poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Insynuacja czternasta.

- Te, Piter! - męska odmiana kury, w dodatku w wersji człowieczej, wpadła do apartamentu, gdzie zapewne z wielką przyjemnością spędziliby noc Jolie z Pittem, szczerząc się równie idiotycznie jak ten nieszczęśliwy niewidomy do świetlików. - Wiedziałeś, że nasze kloniki są jeszcze głupsze, niż na takie wyglądają?
- Pod tym względem pasujecie do siebie idealnie - skwitował Nowakowski, ponownie wściubiając nos w zakoszony narzeczonej babski magazyn. O wiele przyjemniej czytało mu się o nowych metodach odmładzania skóry aniżeli setną recenzję mknącego jak lampart samochodu.
- Śmieszne jak żarty o papieżu, doprawdy - zmienił ton wypowiedzi tylko na chwileczkę, ponownie wpadając w radosny rytm. - Chyba tylko baby nie zamykają drzwi na klucz po opuszczeniu pomieszczenia.
- Czyli Rucek jest w twoim mniemaniu babą?
- Oj no, czepiasz się szczegółów. Michu ma tak twardy sen, że wejście musi zostać otwarte, bo kto by go szturchnął w razie, nie daj Boże, pożaru czy zalania?
- Ty i te twoje insynuacje, Kurek - Cichy zbadał strukturę swojej uroczej twarzy dłonią, przejeżdżając po jej całej długości. - Może wrócisz do poprzedniego tematu?
- No tak! - klasnął z taką intensywnością, że aż przewinęło kilka kartek kobiecej gazetki - co nie było dziwne, zważając na ich ponadprzeciętną wielkość - po czym zanurkował rękoma do obu kieszeni. - Patrz, co gwizdnąłem!
Uchachany jak koń przy galopie z górki wysypał wszystko na Piotrowe łóżko, poczynając od pudru, a na kolorowych cieniach do powiek kończąc. Założył ręce na klatce piersiowej i z dumą patrzył na swoją zdobycz. Coś na wzór Tarzana golącego małpy z bananów specjalnie dla Jane.
- Na cholerę ci te mazidła? Twojej mordy już i tak nic nie upiększy.
- Pojebało? Przecież nie użyłbym ich do takich celów, baranie!
- To po coś je przytargał? Kwota na karcie z kilku tysięcy zeszła do zera i nie masz za co kupić prezentu Natalii?
- I to niby ja walę insynuacjami? - Bartek pokręcił z dezaprobatą głową, nadal pożerając kosmetyki głodnym wzrokiem. - W zieloną noc nigdy się nie bawiłeś?
- Okej, bawiłem się, ale ty chyba zagubiony w akcji jesteś, albo mi się już pory dnia mylą. Jest popołudnie, debilu.
- Może dla nas tak. Ale dla Rucego na pewno nie.
- Coś ty wykombinował, Kurek?
- Przekonasz się, jak pójdziesz ze mną. Zbieraj dupę, Nowakowski, czas sprawdzić swoje umiejętności wizażysty!

Na paluszkach wkradli się do pokoju - oczywiście otwartego, jakżeby inaczej! - w którym przebywał, a raczej kimał, zamulony po obiedzie Michał. Całe szczęście, że nie zmaterializował się tu drugi śpiący lokator, tak jak i całe szczęście, że chyba jedynie bombardowanie mogłoby go obudzić. Dlaczego? Gdyż Uszaty i jego jakże zajebista koordynacja i uzależnienie od żelków mogłyby wszystko zepsuć. Wystarczyłby krok, potknięcie się o Możdżonowe buty, a narobiliby szumu jak matka Madzi w Sosnowcu, nie wspominając o zabiciu żelkowych misiów, przygniecionych jego wielkim i ważącym prawie sto kilogramów cielskiem.
- Przyszliśmy zrobić kawał, czy może się nawpierdalać słodyczami? - Pit automatycznie zmroził przyjaciela spojrzeniem, sprawiając, iż zawrócił z niebezpiecznego toru, z drogi do obładowanego miśkami stoliczka.
- Patrz i ucz się, jak Bartorella Kurosława szaleje w swoim drugim żywiole!
Robił to najdelikatniej, jak potrafił, byle tylko nie zahaczyć o długi nos Ruciaka i nie dziabnąć go niechcący w oko, nawet przykryte powieką. Na całe - oczywiście dla nich - szczęście Michał nie przesunął głowy nawet o centymetr. Szalał z pudrem, kredkami do oczu, cieniami, nawet tuszem do rzęs nie pogardził. Zakończył całą robotę w niecałe piętnaście minut. Subtelnie otrzepał dłonie i z podziwem spojrzał na swoją pracę. Wystarczyłoby przesłać zdjęcie do salonu kosmetycznego, bankowo dostałby robotę na drugi dzień!
- I co myślisz, Piotruś?
- Szczerze? Powinieneś teraz brodzić w tych wszystkich smrodach, zamiast wylewać siódme poty w Spale. Zajebiście zjawiskowo!
- Ma się ten talent, nie? - wypiął dumnie pierś, gładząc się po niej ogromnym łapskiem.
- No, jak Bartman do łamania damskich serc - potarł się po policzku, sam nie wiedział, czy to z podrażnienia po goleniu, czy raczej na widok tego gówna u Rucka na tej samej części twarzy. - Wiesz, że mu to się nie spodoba?
- To nie spodoba mu się jeszcze bardziej - tym razem zanurkował w tylnej kieszeni spodni, objawiając oczom Pita Łomaczową trąbkę z McDonalda. - Lepiej uszy zatkaj, o ile chcesz jeszcze słyszeć Olę i jej mruczenie w sypialni.
Gówniana zabaweczka, a jednak swoją moc miała. Po kilkukrotnym wdmuchaniu do jej wnętrza powietrza Ruciak zerwał się z łóżka jak oparzony, nieprzytomnym wzrokiem patrząc na dwójkę siatkarzy, usilnie starających się powstrzymać wybuch śmiechu.
- Co, do jasnej cholery?!
- Ty się nam pytasz? Pół godziny temu powinieneś być na hali, Andrea już ze skóry wychodzi!
- Chyba sobie żartujecie! - oczy momentalnie powiększyły mu się o kilka rozmiarów.
- A chcesz usłyszeć ryk wkurwionego Srebrnego Lisa?
Nie zareagował. Nie spojrzał na zegarek, nie przejrzał się w lustrze. Poleciał na dół w zwyczajnych spodenkach i zwyczajnej koszulce, pokonując możliwości ludzkich nóg. Zziajany wpadł do hali, już na wstępie rzucając wprawiające w drżenie murów "Przepraszam". A potem zamarł. Tak jak i zamarł Anastasi ze sztabem medycznym i szkoleniowym. Chyba jedynie Zagumny zachował trzeźwość umysłu, jako jedyny - poza Michałem - siatkarz w najbliższym otoczeniu.
- Mówiłem, że te dziewuchy przynoszą jakiegoś złego ducha. Jak nie wiecznie śmiejący się nawet w kryzysowych sytuacjach Winiarski, to teraz narodził nam się transwestyta.


Karolina

Największy problem w tym momencie? Zmaterializowanie gdzieś dłoni. Sama nie wiedziałam, czy lepiej byłoby wpleść je w swoje czerwonawe włosy, ewentualnie położyć je na kolanach, tak jak i głowę, czy raczej zbliżyć je do jego otwartej gęby, zamknąć ją, aby jakiś cholerny owad nie wpadł mu do jamy ustnej i w następstwie nie upierdolił go w przełyk, a potem naciągnąć powieki na te jego wielkie zielone oczy, w tym momencie bijące na łeb nawet spodki od rekordowych filiżanek.
- To jakiś głupi żart, prawda? Wyskoczy mi zaraz jakiś konus z kamerą, wyceluje nią prosto w ryj i nagra moją zdezorientowaną minę, prawda? To naginanie rzeczywistości, prawda? - jeszcze raz doda na końcu pytania to kurewskie słowo, a gwarantuję, że moje ręce będą miały robotę na cały wieczór. Zakopywanie jego wielkiego cielska, zbereźniki.
- Nie, Zbysiu. To pierdolona i wcale nienagięta rzeczywistość - mruknęłam trzeźwiej emocjonalnie, choć nadal co jakiś czas wymykało mi się machinalnie płaczliwe przełykanie łez.
- Ejże, będzie dobrze - przygniótł mnie swoją masą do oparcia ławki tak mocno, że prawie na początku zabrakło mi powietrza. Zluzował jednak, tym razem przyciągając mnie do swojego torsu, tak milusio pachnącego. On sam w tej sytuacji był niezwykle milusi. - Już go nie ma, już nie musisz się martwić jakąś wygórowaną rekompensatą.
- Teraz go nie ma. Jutro już będzie, pojutrze zapewne też. To nie ma sensu, Bartman. Poza tym - ta rekompensata nie jest wygórowana, Pati sama się na to zdecydowała.
Cisza, w tym wypadku również milusia. Pewnie wyglądaliśmy jak para zakochanych dla całego otoczenia, kiedy tak objęci siedzieliśmy na tej kurewskiej ławeczce, topiąc wzrok w leśnych drzewkach. Tylko wyglądaliśmy. Gdyby nie kryzysowa sytuacja, z pewnością przyjebałabym mu w tę piękną pyśkę z byle kija od razu po położeniu chociażby palca na moim ramieniu.
- Mówiłem ci kiedyś, że twoja siostra jest jebnięta? - wyrzucił to z siebie tak komicznym tonem, że rozśmieszyłby nawet sknerę. To przez ten charakterystyczny głos, bankowo!
- Nie miałeś okazji, Zbyszku. Weź, aż tak źle z nią nie jest, jeszcze na krety ze szczudłami nie poluje.
- Nie chodziło mi o nią z takiej strony.
- A z jakiej?
- Z tej męskiej. Jak można było obciągnąć temu tłuściochowi? Nie dość, że pod skórą na brzuchu rośnie mała beczułka piwa, to w dodatku nogi jak dwa balerony, że już o posiadaniu dziewczyny nie wspomnę!
- Patka to Patka, wyżre jej mózg w takich momentach.
- Właśnie dlatego wolę ciebie - nie no, jebnął jak z armaty! Chociaż, nie powiem, pierwszy raz od wieków przyjemność ogarnęła moje zdruzgotane serduszko, tym bardziej po dołożeniu magicznego uśmiechu.
- Ale wiesz, że ja ci lodzika nie zrobię? - słodki uśmiech odebrał pałeczkę i powędrował w jego kierunku.
- Może kiedyś, jak będziesz starsza, a mnie nie będą dręczyły pedofilskie myśli...
- Idiota.
Siedzieliśmy na tej początkowo niekojarzącej się przyjemnie ławeczce jeszcze kilkanaście minut, dzieląc się poglądami na wybrane tematy. Zajebiście słuchało się jego wywodów na temat tatuaży i szybkich samochodów, tak jak i miłości do siatkówki. O dziwo, pozwolił mi cokolwiek powiedzieć, a żeby było jeszcze lepiej, nawet tego nie zlał. Wysłuchał, normalnie jak jakiś wierny pies, mojej opinii na temat niektórych koleżaneczek z liceum, mających o wiele więcej tapety na mordzie niż oleju w głowie. Automatycznie poprawił mi się humor. Może przez to rzuciłam się na głęboką wodę i podłożyłam mu nogę, kiedy wracaliśmy do ośrodka? Biedaczek, o mało co nie zgubił górnych zębów. A może by tak dolne mu się wyrównały?
- Próbujesz mnie zabić? - warknął, choć wcale nie powiało grozą. Zaraz potem parsknął tym głupkowatym śmiechem.
- Skądże znowu! Próbuję umorusać ci te podniecające spodenki - walnęłam pierwszą rzecz, jaka mi przyszła na myśl. Imbecylistyczne, wiem.
- Ach tak? - nie wiedziałam, dlaczego na jego ryjku wykwitł ten cwaniacki uśmiech. Nie wiedziałam. Aż do czasu. Aż do czasu, kiedy przerzucił mnie przez ramię, a następnie wpieprzył do brodzika. Caluteńki makijaż robiony przez godzinę na marne!
- Podwojony idiota! - zapiałam, wygarniając wodę z baseniku i kierując na jego osobę. - Co to miało być?!
- Nie złość się tak, w końcu złość piękności szkodzi, chociaż w tym wypadku może już być za późno - śmiał się jak student wydygany po jakimś kwasie. - Też chciałem czegoś spróbować.
- To może mnie oświecisz?!
- Próbuję zobaczyć twoje ciałko bez konieczności zdzierania z ciebie ubrań.
Zaczaiłam dopiero po spojrzeniu w dół. Druga odsłona największego wstydu w ciągu ostatnich dni. Jak nie marchewka, to teraz ciuchy tak lekkie i tak nasączone wodą, że aż automatycznie prześwitujące. Muszę mówić, że akurat tego dnia stanika nie chciało mi się zakładać?
- Wiesz co? Masz jeszcze bardziej najebane w główce niż Michał i Patrycja razem wzięci!
- Ależ o czym ty mówisz? Ja tylko korzystam z sytuacji, jak to na faceta przystało. Skoro Misiek może, to mi również nikt nie zabroni.
- Zapomnij o jakimkolwiek obrabianiu! - aż mi zmieliło żołądek na samą myśl.
- Spokojnie, Miss Mokrego Podkoszulka, ja tylko sobie popatrzę - i znowu ten wkurzający uśmiech. Chyba mu go w końcu zetrę z tej kwadratowej mordy, no gwarantuję!
- A to sobie patrz. I tak nie zamoczysz - jedyna fraza od koleżków z licka, jaka w tym momencie nawiedziła moje myśli.
Zaplotłam ręce na klatce piersiowej i piorunowałam go wzrokiem, do pasa stojąc w śmierdzącej wodzie. Strach pomyśleć, kto -  a może raczej co i czy była to istota ludzka - powielił mój los. I stałabym tak razem z nim dłużej, gdyby nie Winiarski wracający z zakupów, akurat tą drogą. Boże, jak możesz być takim hipokrytą i puszczać go o takiej porze do sklepu?!
- Kręcicie water porno? - od razu się zatrzymał, od razu upuścił prowiant na rozgrzaną glebę, od razu wyszczerzył się w tym głupawym uśmiechu.
- Pogięło do reszty?! Bądź tak dobry, Michałku, i pomóż mi wyjść, bo ten baran za nic w świecie tego nie zrobi. Gapiłby się tak do usranej śmierci, aż by mi chyba te cycki w końcu uschły.
- Wybacz, ale nie tym razem. Mam marchewki, więc na wszelki wypadek wolę się od ciebie trzymać z daleka.
- Winiarski! - momentalny burak, momentalny powrót sceny - no, niedosłownie - z tej felernej windy.
- Coś ci powiem, Zbychu - po przyjacielsku objął go ramieniem, wydymając dolną wargę do przodu. - Jak cię interesuje od tej strony, to musisz sobie jakiegoś warzywnego kolegę do pomocy załatwić.
- Ale po cholerę? - Bartman miał taką minę, jakby jakiś Koreańczyk zapraszał go na spotkanko w swoim rodzimym języku. Zresztą moja pewnie nie była nawet w jednym procencie lepsza. Już o reszcie ciała i jego reakcji nie wspominając.
- Bo jednym wackiem nie ujedziesz, a Karo lubi mieć wszelkie szparki zapełnione naraz.
Nie wytłumaczył swoich poglądów. Zwiał, tak po prostu, zapewne ciągnąc łacha przez całą drogę na górę. Zostawił nas we dwójkę, kompletnie skołowanych, kompletnie zdezorientowanych. Choć to i tak ja byłam tą ofiarą losu.
- Masz może marchewkę?
Zajebię go. Naprawdę.


Patrycja

Kto by pomyślał, że moje poszukiwania Kubiaka, a następnie niewinne spotkanko w sali kinowej skończą się tak, jak się skończyły? A skończyły się bardzo przyjemnie. I nie, nie mam na myśli tylko tego bezgrzesznego lodzika, którego wykonywanie przerwał mi ten pryszczaty gnom z recepcji! Michał się chyba wczuł za bardzo w sytuację, bo nawet nie zdążyłam zauważyć kiedy z parteru nagle znalazłam się na krześle obok niego, a potem to już poszło z górki. Co tu dużo będę mówić, ekhem…
- Dziku, zapnij rozporek! – wycedziłam przez zęby, opuszczając z nim filmowe lokum. Swoją drogą, sprzątaczki będą miały tam trochę roboty. No, co? Nie moja wina, że w tym cieple i duchocie śmietana się roztopiła…
- Co?! – wyrwał się z rozkojarzenia i dopytywał, co się dzieje.
- Boże, jaki nie-ogar z Ciebie! No rozporek sobie zapnij! – powtórzyłam nerwowo, wskazując wymownym wzrokiem na jego wacola, który niemal wypychał się przez suwak od markowych spodenek.
- Aa, już, już. – wykonał pośpiesznie manewr chowania swojej ptaszyny, co by mu czasami gdzieś nie odfrunęła. Sekundę później spojrzał się na mnie i przez dłuższą chwilę w ogóle nie odrywał tych kurewsko niebieskich tęczówek.
- No i czego się tak na mnie lampisz?
- Bo tak się zastanawiam, czy ten drut, który właśnie wylazł Ci ze stanika, nie gniecie Cię w suta? – popatrzyłam najpierw w te jego rozbiegane, bardziej niż dzieci na wuefie, oczy; potem na swoje wdzięki. Faktycznie, wylazł mi drut, ba!, wylazł to mało powiedziane! Oprócz tego, to ja miałam połowę cycka na wierzchu.
- Uważaj, żeby czasami Ciebie coś nie pogniotło. – zakpiłam z siatkarza, poprawiając za mały o dwa rozmiary stanior.
- Jeżeli masz na myśli swoje zwinne rączki, to ja nie mam nic przeciwko. – poruszał zachęcająco brwiami.
- Zbereźnik. – walnęłam mu przez łeb z otwartej dłoni, ale pewnie i tak nic nie poczuł przez te swoje gęste głosy. – Lepiej się módl, żeby pizduś nas nie wsypał! – tak, przyznaję się bez bicia, ja odwieczna chojraczka – Patrycja Kaczmarczyk, zaczęłam obawiać się o przyszłość swojego, i Miśkowego, żywota. Owszem, szybki seksik z przyjmującym Jastrzębskiego Węgla doprowadzał mnie do ekstazy świętej Kunegundy; ale idące za tym konsekwencje już tak bardzo nie napawały mnie optymizmem, jakim mógłby się pochwalić, dajmy na to, Tadeusz Norek.
- Masz już jakiś pomysł, jak go spławić? – cholera, myślałam, że po tym, jak zrobiłam mu dobrze, zostawi mnie na pastwę losu i pójdzie w pizdu; a on, nie dość, że spacerował ze mną po spalskich korytarzach i alejkach, to jeszcze zainteresował się na poważnie sprawą flejtucha od melepety. Kubiś ma dzień dobroci dla zwierząt, czy jak?
- Kuźwa, no właśnie nie wiem, co zrobić. On mi tego nie daruje, a ja nie chcę wylecieć na zbity pysk.
- Trzeba było się nie gzić po kątach. – zadrwił z ironicznym uśmieszkiem.
- Ejże, kolego! Hamuj Ty swoją cudowną  piętką! Nie opierałeś się, nie odmawiałeś, więc nie jesteś bez winy… A poza tym, może nie będę mówić o tym, co się działo później…
- Zwinny mam języczek, co nie? – podparł się rękoma pod boki i zapytał dumnie; tak dumnie, jakby samodzielnie przekopał starym, zardzewiałym i tępym szpadlem, co najmniej pięć hektarów ogródka w czterdziestostopniowym upale.
- Zwinny, zwinny, ale mógłbyś najpierw się pozbyć słonecznika i maku spomiędzy zębów! Czuję, że mnie coś w gaciach teraz przez Ciebie uwiera.
- Aaa, bo ja ciasteczka pełnoziarniste jadałem przed seansem. – nakreślił w powietrzu znak cudzysłowia przy ostatnim wyrazie. - Następnym razem się ogarnę i przygotuję zawczasu.
- A to będzie jakiś następny raz? – spojrzałam wymownie w jego stronę, wybałuszając oczy ze zdziwienia jak Król Julian, podczas porannego rozwolnienia.
- Pożyjemy, zobaczymy. - uśmiechnął się tak kurewsko słodko, że aż momentalnie miałam ochotę znowu się z nim migdalić.
Mam omamy, czy na mojej pięknej twarzyczce zarysował się lekki rumieniec? Niemożliwe! Spuściłam tylko głowę i kopiąc japonkiem jakiś jebany kamień, przemierzaliśmy w ciszy i pełnej kontemplacji kolejne leśne dukty. Kiedy dochodziliśmy powoli do Ośrodka, Michał stanął jak wryty i otworzył gębolca ze zdziwienia, aż można było podziwiać jego uzębienie w pełnej krasie. Nic, tylko pozazdrościć i wziąć namiary na tego wybitnego specjalistę od borowania. Kielce mi się sypią prawie tak samo jak łupież z głowy, dlatego zębolog na gwałt potrzebny!
- Mi się zdaje, czy to czerwone czupiradło ze sterczącymi sutami w stawie, to Twoja rodzona siostrzyczka?
- Nie zdaje Ci się, Dziku. – oniemiałam, kiedy zobaczyłam ją przemoczoną do ostatniej suchej nitki, stojącą na samym środku brodzika; a ten idiota, pacan zajebany, kuźwa, celebryta i piwowar od siedmiu boleści, tkwił obok jak taki sztywny pal Azji i się jeszcze z niej nabijał. Krokiem szybszym niż gepard zapierdylający po sawannie, zmaterializowałam się przy Karo. – Do chuja pana! Co Ty odpierdalasz za scenki? Zmieniłaś zdanie i jednak zamierzasz się zapisać do cyrku? Czy może Zbychu chce Cię wynająć jako swoją osobistą, spalską dupodajkę?
- To on! – krzyknęła, po czym jej palec wskazujący machinalnie wystrzelił w stronę Zibiego.
- Ja mam rączki tutaj. – uniósł je w geście oczyszczającym z zarzutów i pomachał energicznie palcami.
- Bartman, Ty padalcu, nie strugaj pierdolca! A Ty, Karo, wyłaź z tego bagna, ale już! – rozkazałam.
- Ten kutas nie chce mi pomóc, a i przechodzący Winiar był nic nie lepszy! – tłumaczyła mi z mega przejęciem, jakby mnie to miało ruszyć. Akurat!
- Sama sobie naważyłaś ze Zbychosławem okocimskiego piwa, to teraz je razem z nim wypijesz. Ja nie podam Ci ręki, choćbyś i miała zgnić w tym zaglonionym, zapyziałym  stawku. –  fuknęłam ze złością.
A co! Niech ma za swoje! Ja nie będę za każdym razem wyciągać jej z jakiejś jebanej opresji. Bozia dała rączki? – dała; dała również móżdżek, więc trzeba go tylko odpowiednio użyć. Choć w przypadku Karoliny, i to będzie nie lada wyczynem!
- A wypierdalaj! Nigdy nie mogłam liczyć na Twoją pomoc i to się chyba nigdy nie zmieni. – odgryzała się, nadal tkwiąc w tych wymoczkach. Nie czekając na zbawienie, cud, ani nagłe wylądowanie kosmitów, pociągnęłam milczącego Kubiaczka za rękę i skierowaliśmy się do głównego wejścia, chcąc uniknąć tego dnia jakichkolwiek ekscesów.
- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, iż dwa dni wcześniej swój święty mocz wlewał tutaj Łomacz i jego wierny Kogut, nie? – dodałam z cynicznym uśmieszkiem, odwracając się do Miss Mokrego Podkoszulka. Ciskała piorunami, oj ciskała, ale ja uwielbiałam ją wkurwiać! A głupi Bartman odchylił swoją wielgachną łepetynę do tyłu, ryczał tym swoim charakterystycznym śmiechem jak pojebany; i jak taki mały, zwariowany dzieciak, wytykał palcem Kaczmarczykównę. Chyba go polubię. Z dużym wskazaniem na: "chyba".

***

Caroline: Wybaczcie, ale wątek marchewki to się chyba będzie ciągnął już do końca, przynajmniej tak epizodycznie. Trzeba było nie żreć warzyw przy pisaniu, nie byłoby natchnienia. :D Ale tęskno mi za polskimi marchewkami, no. :c Następnym razem po wenę do erotycznych gifów Patki. *.*
W Polsce też tak gorąco, że topicie się jak lody w budce naprzeciwko mojego tymczasowego mieszkania?

Patex: Ja chyba dziś przemilczę. :P Brak snu nie wpływa na mnie tekstotwórczo. :P
I tak, zapraszam po gify! Szkoda tylko, że są natchnieniem dla wszystkich, tylko nie dla mnie samej. :P :D

21 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Tak jak wczoraj miałam zjebany humor, tak dzisiaj przeszło mi już całkowicie po przeczytaniu wybryków naszych siostrzyczek :)
      Sądziłam że skoro Patka usidliła Dzika, to Karo zrobi to samo z Bartmanem. Głupia ja... Mam nadzieję że stanie się to w niedalekiej przyszłości, bo naprawdę, oboje są siebie warci. Zawody miss mokrego podkoszulka uważam za udane! ^^
      A Winiar nie odpuści tej marchewki do końca żywota Karolajny, normalnie aż mi jej żal bidulki :( Kurek, ty niedojdo... W takiej wersji jednak jest w miarę zjadliwy, a skoro ja to mówię to znaczy że coś się dzieje haha :p
      Dziękuję Miśki za tę insynuejszyn, to dla mnie po prostu to lek na całe zło. Uwielbiam Was :)
      Parówcia vel Pojebusek <3 :*

      Usuń
  2. boże! jakie Wy macie pomysły teksty i wgl. :D Jedno pytanie skąd je bierzecie? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No uwielbiam te teksty xD
    nie stać mnie na konstruktywny komentarz z powodu choroby :( wybaczycie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Gify mówisz? xD Okeeeeeee :D Boru wszechlistny, matko boska bełchatowska czy co tam jeszcze. Aż mnie mięśnie szczęki bolą od uśmiechania się :D A to plus. Mówiłam, powtórzę jesteście genialne ;) Pffuu biedna Karo, żeby ją tak chamsko do fontanny? Zbysiałkę debilu :P Misiek jaki zajarany Patką xD Tylko ciekawam co ten padalec z recepcji odwali ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już sama nie wiem co jest bardziej dziwne Karo i Bartman nie robiący tego, czy Pati i Kubi robiący/ Chyba remis będzie. Kubiak tak się rozmarzył ze teraz będzie za Patrycja chodził niczym wierny pies, ciekawe jak długo? Zbyszek zboczeniec jeden, Niech sobie Aśkę do basenu wciśnie bez stanika w prześwitującym czymś, to się napatrzy do woli. Boże Kurek i Pit, co za czubki. Ale i tak marchewka najlepsza, już nigdy nie spojrzę na nią tak jak wcześniej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. nigdy już nie zjem marchewki, hahahahaha :D a już myślałam, że Karo i Zibi się zaprzyjaźnią, głupia ja.... przypadki Dzika w kinie, hahahaha, leżę. i "mejkap" Rucka, o mamoooo :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Co tu dużo mówić super, mega, zajebisty ;d ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. zajebiste jak zawsze, rozłożyło mnie na łopatki. normalnie kocham i Zbycha, i Kubiaka, i Patrycję, i Karolinę, i nawet umalowanego Rucka oraz cały ten spalski rozgardiasz :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Patex podasz linka do swojego tumbrla ? :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurek jest baranem, a przepraszam realny Kurek jest baranem, ten wasz jest znośny!
    JUż myslałam, że Karolina i Zbyś zejdą na drogę miłej konwersacji i jakże zacnej przyjaźni. No nic co się odwlecze to nie uciecze, bo ja i moja wyobraźnia już widzi jak Zbigniew używa na niej marchewki:)
    Ciągle nie mogę się pozbyć z głowy widoku Pati obciągającej Kubiakowi brrrr:). Do tego brudasek zostawił jej jedzenie w waginie - full wypas normalnie. Zrobił dobrze i jeszcze nakarmił!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ojojjoj
    Zmieniam zdanie jednak Winiarski jest mistrzem wchodzenia w dziwnych sytuacjach. Dzięwczęta jak dlamnie temat marchewek możr\=e się ciągnąć do usranej śmierci!:)
    Bosko bosko bosko !
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przepraszam że tak późno o tym informuję bo rozdział pojawił sie dość dawno ale jakoś nie miałam wolnej chwili
      A więc nominowałam WAS do LIEBSTER AWARDS
      Więcej na http://wlochy-to-moj-nowy-dom.blogspot.com/
      Jeśli już zauważyłaś zignoruj
      A jeśli nie to zapraszam
      POZDRAWIAM
      WINIAROWA

      Usuń
  12. Patka "omotała" Dzika, a Karola puki co się przekomarza ze Zbychem, ale kto się czubi ten się lubi. Oboje są siebie warci, a czasami i nadają na tych samych falach. Zawody miss mokrego podkoszulka dla Karoliny jak widać skończyły by się lepiej jakby nie zapomniała o ubraniu całej garderoby, a tak Zbyszek pocieszył oko :P
    Kurek dla biednego Rucka to nie ma serca. Nie dość, że go przyprawił o makijaż to jeszcze wmówił, że zaspał na trening.
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Marchewka przebiła wszystko!

    OdpowiedzUsuń
  14. Karo i Zbysiu rozmawiali normalnie, wysłuchali siebie nawzajem? :O Nie wierzę! xd
    No ale, za kolorowo być nie mogło dlatego Zbyś musiał coś wywinąć ;p
    Watek marchewki jest git! :D
    Dziku i Pati zaczynają mnie przerażać ;d
    A Kurek nie miał litości dla biednego Rucka ;p Ale przyznam, że nieźle to z Pitem wymyślili :D Teraz nasz Orzeł będzie powodem śmiechu chłopaków zapewne ;d
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  15. W końcu i ja dotarłam do końca swoich zaległości na Waszym blogu. Muszę przyznać, że to, co wyczyniają bliźniaczki przyprawiło mnie już o niejedną salwę śmiechu. Oj, Wy to potraficie poprawić humor swoim opowiadaniem. No cóż, będę starała się czytać na bieżąco. Życzę dużo weny i kolejnych zabawnych pomysłów. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja pierdziele, rozwaliłyście mnie na łopatki. Siedzę i płaczę ze śmiechu.
    Seans w sali kinowej z Kubiakiem udany, pomimo tego, iż pewien parszywiec postanowił się wjebać, gdzie nie proszą. Eghh jak ja bym tego szczura wykastrowała, bo kolejnej jego dawki mój żołądek może nie przetrzymać i zwrócić swą zawartość najlepiej na jego włości! :P
    Przebiegła bestyja z tego Bartmana! Nie spodziewałam się xD A Winiar z tą marchewą, to miejscami mnie irytuje, ale cóż poradzić, jak to taki zbereźnik, jak się patrzy xD
    Wybaczcie, że tak późno, ale teraz będę już na bieżąco! ;*
    Ściskam Was moje kochane dzieweczki!
    Wasza, Happciness z KWA <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie wiem, skąd czerpiecie pomysły, ale efekt jest tak zajebisty, że sama tego nie ogarniam :D
    Tak fajnie się to czyta, z takim luzem i wgl. Widzę, że Zbychniał jednak przekonał się do rudych :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Hahahahaha o dziewczyny! Poezja hahahaha :D Zawsze po odcinku u Was śmieję się jak debilka :D

    OdpowiedzUsuń