajmniej jakąś urządzamy. Ty na swoją największą będziesz musiał poczekać kilkadziesiąt lat.
- Czyżby? To gdzie ona nastąpi?
- Na cmentarzu, najlepiej w trakcie twojego pogrzebu.
Chamskie? Może. Ale Wronka chociaż zaśmiał się po cichutku!
- Co za ostrość dowcipu, kurwa, nieużywane żyletki Bartmana przy tobie wymiękają - zazgrzytał zębami, latając wszędzie wzrokiem niczym uszkodzony bumerang. - Andrzej, zostaw wiedźmę i chodź na basen!
- Nie musisz, drogi Bartusiu, używać określeń na swoją dziewczynę w stosunku do mnie - uśmiechnęłam się koślawo, macając środkowego po ramieniu. A było po czym macać! - Endrju nie może pływać w takim stanie, chyba że chcecie przelecieć jeszcze raz cały kurs pierwszej pomocy.
- Ja to bym coś innego przeleciał - na twarz Zaworka wdarł się rozmarzony wyszczerz, idealnie współgrający do rozkojarzonych ślepiów.
- Pół Polski przy pomocy uszu w ramach śmigieł?
- Który by z tobą wytrzymał? Ba!, który by cię na przykład o lodzika poprosił? - grząski temat, panie Kurek. Bardzo grząski.
- Zapytaj pryszczola z recepcji, czy nie ma na Algidę ochoty. Przybiegnie z rozpiętymi spodniami i powstaniem.
- Ta, na pewno - pokiwał głową, zaciskając wargi w wąską linię. Nie mogłyby mu tak do końca zniknąć? - Nie wiem, jak bardzo musiałby być zdesperowany.
- A ja nie wiem, jaka depresja musiała cię dopaść, kiedy prosiłeś swoją Królową Śniegu o chodzenie. 
Skrzywił się jak ojciec Fredzio po sporej dawce soku z cytryny, mruknął coś o jakiś chujach pod nosem, jednak nie wystartował z kontrofensywną. Wystartował ktoś inny, tyle że w naszą stronę, rozchlapując dookoła ściekającą po nim strumieniami wodę.
- Czy mogłabyś zabrać swoją siostrę z terenu basenu? - Wiśnia wyrzucił to z siebie w tempie pędzącego ekspresu.
- Coś się stało? 
- Jeżeli policzymy kamerę Krzyśka wrzuconą niby przed przypadek do wody, jej dziecięcy stanik powiewający na jakimś cholernym palu i wary obciągary Kubiaka na jej chudziutkim ciałku, to tak, stało się. Stało się bardzo dużo.

***
Patex: Olka Recydywisty nie ma w reprezentacyjnym sztabie (nad czym strasznie ubolewam i nadal nie mogę pojąć tej decyzji Andrei), ale jest tutaj, u nas. :) Aż od razu mi się przypomniały te wszystkie utarczki z Krzyśkiem w „Igłą Szyte.” :)
Pisanie insynuacji to chyba jedyne, co w ostatnim czasie dostarcza mi tak wiele radości, serio.

Caroline: Nie wnikajcie, takie dziwactwa się pisze w środku nocy, w dodatku od razu po przyjściu z pracy. Kofeinę proszę, tyle że nie w wersji kawy! :D

Muszę chyba coś na pobudzenie brać, żeby było śmieszniej, bo z komedii zrobi się monotematyczny tasiemiec. :P

20 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Jak zwykle kolejna insynuacja rozwala na łopatki :D
      Może odniosę się do końcówki :P Jak widać Karolina zostawiła na chwilę swoją bliźniaczkę, a ta już poszła w krzaki z Kubiakiem, albo i nie krzaki :P
      Wronka z racji, że jest na kadrze to bidulek zapija smutki colą. Marne pocieszenie, ale cóż odrdzewi go trochę :P No i Joanna musiała maczać paluchy w tym rozstaniu, bo jakże by inaczej.
      Olo recydywista w formie skoro poszedł na pyskówę z Igłą :P Też go uwielbiam i żałuje, że nie ma go w kadrze, ale cóż u mnie jest i będzie w Rio :D
      Ściskam! ;*

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. OJEZUSIE
      z rozdziału na rozdział jest co raz ciekawiej, az boje się co będzie naastepne. Łysy terrorysta w akcji :) i od razu robi sie ciekawie. Karolina zostawiła Pati tylko na chwilke a tam już dzieje się nie wiadomo co. Ale Kubiak chyba na pewno maczał w ty palce ! i nie tylko palce...
      POZDRAWIAM
      WINIAROWA:)

      Usuń
  3. Łooooooooooo, że stanik na palu? Że na palu, palu? Czy na palu-członku np Kubiakowym?Ale, że Michał bierze ja publicznie, czy też seks grupowy jest? Aż strach się bać!
    Wrona zapija smutki colą? Żeby czasem nie odrdzewił się na amen! Taka ilość nie przejdzie mu przez pęcherz. Chociaż wszystko jest możliwe mając na uwadze fakt, iż facet sobie widelec w prącie włożył!

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. No i kolejny raz zryłyście mi banię. Dziewuszki, ja się dziwię że Igła nie poprosił Was o pisanie scenariuszy do swoich filmików! Bo trzaskacie sucharami nie gorzej niż nasi chłopcy, albo i lepiej <3
      Pati coś Kubiaczka na dystans trzymała, i chyba spadła na nią kara. Wyczuwam jakąś drakę! Ale żeby bez stanika? Że Michał i jego łapki? Zdecydowanie chcę wiedzieć o co chodzi :D
      Karo jako pocieszycielka Wronki nie spisała się w 100%, bo wszystkiego o Asieńce wciąż nie wiemy :( Jednak dotknąć bica Endrju to ja też bym chciała... (nie to co Ty Pati w Miliczu, ale zawsze *.*)
      No i Olek recydywista ma tutaj pole do popisu. Uwielbiam go, więc podwójnie cieszę się jego tekstami tutaj. Brak w repce jest dość odczuwalny :(
      O Kurku to nawet nie chce mi się pisać, bo jego śmiech a'la Walduś Kiepski płoszy wszystkie spalskie myszy -.- ;p
      Całuję Was Robaczki, eS. :* <3

      Usuń
  5. Nie wiem czy w ogóle powinnam się zastanawiać co ta Patrycja na tym basenie wyprawiała, bo mam podobne myśli jak Czytelniczka :))) To wszystko przez Kubiaka i te jego teksty, potem moja wyobraźnia leci sobie hen do przodu bez kontroli :P Dobrze że u was jest Recydywista bo smutno jakoś tak bez niego, a tak to mogę się pośmiać. Kurcze zrobiło mi się żal Andrzeja, co ta Tyczka sobie myśli takie głupoty nagadać jego dziewczynie. A Kurek, jaki tu cham aż mi się jeszcze większy agresor na niego zapodał!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Oooooooooo
    xD no leże i nie wstaje
    te ich kłótnie są wielkie.

    OdpowiedzUsuń
  7. będzie co czytać w nocy <3
    Patex, chyba wiem jak się czujesz. Też tak miałam i w sumie nadal chyba mam. niedługo wróce z komentarzem <3

    OdpowiedzUsuń
  8. O Matko z Ojcem! Wy piczki moje najukochańsze! <3 Co jak co ale insynuację zawsze biorę w ciemno. I ryczę ze śmiechu. Bo tylko Wy tak pięknie piszecie o moich ulubionych rudowłosych bohaterkach <3
    Zazdroszczę pomysłów i wyobraźni <3
    Że niby latający stanik? że niby utopiona kamerka Igły? Oł szit. Boję się myśleć co z tego możecie wymyślić :D Będzie gruuubo :D
    A brak Olka to wielka strata, fakt. Był taką perełką w Igłą Szyte <3
    I Kubiak mnie rozczulił ^^ z tą oliwką <3 ommm...
    Cholera, strasznie to nieskładnie mi wyszło. Wybaczcie :*
    Pozdrawiam, F. :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Wstęp, który mówi wszystko. W Spale nie jest normalnie, czy spokojnie. Tam to się wszystko dzieje, a fizjoterapeuci nie śpią, a gdy śpią, to wtedy gdy taki Ignac zmienia plany i zamiast do nich, wędruje na basen, o! :P
    Powaliła mnie ta wymiana zdań i śmiałam się jak głupia do monitora. :P Dobrze, że nikogo w domu nie było xD Mi też brakuje Ola i ISz :C
    "Bo jak Ty mnie tu zaczniesz publicznie dotykać, to a nóż, widelec wykałaczka, będę miała orgazmiaczka." Padłam - nie wstaję
    Karo tyś serio myślała, że w butach słonia doczłapiesz się szybciej? Toć to niemożliwości! :P
    Głupia Tyczka, nogi bym z dupy powyrywała i tyle w temacie. Andrzejos teraz cierpi ;c
    I na koniec! Kuwa, Patka co Ty dziewczyno na tym basenie wyrabiasz?! xD
    Ściskam Was obie równie mocno!
    Roześmiana do łez Happcia :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Och dziewczyny uwielbiałam, dopóki Patka się nie podwalała do Kubiaka :P z którym się teraz miętosi zapewne! Dobrze, że kamera tego nie dożyła, bo by skandal był.
    Biedny Wrona, może go jakoś pocieszy ta Karolina nasza, co? :) Kichać taką dziewczynę co w bajki wierzy ;p
    Na jakąś akcję ze Zbychem też liczę :D Myślę, że dobrze się zaczynało to kręcenie i naprawdę mogła nie topić kamery krzysiowej. Toż to ich najukochańszy wujek :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie będę się rozpisywać, bo serio nie jestem w tym dobra. Rozdział jest zajebisty i bardzo chcę następny :D

    OdpowiedzUsuń
  12. przechodzicie same siebie, na każdym rozdziale płaczę ze śmiechu i chcę tak płakać do końca życia!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak dobrze, że jest ten blog. Zawsze mogę liczyć na poprawę humoru ;p
    Oj ta Patka ;p Coś ostatnio rozrabia, chociaż grzeczna nigdy nie była ;d
    A Karolina w roli pocieszyciela bardzo mi się podoba ^^ Tym bardziej jak pociesza Wronę... bidulka. Joanna jak zwykle musi wtrynić nos w nie swoje sprawy, małpa! Niech się zajmie pilnowaniem swojego Zbysia!
    No i Karo chyba liczyła na cud, zakładając buty Możdżonka ;d Doczłapać się w taki kajakach gdziekolwiek jest chyba niemożliwością ;d No dla mnie to byłoby możliwe, bo moja stopa do małych nie należy, niestety :c
    A początek mnie rozwalił totalnie ;d Normalnie dowód, że w Spale normalnie i spokojnie nie jest, nie było i nie będzie xd
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziewczyny, Wy mi powiedzcie co Wy bierzecie, bo ja też tak chcę! :D Kolejny hicior w Waszym wykonaniu :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Popieram! Musi być zdecydowanie więcej śmiechu, bo nawet ja podczas czytania nie śmiałam się jak zazwyczaj. To opowiadanie jest właśnie kojarzone z humorem, dlatego zaleca się większą dawkę w kolejnych odcinkach. Z niecierpliwością czekam na nowość i oczywiście zapraszam autorki do siebie!:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak rozdawali urodę, to dla mnie jej zabrakło. Przeniosłam się wtedy do kolejki po szczęście, to od razu mnie stamtąd wypieprzyli. Podreptałam więc do kolejki po talenty. Była w chuj długa, a ja byłam na końcu i dostałam niezwykły talent do robienia zaległości na bloggerze. Co najlepsze umiem korzystać z tego daru jak nikt inny!
    Dziewczyny, wybaczcie moją nieobecność - brak czasu, wakacje, nowa szkoła, którą zdąrzyłam już znienawidzić i wszystko się tak kurewsko skulminowało, że nie miałam czasu się po tyłku podrapać, a co dopiero wchodzić na jakieś blogi! No, ale w końću dotarłam :D
    Patex, erotyczne gify powiadasz? ^^ Coś chyba o tym wiem. Razem z przyjaciółką takie kolekcjonujemy. Bo co złego jest w takich fotkach i gifach? Toż to pożyteczne :D Takrze piąteczka dla Ciebie :P

    Co do bliźniaczek: wiecie jak ja im zazdroszczę? Tzn. chodzi o cały ten pobyt w Spale, bo ogólnie chyba nie byłoby mi na ręke użerać się z takim Winiarem od marchewek i ze krzywo-zgryzem Bartmanem. Chociaż to też ma swój urok ;D
    Swoją drogą Michał ma za swoje. Trzeba było nie rosnąć wysokim jak moje drzewo na podwórku i nie ważyć tyle, co moja rodzina po świętach u babci, to by się leżak nie zapadł.
    Mozarella? O kurwa, wszystkiego, wszystkiego się mogłam spodziewać, ale nie tego. Bądź co bądź moja mama też nie jest jakaś obeznana, ale Mozarelli nie wymyśliła :D Chociaż jej potyczki językowe (chodzi o słowa oczywiście xd) są arcy-ciekawe :P
    Uwielbiam Możdżonka pod każdym względem :P Swoją drogą, Makłowicz, Cejrowski, kto tam jeszcze z tego celebrytowskiego światka zawita do siatkarzy? xd
    Kamera Krzysia w basenie? No to, delikatnie mówiąc, się chłopak wkurwi. Ja bym zaczęła spierdalać już teraz.
    Tasiemiec? Oczka mi się świecą jak dupy świetlików właśnie teraz. Bo świetliki dupaki świecą, nie?
    am takie jedno znaczące, bądź też nie, pytanie. Skąd Wy bierzecie te porównania i pomysły? Teraz bynajmniej odstawiłam picie i jedzenie, inaczej by mnie wynosi na noszach czy czymś tam z paprykowymi orzeszkami z Biedronki w przełyku, czy gdziekolwiek by mi one powpadały :P
    buźki ;*
    Zakręcona ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kurwa zajebisty jest Wasz blog!! Kiedy nastepny post?

    OdpowiedzUsuń