- Już się wykąpałeś? – zapytał zdziwiony Włodarczyk, kiedy ujrzał wychodzącego z łazienki Fabiana. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że ów rozgrywający dziesięć sekund temu dopiero tam wszedł. – Stary, ale masz tempo!
- Nie, no coś Ty! Szampon mi się skończył. Nie masz, żeby pożyczyć?
- Sorry, Fabio, mi też się skończył, ale jeszcze nie zdążyłem się zaopatrzyć w nowy, bo tu – w Spale, jest za drogo, a do sklepiku mi się nie chce iść. Poza tym, na dole w kiosku i tak nie ma tego, co ja chcę. – skwitował najnowszy nabytek Anastasiego.
- W Spale za drogo? To czego Ty używasz, kurwa?
- A taki tam, Familijny z Polleny za niecałe dwa zeta. – wymruczał pod nosem, włączając na swoim laptopie pasjansa. Tak, ta pra-pradawna gierka była jego ulubioną i dzień bez ułożenia choćby jednej talii, był dla niego dniem straconym.
- Nie mam pytań, człowieku. – odrzekł zrezygnowany, opuszczając bezwiednie swoje długie dłonie wzdłuż ciała. - Wszy Ci się od niego jeszcze nie zalęgły? – zadrwił.
- Spoko wodza, lepiej mieć taki, niż nie mieć go wcale i świecić tłustymi kłakami bardziej, niż żarówki ledowe na hali. – odgryzał się przyjmujący PGE Skry.
- Te, Włodzio, nie zagalopowałeś się czasami za daleko z tymi spostrzeżeniami? – podparł się pod boki i wbił morderczy wzrok w kumpla z room’u.
- A, bo Ty wszystko zawsze na poważnie bierzesz… Wyczilluj, Drzyzga!
- Sam wyczilluj! Lepiej rusz te swoje piękne dwa półdupki i załatw mi jakiegoś płynnego czyściciela włosów, bo nie zamierzam paradować po korytarzu w ręczniku.
- No przecież zawsze możesz go zdjąć i iść bez. – zachichotał radośnie Wojtuś. – Byłoby ciekawie.
- Wypierdalaj, i to w podskokach! – młodszy z synów słynnego komentatora, rzucił w niego poduszką, która do tej pory leżała sobie spokojnie na jego posłaniu, czym automatycznie sprawił, że klapa od wojtkowego laptopa zamknęła się z hukiem.
- Kurwa, uważaj trochę, Fredziu! Wiesz, ile dałem za to cacko? – fuknął z irytacją.
- Jeśli tyle, co za swój szampon, to ja dziękuję bardzo. Wolę żyć bez kompa. – parsknął śmiechem i z bezsilności opadł na łóżko.
- Bardzo śmieszne. Wiesz, co? Będę tak dobrym kolegą i, kurwa, pójdę Ci po ten specyfik. Masz jeszcze jakieś specjalne życzenia?
- Tak, tak! Najlepiej, jakby był z L’Orèala, do włosów suchych i łamliwych. A, i nie pogardziłbym również odżywką.
- Gorzej niż z babą… - podsumował Fabisia, wywracając teatralnie oczętami po wyjściu z ich lokum.
Osobnik o inicjałach WW czuł się w tym momencie jak mitologiczny wysłannik bogów - Apollo; jak polski żołnierz na misji w Afganistanie; jak Anatol, który szukał miliona, złotego runa, czy chuj jeden raczy wiedzieć, czego jeszcze. Pukał do wielu drzwi, lecz w większości przypadków pocałował tylko klamkę; każdy normalny siatkarz o tej porze futrował smakowite mięsko i pożywne warzywka w stołówce, a nie czekał z otwartymi ramionami na takich odludków, którzy poszukują przyborników higienicznych. Owszem, byli też tacy, którzy otworzyli, ale kategorycznie odmówili pomocy, nagle potrzebującemu Fabiankowi. Rzeczywiście, gdyby pożyczyli mu ten naparstek gęstej, zapachowej mazi, czasami włosy mogłyby im z głów powylatywać! Zatem reasumując, nowemu Skrzatowi zostało do obczajenia już tylko jedno pomieszczenie; ale tu nie musiał się wysilać na jakiekolwiek dobijanie i pukanie, bo wrota były jak szeroko otwarte i wręcz same zapraszały do przekroczenia skromnych progów. Tak też zrobił Wojciech; wparował bez zbędnego zastanawiania się, wziął z łazienkowej półki plastikową buteleczkę i pobiegł do umierającego z nudów Drzyzgi.
- Mam! – wykrzyczał zziajany, jak wiejski pies po nocnym ruchaniu wszystkich okolicznych suczek.
- No i git. O, mój ulubiony L’Orèal! Dzięki. – odparł zadowolony rozgrywający i czym prędzej zniknął za drzwiami kafelkowego pomieszczenia, w celu zażycia upragnionej kąpieli.
- No! Wreszcie będzie trochę spokoju, kuźwa! Chodźcie, kochane pasjansiki do wujka Wojtusia! – zakasał ręce i zabrał się za komputerowe układanie kart. Jego chwila relaksu skończyła się po półgodzinie, kiedy to Drzyzguś wyskoczył z łaźni jak poparzony.
- Co to kurwa jest?!
- O w mordę! Co Ci się stało? – Wojti podniósł wzrok znad swojego sprzętu i patrzył w osłupieniu, z rozdziawioną papą na towarzysza.
- Jeszcze się pytasz?! Coś Ty mi, kurwa, przyniósł? – zaczął krzyczeć swoim miękkim głosem.
- No jak to, co? To, co chciałeś. Szampon. – spokojnie odpowiadał mu Włodarczyk.
- Ale, kurwa, nie koloryzujący!
- A to już nie moja wina, ja w środku tubki nie siedzę. – bronił się zawzięcie, chwytając wszelkich możliwych alternatywnych odpowiedzi.
- Nie bądź taki mądry! Widzisz, co mam teraz przez Ciebie na głowie? – fukał ze złością.
- Ano widzę, ognistą czerwień. – odrzekł i wybuchł niepohamowanym śmiechem.
- Nie śmiej się tak, idioto! Skąd to kurwa wziąłeś?!
- Szczerze to nie wiem, bo pokój był otwarty i pusty, ale sądząc po ilości damskich kosmetyków spoczywających w tamtejszej łazience, śmiem przypuszczać, że bliźniaczek. – wyrzucił z siebie z zawrotną prędkością.
- Nie żyjesz! Kurwa, nie żyjesz! – Fabian rzucił się w pogoń za biednym Włodarczykiem, który z ledwością zdążył chwycić klamkę i wybiec poza teren tego lokalu. – Zapierdole Cię, słyszysz?!
- Misiu, no to jak będzie? – mruknęłam mu zachęcająco do ucha.
- Ekhem, no wiesz, nigdy nie myślałem o Tobie w ten sposób.
- W jaki? – dopytywałam, mierzwiąc dłonią jego gęste włosy, które z każdą kolejną sekundą przeobrażały się w artystyczny nieład.
- Jesteś ode mnie dużo młodsza. – odrzekł niepewnie. – Jesteś… jeszcze dzieckiem. – dodał.
- Może i nie mam osiemnastu lat, ale na technikach masażu erotycznego znam się lepiej, niż etatowa dziwka. Poza tym, za kilka dni będę obchodzić urodziny, więc wiesz… - mrugnęłam oczkiem.
- Cholera, sam już nie wiem. – podrapał się po głowie, chcąc odwlec w czasie udzielenia odpowiedzi. – A jak ktoś się o tym dowie?
- Niby kto? Widzisz tu jeszcze kogoś oprócz nas?
- Oko Wielkiego Brata patrzy… - zaczął powątpiewać.
- Nie, to nie! Miałam szczere chęci, ale jeśli wolisz oglądać ten beznadziejny film i marnować swój już i tak podupadły wzrok, to proszę bardzo. – fuknęłam obrażona, po czym podniosłam swój zad z jego cielska i chciałam ruszyć w kierunku wyjścia.
- Zaczekaj! – złapał mnie energicznie za rękę i pociągnął w swoją stronę, przez co wylądowałam z powrotem na jego wielkich kolanach. A raczej na czymś twardym, ale kolan, to to mi nie przypominało. – Mówisz, że jesteś dobra w te klocki? – uśmiechnął się łobuzersko.
- Najlepsza! – odpowiedziałam z ogromną pewnością siebie, podczas poprawiania cycków, które lada moment wylądowałyby poza granicami materiałowego cyckonosza. Cholera, no nie moja wina, że matka nie chce mi dać siana na zakup nowego i muszę nosić za mały o dwa rozmiary, którego używałam jeszcze w piątej klasie podstawówki. Ale w gruncie rzeczy, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – przynajmniej mam czym kusić mężczyzn.
- No, to dajesz, maleńka. Pokaż, co potrafisz. – uśmiechnął się półgębkiem i rozsiadł się wygodnie w fotelu, zakładając ręce za makówkę.
- Się robi. – zeskoczyłam z jego umięśnionych ud i zsunęłam się do parteru, dobierając się powoli do sportowych spodenek. Wyjęłam z bordowych bokserek pałkę Michałka i aż mi zaparło dech w cycach, bo mimo moich przypuszczeń, był nawet pokaźnych rozmiarów! No, może nie takich, jak kutasik Bartmana, ale wielkością nie grzeszył! Wykonałam kilka energicznych ruchów dłonią, okalając kubiakowego wacka, a chwilę później włączyłam do gry swój zwinny języczek i nabrzmiałe usta. Kątem oka spoglądałam na twarz Miśka, która wyrażała podniecenie, ekscytację i mega przyjemność – tak mi się przynajmniej wydawało, że akurat to wyrażała. Mruczał coś ponętnie raz po raz, kładąc, swoją równie wielką łapę, na mojej łepetynie. Jako profesjonalistka w swoim fachu, nie omieszkałam ominąć nawet najmniejszego skrawka jego pałki, powodując tym samym niekontrolowane ruchy siatkarza na fotelu. I kiedy syczał przez zaciśnięte zęby z rozkoszy, kiedy krew buzowała w jego najaktywniejszym członku, kiedy był bliski ekstazy świętego Judy Tadeusza, nagle otworzyły się drzwi do sali kinowej.
- Halo? Panie Kubiak? – o, kurwa! Patałach z recepcji we własnej osobie! Michu szybko się zerwał i zaczął poprawiać galoty, następnie zarzucając na swoje krocze bluzę. Wiadomo, namiot mu się nie złożył, mimo strachu i zakłopotania, jakie w tym momencie odczuwał. Wręcz przeciwnie, parówa wydłużyła mu się bardziej, niż nos Pinokia, kiedy kłamał. Zastępca melepety zbliżał się do nas nieuchronnie, a my nie wiedzieliśmy, co ze sobą począć. Gdybym nie była taka młoda, odpowiedziałabym, że dziecko.
- Kurwa, Pati, chowaj się! – wycedził pośpiesznie.
- Ale, kuźwa, gdzie? – odparłam w zdenerwowaniu, tkwiąc cały czas na zimnej podłodze przed jego fotelem.
- Nie wiem, kurwa! – warknął, poprawiając bluzę spoczywającą na jego udach.
- Panie Michale, słyszy mnie pan? – dopytywał coraz bardziej intensywny głos chłopczyka z sali recepcyjnej.
- Tak, tak, słyszę. Tylko ten film mnie tak wciągnął, że nawet nie zauważyłem, jak tutaj wszedłeś. – wydukał z siebie ostatnim tchnieniem, a ja nadal nie wiedziałam, jak mam się przed nim ulotnić. Przecież nie wyparuję jak kamfora! Ferdku Kiepski, Ty miałeś kiedyś czapkę niewidkę, może mi pożyczysz na chwilkę? Usiadłam na tyłku i właśnie sobie wyobraziłam wujka Oskara, który dowiaduje się o moim występku; który ze złości, wsadza mnie w rakietę i wysyła w Kosmos – z tych nerwów aż zaczęłam obgryzać paznokcie.
- No, ładne rzeczy się tu dzieją! Orgie w sali kinowej z małolatą?! Tego jeszcze nie było! A czy pan Andrea o tym wie? – zapytał.
- No chyba niee. – odpowiedział mu Kubi, przeciągając w swoim stylu ostatnią samogłoskę.
- I lepiej, żeby się nie dowiedział. – dodałam, ciskając piorunami w stronę dupka z recepcji.
- No nie wiem, nie wiem. – zaczął rozmyślać, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej i rozglądając się po wnętrzu salki. – Jak się dowie, to on wyleci z kadry na zbity pysk, a Ty razem z nim.
- A Ty co z tego będziesz miał?
- Satysfakcję i bankowo premię. – odpowiedział dumnie, podśmiechując się szyderczo pod nosem, który notabene przypominał wielką, ziemniaczaną bulwę na wiejskim bazarku.
- Na Twoim miejscu nie byłbym taki pewny, koleś.
- Bo?
- Bo jajco! Za podglądanie gości Spały i kapusiowanie stracisz posadkę prędzej, niż Ci się wydaje, ale nie, Tobie się premia marzy, idioto! – skwitował Kubiś.
- Jeszcze się zdziwisz, siatkarzyku, kto tu będzie miał rację. – odgrywał się, podskakując do przyjmującego.
- Na pewno nie Ty, bandzwole jeden! – wtrąciłam. – Dobra, załatwimy to w inny sposób. – widząc, że panowie zaraz skoczą sobie do gardeł, wkroczyłam do akcji. – Pamiętasz, że jesteśmy dziś wieczorem umówieni na spotkanie? – zwróciłam się do chłopaczyny.
- No, pamiętam i co z tego?
- Zrobię Ci to, co przed chwilą Michałowi i będziemy kwita, ok? – spojrzałam na niego, wyczekując odpowiedzi. Dzikowi mało co oczy nie wyskoczyły z orbit, kiedy to usłyszał i zaraz dołączył do rozmowy.
- Patka, coś Ty, oszalała? Nie wdawaj się w jakieś niesnaski z nim!
- Spokojnie, Kubulku, nad wszystkim panuję! Działam w imię Twojego i swojego dobra. – puściłam mu perskie oczko i zwróciłam się do recepcjonisty. - Długo jeszcze będziesz się nad tym zastanawiał?!
- Trzy, albo idę o wszystkim powiedzieć Anastasiemu.
- Chyba Cię suty pieką! Za trzy, to musielibyśmy się tu nieźle gzić, a to był tylko zwykły, niewinny lodzik! – zaprotestowałam.
- Jasne, jasne, widziałem, jak on był niewinny! Dobra, niech stracę, dwa. – wyszedł ze swoją propozycją kolejny raz.
- Stoi. – zgodziłam się szybko, na co Michał szturchnął mnie nerwowo łokciem.
- Stać to mi dopiero będzie. – hotelowy boy się rozmarzył i uśmiechnął dumnie.
- To się jeszcze okaże. – prychnęłam. – Widzimy się o 20:00 przy tej niebieskiej ławeczce obok parku.
- Będę punktualnie, maleńka. – zakasał ręce i szczerzył uzębieniem.
- A teraz zjeżdżaj, muszę skończyć to, co zaczęłam! – rozkazałam pipolowi, na co posłusznie wyszedł z sali.
- Ej, Pati, ale Ty chyba nie mówiłaś serio? – zapytał przejęty Kubiak.
- Zależy co masz na myśli. – odpowiedziałam ponętnym głosem, siadając ponownie na jego kolanach i wodząc dłońmi po jego torsie.
- No, że Ty i on…
- Oszalałeś?! Nie chcę mieć nic wspólnego z tym pastuchem, a już tym bardziej ani mi się śni go dotykać! On jest sztywny jak widły w gnoju! – oznajmiłam stanowczo, podrywając się na miśkowych udach.
- To jak chcesz to zrobić? Przecież nas wyda trenerowi!
- Nie bój żaby, Dziku! Patinson ma wszystko pod kontrolą! – uśmiechnęłam się szelmowsko. – A teraz nie bądź jak ta kłoda, tylko rozsiądź się wygodnie.
- Po co? Przecież ten film sensacyjny się już kończy.
- Ale erotyczny się dopiero zaczyna!
Czy ten felerny dzień mógłby się kiedyś skończyć? Czy wszyscy się na mnie uwzięli? Nie dość, że w windzie dokonałam aktu onanizacji - przynajmniej w mniemaniu Michała - z ogródkowym warzywem, to w dodatku na stołówce w ramach zdrowego deseru zaproponowali nam soczystą marchewkę, oczywiście nie zapominając o zapodaniu "Marchewkowego pola" kultowego Lady Pank. Powinnam się dziwić, że wszyscy, poza Winiarem, gapili się na mnie jak na paralityczkę? Bo kto normalny reaguje na warzywo jak na jadowitego węża, rzuca nim o podłogę i odprawia rytualny taniec na jego fakturze? Tak, tak potrafi tylko Karolina Kaczmarczyk. O, Pomarańczowy Korzeniu, władco marchewkowego królestwa, zlituj się nad moją biedną duszyczką!
Wytorpedowałam ze stołówki od razu po podaniu deserku. W ogóle nie zwróciłam uwagi na brak mojej walniętej siostrzyczki i puste miejsce przy stoliku mistrza browarnictwa. Nic się nie liczyło, no, prócz braku marchwi i tak szerokiego uśmiechu niebieskookiego, że na dzień dobry pochłonąłby stół z zawartością za jednym zamachem. A to niby mnie porwali z cyrku, najprawdopodobniej tłukąc się z niedźwiedziami.
Pomimo nieubłagalnie zbliżającej się godziny dwudziestej, grzało normalnie jak na Bałkanach. Woda w niewielkim brodziku wręcz parowała, kwiatki usychały z pragnienia, trawa przybierała z minuty na minutę żółtawy odcień. Do pełni szczęścia brakowało tylko topiącego się asfaltu. Szkoda, że nie zaczął zmieniać stanu skupienia podczas pobytu pani Asieńki, może skończyłaby w rowie, a nie na Zbysiowej podłodze z połamanymi paznokciami. I skąd, ja wcale nie życzę źle "koleżance", ja tylko sobie gdybam!
Po kilku minutach brodzenia po terenie spalskiego ośrodka zaczęłam się zastanawiać, po co ja w ogóle wyszłam. Słońce napierdalało promieniami jak cholera, leciał ze mnie pot jak woda po ścianach kabiny prysznicowej, a balsam do ciała z kakaowego zapachu przeobraził się w zapach gnijącego jabłka.
Zzipana jak po kilkuminutowym biegu, przysiadłam na niebieskiej ławeczce przy parku. Łapanie powietrza było coraz trudniejsze, a mi coraz trudniej było odpędzić od siebie myśl, że to raczej z moimi drogami oddechowymi jest coś nie tak, bo inni jakoś dają radę i nie świszczą, starając się przebić świstaki. W dodatku przypałętał się jakiś konus o kościach przykrytych skórą zamiast normalnego ciała i piwnych oczach z wkurwiającymi ognikami. Byłoby okej, gdyby pogapił się na mnie i przelazł dalej. Ale nie, musiał się przysiąść, musiał się patrzeć wprost w mój dekolt, musiał zmniejszać odległość między nami na tej cholernej ławce!
- Liczysz na szybki wpierdol, chłoptasiu? - iście zirytowana, zmrużyłam oczy, piorunując go wzrokiem. Problem w tym, że w ogóle się nie przejął, ba!, wyciągnął usta w takim samym uśmiechu co Winiarski na stołówce.
- Podczas wykonywania swojej roboty też będziesz taka agresywna? Już mi się podoba!
- Jedyną robotą, jaką mogę wykonać, jest wybicie ci tych żółtawych zębów i zakopanie ich pod najbliższą topolką.
- Ostra - wymruczał, przeciągając cholernie wkurwiająco literkę "r". - Lubię takie! To kiedy zaczynasz?
- Co? Wybijanie twoich siekaczy?
- Głupiutka - jego palec błyskawicznie znalazł się na moim policzku, przejeżdżając przez całą jego długość. - Wiesz, że ładnie się ubrałaś jak na taką okazję?
- Faktycznie, krew się tak szybko nie zmyje, o ile w ogóle.
- Sperma i trawa z kolan również.
Nie wiedziałam, dlaczego moje usta na przemian zamykały się i gwałtownie otwierały, dlaczego oczy przybrały postać pięciozłotówek, przy czym źrenice zajęły co najmniej dziewięćdziesiąt procent ich objętości, dlaczego krew zaczęła się we mnie gotować. To przez tę trawę na kolanach, na bank!
- Akurat nikt nie idzie. Może już wykonasz przynajmniej połowę roboty? - miałam ochotę rzygać nawet tą niezjedzoną marchewką, jakimś cudem znajdującą się w moim żołądku, kiedy bezceremonialnie położył moją dłoń na swoim twardniejącym kroczu. Powinnam się już bać?
- Przepraszam cię bardzo, ale o czym ty do mnie, kurwa, mówisz?!
- Jak to o czym? O rekompensacie za salę kinową. Dwa szybkie lodziki i zasznurowuję usta.
- Słucham?! - zaczęłam się łudzić, że chodziło mu o takie mleczne lody. Nie, to i tak ma drugie dno. - Zapomnij!
- Tak nagle zmieniłaś nastawienie? Ciekawe, czy Anastasiemu się spodoba, kiedy mu powiem, że ciągnęłaś czołowemu przyjmującemu kadry!
Zamurowało mnie. Naprawdę. Już nawet wymioty przestały mi podchodzić do gardła, jedynie sprzeczne myśli opanowały całą galaretę skrytą pod czaszką. Wyjścia są dwa - albo ktoś był tak zabawny i dosypał mi jakiegoś gówna do napoju, przez co zrobiłam to, o czym mówił ten goguś, albo moja siostra miała tak zajebisty pomysł, ażeby zadowolić Michałka w sali kinowej. I sama nie wiedziałam, która możliwość byłaby bardziej prawdopodobna.
- Musiałeś mnie pomylić z siostrą bliźniaczką! - wyjąkałam, jednak na nim nie zrobiło to żadnego wrażenia.
- Serio? Będziesz się siostrunią tłumaczyć? Daruj sobie! I niby również przypadkowo znalazłaś się na tej ławce, akurat o dwudziestej? Mnie w konia tak łatwo nie wyrolujesz! Albo lodziki, albo ty i szanowny pan Kubiak wylatujecie ze Spały, a on również z kadry, na zbity pysk!
To było coś o wiele gorszego niż znajdowanie się między młotem a kowadłem. Tu nawet nie chodziło o mnie. Tu raczej chodziło o nas dwie, o Michała. Jak Andrea naprawdę się o tym dowie? A jak Oskar się o tym dowie? Przejebane i w domu, i tutaj. O ile słowo "tutaj" będzie jeszcze aktualne i nie zamieni się na jakiś obóz przetrwania.
Trzęsłam się jak gacie na wietrze, z kompletną pustką w głowie. Z jednej strony to tylko chwilka, może nawet przyjemna, z drugiej okropieństwo, że mam to zrobić za siostrę, w dodatku jakiemuś konusowi z pryszczem na pryszczu i o anorektycznej budowie.
- Mogłabyś się pośpieszyć z decyzją? Jaja mi marzną - że niby w pełnym słońcu? Zrozumiałam aluzję dopiero po spojrzeniu na jego krocze. Sukinsyn już sobie spodnie rozpiął!
Wahałam się. I wahałabym się jeszcze długo, gdyby nie przebiegający obok - Boże, czemu akurat on?! - Bartman z białymi słuchawkami oplatającymi uszy. Nie zwlekałam nawet sekundy. Machinalnie otworzyłam usta i zaczęłam drzeć się tak, że wszelkie szyby na dzień dobry mogłyby zakończyć swój przedmiotowy żywot, tym bardziej po dołożeniu ryku. Już nawet nie udawałam wycia. Ja naprawdę beczałam. Chyba z bezsilności.
Młody cwaniak od razu załapał, co chce swoim zachowaniem osiągnąć, łypnął tylko na mnie z pogardą, wysyczał coś w stylu "Ja tak tego nie zostawię" i pędem puścił się w stronę lasu. W sumie dobrze. Już wolałam zapatrzonego w siebie Zbysia niż chętnego na lodzika pryszczatego. Albo i niedobrze, bo sprawa nadal niewyjaśniona.
- Jezu, co się stało?! - ściągnął źródło muzyki z narządu słuchu i przysiadł się obok, niemrawo starając się objąć mnie ramieniem. - Czy to nie był ten pizduś z recepcji?
- On... on chciał rekompensaty - chlipnęłam, podciągając kolana pod brodę.
- Jakiej rekompensaty? O co chodzi?
- Miałam go zadowolić, w innym wypadku wydałby moją siostrę i Kubiaka.
- I tak nie rozumiem.
- To zapytaj swojego przyjaciela, czy było mu dobrze, kiedy Patrycja mu ciągnęła. Wtedy zrozumiesz.
Powiem jeszcze tyle, że nie podoba mi się to, co się obecnie dzieje w naszej Reprezentacji. Oby Anastasi wiedział, co robi...
Caroline: Wątków miłosnych miało nie być i nie będzie. Ale o erotycznych nic nie wspominałyśmy. :P Oj no, czasami trzeba dorzucić trochę pikanterii, żeby było ciekawiej. :D
Wiem, że czas na młodszych, wiem, że Krzysiek nie ma już dwudziestu kilku lat, ale nie wyobrażam sobie reprezentacji bez niego, jeszcze nie teraz.
Czy tylko mi się wydaje, że z tą kadrą jest coraz gorzej?
Czas się pomału żegnać z Polską... :c
- Nie, no coś Ty! Szampon mi się skończył. Nie masz, żeby pożyczyć?
- Sorry, Fabio, mi też się skończył, ale jeszcze nie zdążyłem się zaopatrzyć w nowy, bo tu – w Spale, jest za drogo, a do sklepiku mi się nie chce iść. Poza tym, na dole w kiosku i tak nie ma tego, co ja chcę. – skwitował najnowszy nabytek Anastasiego.
- W Spale za drogo? To czego Ty używasz, kurwa?
- A taki tam, Familijny z Polleny za niecałe dwa zeta. – wymruczał pod nosem, włączając na swoim laptopie pasjansa. Tak, ta pra-pradawna gierka była jego ulubioną i dzień bez ułożenia choćby jednej talii, był dla niego dniem straconym.
- Nie mam pytań, człowieku. – odrzekł zrezygnowany, opuszczając bezwiednie swoje długie dłonie wzdłuż ciała. - Wszy Ci się od niego jeszcze nie zalęgły? – zadrwił.
- Spoko wodza, lepiej mieć taki, niż nie mieć go wcale i świecić tłustymi kłakami bardziej, niż żarówki ledowe na hali. – odgryzał się przyjmujący PGE Skry.
- Te, Włodzio, nie zagalopowałeś się czasami za daleko z tymi spostrzeżeniami? – podparł się pod boki i wbił morderczy wzrok w kumpla z room’u.
- A, bo Ty wszystko zawsze na poważnie bierzesz… Wyczilluj, Drzyzga!
- Sam wyczilluj! Lepiej rusz te swoje piękne dwa półdupki i załatw mi jakiegoś płynnego czyściciela włosów, bo nie zamierzam paradować po korytarzu w ręczniku.
- No przecież zawsze możesz go zdjąć i iść bez. – zachichotał radośnie Wojtuś. – Byłoby ciekawie.
- Wypierdalaj, i to w podskokach! – młodszy z synów słynnego komentatora, rzucił w niego poduszką, która do tej pory leżała sobie spokojnie na jego posłaniu, czym automatycznie sprawił, że klapa od wojtkowego laptopa zamknęła się z hukiem.
- Kurwa, uważaj trochę, Fredziu! Wiesz, ile dałem za to cacko? – fuknął z irytacją.
- Jeśli tyle, co za swój szampon, to ja dziękuję bardzo. Wolę żyć bez kompa. – parsknął śmiechem i z bezsilności opadł na łóżko.
- Bardzo śmieszne. Wiesz, co? Będę tak dobrym kolegą i, kurwa, pójdę Ci po ten specyfik. Masz jeszcze jakieś specjalne życzenia?
- Tak, tak! Najlepiej, jakby był z L’Orèala, do włosów suchych i łamliwych. A, i nie pogardziłbym również odżywką.
- Gorzej niż z babą… - podsumował Fabisia, wywracając teatralnie oczętami po wyjściu z ich lokum.
Osobnik o inicjałach WW czuł się w tym momencie jak mitologiczny wysłannik bogów - Apollo; jak polski żołnierz na misji w Afganistanie; jak Anatol, który szukał miliona, złotego runa, czy chuj jeden raczy wiedzieć, czego jeszcze. Pukał do wielu drzwi, lecz w większości przypadków pocałował tylko klamkę; każdy normalny siatkarz o tej porze futrował smakowite mięsko i pożywne warzywka w stołówce, a nie czekał z otwartymi ramionami na takich odludków, którzy poszukują przyborników higienicznych. Owszem, byli też tacy, którzy otworzyli, ale kategorycznie odmówili pomocy, nagle potrzebującemu Fabiankowi. Rzeczywiście, gdyby pożyczyli mu ten naparstek gęstej, zapachowej mazi, czasami włosy mogłyby im z głów powylatywać! Zatem reasumując, nowemu Skrzatowi zostało do obczajenia już tylko jedno pomieszczenie; ale tu nie musiał się wysilać na jakiekolwiek dobijanie i pukanie, bo wrota były jak szeroko otwarte i wręcz same zapraszały do przekroczenia skromnych progów. Tak też zrobił Wojciech; wparował bez zbędnego zastanawiania się, wziął z łazienkowej półki plastikową buteleczkę i pobiegł do umierającego z nudów Drzyzgi.
- Mam! – wykrzyczał zziajany, jak wiejski pies po nocnym ruchaniu wszystkich okolicznych suczek.
- No i git. O, mój ulubiony L’Orèal! Dzięki. – odparł zadowolony rozgrywający i czym prędzej zniknął za drzwiami kafelkowego pomieszczenia, w celu zażycia upragnionej kąpieli.
- No! Wreszcie będzie trochę spokoju, kuźwa! Chodźcie, kochane pasjansiki do wujka Wojtusia! – zakasał ręce i zabrał się za komputerowe układanie kart. Jego chwila relaksu skończyła się po półgodzinie, kiedy to Drzyzguś wyskoczył z łaźni jak poparzony.
- Co to kurwa jest?!
- O w mordę! Co Ci się stało? – Wojti podniósł wzrok znad swojego sprzętu i patrzył w osłupieniu, z rozdziawioną papą na towarzysza.
- Jeszcze się pytasz?! Coś Ty mi, kurwa, przyniósł? – zaczął krzyczeć swoim miękkim głosem.
- No jak to, co? To, co chciałeś. Szampon. – spokojnie odpowiadał mu Włodarczyk.
- Ale, kurwa, nie koloryzujący!
- A to już nie moja wina, ja w środku tubki nie siedzę. – bronił się zawzięcie, chwytając wszelkich możliwych alternatywnych odpowiedzi.
- Nie bądź taki mądry! Widzisz, co mam teraz przez Ciebie na głowie? – fukał ze złością.
- Ano widzę, ognistą czerwień. – odrzekł i wybuchł niepohamowanym śmiechem.
- Nie śmiej się tak, idioto! Skąd to kurwa wziąłeś?!
- Szczerze to nie wiem, bo pokój był otwarty i pusty, ale sądząc po ilości damskich kosmetyków spoczywających w tamtejszej łazience, śmiem przypuszczać, że bliźniaczek. – wyrzucił z siebie z zawrotną prędkością.
- Nie żyjesz! Kurwa, nie żyjesz! – Fabian rzucił się w pogoń za biednym Włodarczykiem, który z ledwością zdążył chwycić klamkę i wybiec poza teren tego lokalu. – Zapierdole Cię, słyszysz?!
Patrycja
Mina Kubiaka była w tym momencie więcej warta, niż trafiona szóstka w totka! Jego oczy, na pozór niebieskie, teraz przybrały barwę lekko zielonkawą; policzki zaszły rumieńcem; tętno serca przyśpieszyło, co zresztą dało się zauważyć i przede wszystkim odczuć, no bo przecież byłam do niego przyklejona jak ta mucha w smole. Film przestał go już interesować, a półmrok dodawał tej całej sytuacji pikanterii i smaczku. Kubiakowe paczadła były bardziej rozbiegane niż stado czerwonych mrówek, po uprzednim wetknięciu kija w ich kopiaste królestwo, a na twarzy wymalowała się konsternacja pomieszana z niezdecydowaniem.- Misiu, no to jak będzie? – mruknęłam mu zachęcająco do ucha.
- Ekhem, no wiesz, nigdy nie myślałem o Tobie w ten sposób.
- W jaki? – dopytywałam, mierzwiąc dłonią jego gęste włosy, które z każdą kolejną sekundą przeobrażały się w artystyczny nieład.
- Jesteś ode mnie dużo młodsza. – odrzekł niepewnie. – Jesteś… jeszcze dzieckiem. – dodał.
- Może i nie mam osiemnastu lat, ale na technikach masażu erotycznego znam się lepiej, niż etatowa dziwka. Poza tym, za kilka dni będę obchodzić urodziny, więc wiesz… - mrugnęłam oczkiem.
- Cholera, sam już nie wiem. – podrapał się po głowie, chcąc odwlec w czasie udzielenia odpowiedzi. – A jak ktoś się o tym dowie?
- Niby kto? Widzisz tu jeszcze kogoś oprócz nas?
- Oko Wielkiego Brata patrzy… - zaczął powątpiewać.
- Nie, to nie! Miałam szczere chęci, ale jeśli wolisz oglądać ten beznadziejny film i marnować swój już i tak podupadły wzrok, to proszę bardzo. – fuknęłam obrażona, po czym podniosłam swój zad z jego cielska i chciałam ruszyć w kierunku wyjścia.
- Zaczekaj! – złapał mnie energicznie za rękę i pociągnął w swoją stronę, przez co wylądowałam z powrotem na jego wielkich kolanach. A raczej na czymś twardym, ale kolan, to to mi nie przypominało. – Mówisz, że jesteś dobra w te klocki? – uśmiechnął się łobuzersko.
- Najlepsza! – odpowiedziałam z ogromną pewnością siebie, podczas poprawiania cycków, które lada moment wylądowałyby poza granicami materiałowego cyckonosza. Cholera, no nie moja wina, że matka nie chce mi dać siana na zakup nowego i muszę nosić za mały o dwa rozmiary, którego używałam jeszcze w piątej klasie podstawówki. Ale w gruncie rzeczy, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – przynajmniej mam czym kusić mężczyzn.
- No, to dajesz, maleńka. Pokaż, co potrafisz. – uśmiechnął się półgębkiem i rozsiadł się wygodnie w fotelu, zakładając ręce za makówkę.
- Się robi. – zeskoczyłam z jego umięśnionych ud i zsunęłam się do parteru, dobierając się powoli do sportowych spodenek. Wyjęłam z bordowych bokserek pałkę Michałka i aż mi zaparło dech w cycach, bo mimo moich przypuszczeń, był nawet pokaźnych rozmiarów! No, może nie takich, jak kutasik Bartmana, ale wielkością nie grzeszył! Wykonałam kilka energicznych ruchów dłonią, okalając kubiakowego wacka, a chwilę później włączyłam do gry swój zwinny języczek i nabrzmiałe usta. Kątem oka spoglądałam na twarz Miśka, która wyrażała podniecenie, ekscytację i mega przyjemność – tak mi się przynajmniej wydawało, że akurat to wyrażała. Mruczał coś ponętnie raz po raz, kładąc, swoją równie wielką łapę, na mojej łepetynie. Jako profesjonalistka w swoim fachu, nie omieszkałam ominąć nawet najmniejszego skrawka jego pałki, powodując tym samym niekontrolowane ruchy siatkarza na fotelu. I kiedy syczał przez zaciśnięte zęby z rozkoszy, kiedy krew buzowała w jego najaktywniejszym członku, kiedy był bliski ekstazy świętego Judy Tadeusza, nagle otworzyły się drzwi do sali kinowej.
- Halo? Panie Kubiak? – o, kurwa! Patałach z recepcji we własnej osobie! Michu szybko się zerwał i zaczął poprawiać galoty, następnie zarzucając na swoje krocze bluzę. Wiadomo, namiot mu się nie złożył, mimo strachu i zakłopotania, jakie w tym momencie odczuwał. Wręcz przeciwnie, parówa wydłużyła mu się bardziej, niż nos Pinokia, kiedy kłamał. Zastępca melepety zbliżał się do nas nieuchronnie, a my nie wiedzieliśmy, co ze sobą począć. Gdybym nie była taka młoda, odpowiedziałabym, że dziecko.
- Kurwa, Pati, chowaj się! – wycedził pośpiesznie.
- Ale, kuźwa, gdzie? – odparłam w zdenerwowaniu, tkwiąc cały czas na zimnej podłodze przed jego fotelem.
- Nie wiem, kurwa! – warknął, poprawiając bluzę spoczywającą na jego udach.
- Panie Michale, słyszy mnie pan? – dopytywał coraz bardziej intensywny głos chłopczyka z sali recepcyjnej.
- Tak, tak, słyszę. Tylko ten film mnie tak wciągnął, że nawet nie zauważyłem, jak tutaj wszedłeś. – wydukał z siebie ostatnim tchnieniem, a ja nadal nie wiedziałam, jak mam się przed nim ulotnić. Przecież nie wyparuję jak kamfora! Ferdku Kiepski, Ty miałeś kiedyś czapkę niewidkę, może mi pożyczysz na chwilkę? Usiadłam na tyłku i właśnie sobie wyobraziłam wujka Oskara, który dowiaduje się o moim występku; który ze złości, wsadza mnie w rakietę i wysyła w Kosmos – z tych nerwów aż zaczęłam obgryzać paznokcie.
- No, ładne rzeczy się tu dzieją! Orgie w sali kinowej z małolatą?! Tego jeszcze nie było! A czy pan Andrea o tym wie? – zapytał.
- No chyba niee. – odpowiedział mu Kubi, przeciągając w swoim stylu ostatnią samogłoskę.
- I lepiej, żeby się nie dowiedział. – dodałam, ciskając piorunami w stronę dupka z recepcji.
- No nie wiem, nie wiem. – zaczął rozmyślać, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej i rozglądając się po wnętrzu salki. – Jak się dowie, to on wyleci z kadry na zbity pysk, a Ty razem z nim.
- A Ty co z tego będziesz miał?
- Satysfakcję i bankowo premię. – odpowiedział dumnie, podśmiechując się szyderczo pod nosem, który notabene przypominał wielką, ziemniaczaną bulwę na wiejskim bazarku.
- Na Twoim miejscu nie byłbym taki pewny, koleś.
- Bo?
- Bo jajco! Za podglądanie gości Spały i kapusiowanie stracisz posadkę prędzej, niż Ci się wydaje, ale nie, Tobie się premia marzy, idioto! – skwitował Kubiś.
- Jeszcze się zdziwisz, siatkarzyku, kto tu będzie miał rację. – odgrywał się, podskakując do przyjmującego.
- Na pewno nie Ty, bandzwole jeden! – wtrąciłam. – Dobra, załatwimy to w inny sposób. – widząc, że panowie zaraz skoczą sobie do gardeł, wkroczyłam do akcji. – Pamiętasz, że jesteśmy dziś wieczorem umówieni na spotkanie? – zwróciłam się do chłopaczyny.
- No, pamiętam i co z tego?
- Zrobię Ci to, co przed chwilą Michałowi i będziemy kwita, ok? – spojrzałam na niego, wyczekując odpowiedzi. Dzikowi mało co oczy nie wyskoczyły z orbit, kiedy to usłyszał i zaraz dołączył do rozmowy.
- Patka, coś Ty, oszalała? Nie wdawaj się w jakieś niesnaski z nim!
- Spokojnie, Kubulku, nad wszystkim panuję! Działam w imię Twojego i swojego dobra. – puściłam mu perskie oczko i zwróciłam się do recepcjonisty. - Długo jeszcze będziesz się nad tym zastanawiał?!
- Trzy, albo idę o wszystkim powiedzieć Anastasiemu.
- Chyba Cię suty pieką! Za trzy, to musielibyśmy się tu nieźle gzić, a to był tylko zwykły, niewinny lodzik! – zaprotestowałam.
- Jasne, jasne, widziałem, jak on był niewinny! Dobra, niech stracę, dwa. – wyszedł ze swoją propozycją kolejny raz.
- Stoi. – zgodziłam się szybko, na co Michał szturchnął mnie nerwowo łokciem.
- Stać to mi dopiero będzie. – hotelowy boy się rozmarzył i uśmiechnął dumnie.
- To się jeszcze okaże. – prychnęłam. – Widzimy się o 20:00 przy tej niebieskiej ławeczce obok parku.
- Będę punktualnie, maleńka. – zakasał ręce i szczerzył uzębieniem.
- A teraz zjeżdżaj, muszę skończyć to, co zaczęłam! – rozkazałam pipolowi, na co posłusznie wyszedł z sali.
- Ej, Pati, ale Ty chyba nie mówiłaś serio? – zapytał przejęty Kubiak.
- Zależy co masz na myśli. – odpowiedziałam ponętnym głosem, siadając ponownie na jego kolanach i wodząc dłońmi po jego torsie.
- No, że Ty i on…
- Oszalałeś?! Nie chcę mieć nic wspólnego z tym pastuchem, a już tym bardziej ani mi się śni go dotykać! On jest sztywny jak widły w gnoju! – oznajmiłam stanowczo, podrywając się na miśkowych udach.
- To jak chcesz to zrobić? Przecież nas wyda trenerowi!
- Nie bój żaby, Dziku! Patinson ma wszystko pod kontrolą! – uśmiechnęłam się szelmowsko. – A teraz nie bądź jak ta kłoda, tylko rozsiądź się wygodnie.
- Po co? Przecież ten film sensacyjny się już kończy.
- Ale erotyczny się dopiero zaczyna!
Karolina
Znacie może kogoś, kto z wielką chęcią wyprodukowałby mi koszulkę, ewentualnie zaprojektował cudowną zawieszkę, z którą zasuwałabym po całej Spale? Nic wielkiego, żadne artystyczne mazidło, po prostu czarny materiał - albo karton - duże, pomarańczowe warzywko i napis "Ta od marchewek". Byłabym w siódmym niebie, tak jak i moje wiecznie piekące policzki, szczególnie na widok Winiarskiego i jego komicznie ułożonych brwi.Czy ten felerny dzień mógłby się kiedyś skończyć? Czy wszyscy się na mnie uwzięli? Nie dość, że w windzie dokonałam aktu onanizacji - przynajmniej w mniemaniu Michała - z ogródkowym warzywem, to w dodatku na stołówce w ramach zdrowego deseru zaproponowali nam soczystą marchewkę, oczywiście nie zapominając o zapodaniu "Marchewkowego pola" kultowego Lady Pank. Powinnam się dziwić, że wszyscy, poza Winiarem, gapili się na mnie jak na paralityczkę? Bo kto normalny reaguje na warzywo jak na jadowitego węża, rzuca nim o podłogę i odprawia rytualny taniec na jego fakturze? Tak, tak potrafi tylko Karolina Kaczmarczyk. O, Pomarańczowy Korzeniu, władco marchewkowego królestwa, zlituj się nad moją biedną duszyczką!
Wytorpedowałam ze stołówki od razu po podaniu deserku. W ogóle nie zwróciłam uwagi na brak mojej walniętej siostrzyczki i puste miejsce przy stoliku mistrza browarnictwa. Nic się nie liczyło, no, prócz braku marchwi i tak szerokiego uśmiechu niebieskookiego, że na dzień dobry pochłonąłby stół z zawartością za jednym zamachem. A to niby mnie porwali z cyrku, najprawdopodobniej tłukąc się z niedźwiedziami.
Pomimo nieubłagalnie zbliżającej się godziny dwudziestej, grzało normalnie jak na Bałkanach. Woda w niewielkim brodziku wręcz parowała, kwiatki usychały z pragnienia, trawa przybierała z minuty na minutę żółtawy odcień. Do pełni szczęścia brakowało tylko topiącego się asfaltu. Szkoda, że nie zaczął zmieniać stanu skupienia podczas pobytu pani Asieńki, może skończyłaby w rowie, a nie na Zbysiowej podłodze z połamanymi paznokciami. I skąd, ja wcale nie życzę źle "koleżance", ja tylko sobie gdybam!
Po kilku minutach brodzenia po terenie spalskiego ośrodka zaczęłam się zastanawiać, po co ja w ogóle wyszłam. Słońce napierdalało promieniami jak cholera, leciał ze mnie pot jak woda po ścianach kabiny prysznicowej, a balsam do ciała z kakaowego zapachu przeobraził się w zapach gnijącego jabłka.
Zzipana jak po kilkuminutowym biegu, przysiadłam na niebieskiej ławeczce przy parku. Łapanie powietrza było coraz trudniejsze, a mi coraz trudniej było odpędzić od siebie myśl, że to raczej z moimi drogami oddechowymi jest coś nie tak, bo inni jakoś dają radę i nie świszczą, starając się przebić świstaki. W dodatku przypałętał się jakiś konus o kościach przykrytych skórą zamiast normalnego ciała i piwnych oczach z wkurwiającymi ognikami. Byłoby okej, gdyby pogapił się na mnie i przelazł dalej. Ale nie, musiał się przysiąść, musiał się patrzeć wprost w mój dekolt, musiał zmniejszać odległość między nami na tej cholernej ławce!
- Liczysz na szybki wpierdol, chłoptasiu? - iście zirytowana, zmrużyłam oczy, piorunując go wzrokiem. Problem w tym, że w ogóle się nie przejął, ba!, wyciągnął usta w takim samym uśmiechu co Winiarski na stołówce.
- Podczas wykonywania swojej roboty też będziesz taka agresywna? Już mi się podoba!
- Jedyną robotą, jaką mogę wykonać, jest wybicie ci tych żółtawych zębów i zakopanie ich pod najbliższą topolką.
- Ostra - wymruczał, przeciągając cholernie wkurwiająco literkę "r". - Lubię takie! To kiedy zaczynasz?
- Co? Wybijanie twoich siekaczy?
- Głupiutka - jego palec błyskawicznie znalazł się na moim policzku, przejeżdżając przez całą jego długość. - Wiesz, że ładnie się ubrałaś jak na taką okazję?
- Faktycznie, krew się tak szybko nie zmyje, o ile w ogóle.
- Sperma i trawa z kolan również.
Nie wiedziałam, dlaczego moje usta na przemian zamykały się i gwałtownie otwierały, dlaczego oczy przybrały postać pięciozłotówek, przy czym źrenice zajęły co najmniej dziewięćdziesiąt procent ich objętości, dlaczego krew zaczęła się we mnie gotować. To przez tę trawę na kolanach, na bank!
- Akurat nikt nie idzie. Może już wykonasz przynajmniej połowę roboty? - miałam ochotę rzygać nawet tą niezjedzoną marchewką, jakimś cudem znajdującą się w moim żołądku, kiedy bezceremonialnie położył moją dłoń na swoim twardniejącym kroczu. Powinnam się już bać?
- Przepraszam cię bardzo, ale o czym ty do mnie, kurwa, mówisz?!
- Jak to o czym? O rekompensacie za salę kinową. Dwa szybkie lodziki i zasznurowuję usta.
- Słucham?! - zaczęłam się łudzić, że chodziło mu o takie mleczne lody. Nie, to i tak ma drugie dno. - Zapomnij!
- Tak nagle zmieniłaś nastawienie? Ciekawe, czy Anastasiemu się spodoba, kiedy mu powiem, że ciągnęłaś czołowemu przyjmującemu kadry!
Zamurowało mnie. Naprawdę. Już nawet wymioty przestały mi podchodzić do gardła, jedynie sprzeczne myśli opanowały całą galaretę skrytą pod czaszką. Wyjścia są dwa - albo ktoś był tak zabawny i dosypał mi jakiegoś gówna do napoju, przez co zrobiłam to, o czym mówił ten goguś, albo moja siostra miała tak zajebisty pomysł, ażeby zadowolić Michałka w sali kinowej. I sama nie wiedziałam, która możliwość byłaby bardziej prawdopodobna.
- Musiałeś mnie pomylić z siostrą bliźniaczką! - wyjąkałam, jednak na nim nie zrobiło to żadnego wrażenia.
- Serio? Będziesz się siostrunią tłumaczyć? Daruj sobie! I niby również przypadkowo znalazłaś się na tej ławce, akurat o dwudziestej? Mnie w konia tak łatwo nie wyrolujesz! Albo lodziki, albo ty i szanowny pan Kubiak wylatujecie ze Spały, a on również z kadry, na zbity pysk!
To było coś o wiele gorszego niż znajdowanie się między młotem a kowadłem. Tu nawet nie chodziło o mnie. Tu raczej chodziło o nas dwie, o Michała. Jak Andrea naprawdę się o tym dowie? A jak Oskar się o tym dowie? Przejebane i w domu, i tutaj. O ile słowo "tutaj" będzie jeszcze aktualne i nie zamieni się na jakiś obóz przetrwania.
Trzęsłam się jak gacie na wietrze, z kompletną pustką w głowie. Z jednej strony to tylko chwilka, może nawet przyjemna, z drugiej okropieństwo, że mam to zrobić za siostrę, w dodatku jakiemuś konusowi z pryszczem na pryszczu i o anorektycznej budowie.
- Mogłabyś się pośpieszyć z decyzją? Jaja mi marzną - że niby w pełnym słońcu? Zrozumiałam aluzję dopiero po spojrzeniu na jego krocze. Sukinsyn już sobie spodnie rozpiął!
Wahałam się. I wahałabym się jeszcze długo, gdyby nie przebiegający obok - Boże, czemu akurat on?! - Bartman z białymi słuchawkami oplatającymi uszy. Nie zwlekałam nawet sekundy. Machinalnie otworzyłam usta i zaczęłam drzeć się tak, że wszelkie szyby na dzień dobry mogłyby zakończyć swój przedmiotowy żywot, tym bardziej po dołożeniu ryku. Już nawet nie udawałam wycia. Ja naprawdę beczałam. Chyba z bezsilności.
Młody cwaniak od razu załapał, co chce swoim zachowaniem osiągnąć, łypnął tylko na mnie z pogardą, wysyczał coś w stylu "Ja tak tego nie zostawię" i pędem puścił się w stronę lasu. W sumie dobrze. Już wolałam zapatrzonego w siebie Zbysia niż chętnego na lodzika pryszczatego. Albo i niedobrze, bo sprawa nadal niewyjaśniona.
- Jezu, co się stało?! - ściągnął źródło muzyki z narządu słuchu i przysiadł się obok, niemrawo starając się objąć mnie ramieniem. - Czy to nie był ten pizduś z recepcji?
- On... on chciał rekompensaty - chlipnęłam, podciągając kolana pod brodę.
- Jakiej rekompensaty? O co chodzi?
- Miałam go zadowolić, w innym wypadku wydałby moją siostrę i Kubiaka.
- I tak nie rozumiem.
- To zapytaj swojego przyjaciela, czy było mu dobrze, kiedy Patrycja mu ciągnęła. Wtedy zrozumiesz.
***
Patex: Troszkę nas tu nie było, ale kilka spraw się na siebie nałożyło i stąd ta dłuższa przerwa. Myślę jednak, że ten "urlop" wyszedł nam na dobre, bo teraz mamy głowy pełne pomysłów (czego efekty widać powyżej :D). Tak, to ja jestem sprawczynią niewinnych orgii w salce kinowej, no ale, sorry, nie mogłam się powstrzymać. :DPowiem jeszcze tyle, że nie podoba mi się to, co się obecnie dzieje w naszej Reprezentacji. Oby Anastasi wiedział, co robi...
Caroline: Wątków miłosnych miało nie być i nie będzie. Ale o erotycznych nic nie wspominałyśmy. :P Oj no, czasami trzeba dorzucić trochę pikanterii, żeby było ciekawiej. :D
Wiem, że czas na młodszych, wiem, że Krzysiek nie ma już dwudziestu kilku lat, ale nie wyobrażam sobie reprezentacji bez niego, jeszcze nie teraz.
Czy tylko mi się wydaje, że z tą kadrą jest coraz gorzej?
Czas się pomału żegnać z Polską... :c
:)
OdpowiedzUsuńOMG <3
OdpowiedzUsuń*____* XD rozbroiłyście mnie kompletnie.
OdpowiedzUsuńNiesamowite xD Pizduś z recepcji ;/ ale bym mu dała w zęby xD
Jezusie! Leże i nie wstaję. Wiem, po raz kolejny będę to ogłaszać, ale muszę: Naprawdę potraficie poprawić humor człowiekowi. ;p W jaki sposób to piszecie... Jest po prostu zajebisty. Pryszczaty pizduś z recepcji, Kubiaczek z niegrzeczną Patrycją mnie najnormalniej w świecie rozwaliły. ;D
OdpowiedzUsuńPiszcie dalej i jak najwięcej weny Wam życzę. :P
Pozdrawiam! :*
Patricia
Oooo, Misiek takie atrakcje dostał, no no ;p szybko mu opory stopniały ;p coś czuję, że to nie ostatni taki wybryk.
OdpowiedzUsuńBiedna Karolina, prawie by ją tam siłą boy zmusił do spłacenia rachunku siostry. Na szczęście był Zbyś :D którego ona tak "uwielbia" ;p żeby nie przyleciał, że jak Michał miał, to on tez tak chce :D lol :D
No i niech to wszystko zostanie tajemnicą dla ich dobra :)
Pozdrawiam
Królowe wy moje!! Ale, że lizała Kubiakowi?? Nie mogę się otrząsnąć, moja chora wyobraźnia właśnie produkuje wizje Patrycji z wackiem Kubiaka w ustach, a że mieści się cały to już chyba dobrze o nim nie świadczy:). Zbyś hiroł wystraszył Pryszczusia ale to może nie wyjść na dobre jego best friend forever! Gorzej jakby sie odrobinę spóźnił i ujrzał jej głębokie gardło:)
OdpowiedzUsuńO Boże! To wszystko jest takie genialne! :D podziwiam Was za to, że każdy wątek ze sobą łączycie i wychodzi wam zajebista całość :D Jednak co dwie głowy to nie jedna! :) Dwa razy więcej pomysłów i głupot w głowie :D Ale pociesznych głupot :P Na przykład ognista czerrrrwień! :D hahahah leże i kwiczę.
OdpowiedzUsuńA akcja z przydupasem z recepcji mistrzowska! Erotoman jeden się znalazł, co mu staje jak jeszcze nie ma po co :D
Całuję! :*
F. :*
No i jest zajebiście :D Serio, strasznie mi się podoba co tutaj wypisujecie i nie mogę doczekać się następnego.
OdpowiedzUsuńCo jak co, ale rudego Fabiana to ja sb nie wyobrażam.
Mam tylko nadzieje że przez bliźniaczki Misiek nie wyleci z drużyny :D
Mam zryty mózg od własnej wyobraźni.... Ojeeeeeeej :D po.przerwie w świetnej formie xD ttylko tak. Fabio jest czarnowłosy. Jakim więc cudem złapała mu czerwona szamponetka? Trochę się nie da. Kocham was tak poza tym ;)
OdpowiedzUsuńTo jest Spała, tu wszystko jest możliwe... :)
UsuńRozdział genialny jak zawsze, trochę się za nim naczekałam ale było warto. Akcja w sali kinowej, a później ta na ławce - naprawdę mistrzostwo :D.
OdpowiedzUsuńTeż jestem przeciwna temu wszystkiemu co dzieje się w kadrze, Krzysiu ma być z powrotem, czekam na wypowiedź AA.
Ile razy zamierzam napisać tutaj jakiś sensowny komentarz to niestety kończy się to zamierzenie fiaskiem :D
OdpowiedzUsuńRozbrajacie mnie w każdym rozdziale :D W tym numerem jeden jest oczywiście Patrycja i Dzik, ale Fabian też dorzucił swoje trzy grosze, albo jak kto woli Włodi który przyniósł mu nie taki L’Orèal jak trzeba było :D Swoją drogą ma Fabi wymagania ;) Biedna Karolina mało co nie musiała odrobić pańszczyzny za siostrę. No i teraz pytanie czy Andrea się dowie czynie ;)
Nie no, dziewczyny, chyba jako jedyne tak na prawdę potraficie właśnie tą historii poprawić mi humor :D. Patrycja się zabawia, a Karolina musi się za nią gimnastykować, żeby nic nie wyszło za daleko :D One obie coś tam mają do Bartmana i Kubiaka, ale jak mówicie, że miłostek nie będzie, to ja tam czekam na jakieś scenki z dobrego erotyka :p
OdpowiedzUsuńMożna Wam już koronację urządzać? ;)
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Powiem tyle: Warto było tyle czekać. Jak tylko zobaczyłam, że jest nowy rozdział, to zaczęłam skakać po pokoju jak oszalała. Prawie po każdym fragmencie dusiłam się ze śmiechu. :D Kocham was dziewczyny :*
OdpowiedzUsuńPo pierwsze : Rozmowa Fabisia i Wojtusia o szamponie podbiła moje serducho. L’Orèal! ♥
OdpowiedzUsuńPo drugie : Fabian w ognistej czerwieni... Chciałabym to zobaczyć, koniecznie *.*
Po trzecie : Haha, stanik Patrycji mnie rozwalił :D
Po czwarte : 'Kątem oka spoglądałam na twarz Miśka, która wyrażała podniecenie, ekscytację i mega przyjemność – tak mi się przynajmniej wydawało, że akurat to wyrażała.' - rozwalający fragment, no!
Po piąte : Dupek z recepcji... Zdążyłam go znienawidzić.
Po szóste : Tak, dupek jest zdecydowanie dupkiem. Jak można pomylić Karo z Pati? No, proszę.. :D
Po siódme : Biedna Karolina, ten pryszczaty debil jest niezaspokojony seksualnie, trzeba go zamknąć jak najszybciej w jakiejś klatce, bo jeszcze dziewczynom krzywdę zrobi. I wkopie Miśka.
Po ósme : Bartman wybawca haha :D
Miało mi tu wyjść '10 przykazań', ale rozdział był za krótki :c haha
Pozdrawiam, dziewczyny :-3
Karolina to ma jednak rozum na swoim miejscu, krzyk zawsze pomaga, przynajmniej jak w pobliżu są osoby które zainteresują się dlaczego ktoś go wydaje a Zbyszek do takich osób należy. Podejrzewałam ze w cala akcje z rekompensatą zostanie jakoś niewinnie wplątana Karolina i jak widać trafiłam. Nie chcę myśleć co będzie jak Karol wraz z Zibim napadną na Pati i Miśka. Jeszcze przydało by się tego zboczonego cwaniaka z recepcji złapać po torturować tak żeby pary z gęby nie puścił. Biedny Kubiaczek przerywać przyjemność w połowie to bardzo brutalne. Powinien mu za to wpierdolić ooo :) WW i Fabian haha, czerwone włosy i szampon za dwa zeta, padłam
OdpowiedzUsuńKarola masz rację ja niestety mam wrażenie podobne do twojego chyba kolejny raz zaczyna nam się powtarzać historia i ten cały syf wokół reprezentacji jak i w samym centrum u zainteresowanych. Tak było podczas ME w 2007 rok i MŚ w 2010 czy to jakieś fatum "Co trzy lata"?
OJOJOJOJOJOOJ
OdpowiedzUsuńJa cię kręce no czegoś takiego to ja sie nie spodziewałam. Ale jak najbardziej mi się podoba. Na początek biedny Fabi. Czerwone włosy - nie no fajnie, chciałabym go w nich zobaczyć. Potem ta akcja z Pati. Nie no glebłam. Misiek taki głodny zaspokajania jest ? Przykre !!:)
Że też musiał się wtrącić ten debil z recepcji - co za idiota przerywa dwójce ludzi w takim momencie ?
No i na koniec nasza królowa marchewek. Nie dziwię się Winiarowi tego szerokiego uśmiechu na widok tego pomarańczowego warzywka na stołówce. A tak na serio to wygląda mi to na spisek. Marchewkowy Spisek !!!!
No i znowu się napatoczył ten napalony zboczeniec. Teoretycznie mogliby go oskarżyć o pedofilie. Należy mu się to
I wybawca Zibi. No bo kto najlepiej wkracza w dziwnych momentach ( nie licząc Winiarskiego ).
No i oczywiście pragnę się odnieść do zaistniałej sytuacji w reprezentacji.
Według mnie żałosnym jest pozbywanie się najlepszego zawodnika przed ME. Kurczę nie wiem co strzeliło do łba temu Włochowi, ale mam nadzieje że wie co robi. Liczę też że Krzysiu wróci na MŚ, przecież tak bardzo chciał zagrać na Stadionie Narodowym. To wszystko jest takie niesprawiedliwe !!
Dodatkowo ten debil który napisał że to za pijaństwo powinien zostać natychmiast postawiony przed sądem. To jest nie wyobrażalne żeby takiemu człowiekowi jakim jest Krzysztof okazać taki brak szacunku. Za te wszystkie lata kiedy był z nami. Beszczelność.
I niech ten redaktorek od siedmiu boleści sie trzyma odemnie z daleka bo jak bym go spotkała to nie ręcze za siebie
POZDRAWIAM
WINIAROWA:)
Fabian, kurde no szkoda, ale i tak chcę cię z nich zobaczyć, no! Misiek jest uroczy, myśli że żadna mu się nie oprze. No dobra, ma rację. :P
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko dodam że ja nie mam nic naprzeciw pikanterii, jak najwięcej jej! :)
+ubóstwiam Bartmana i jego akcje.
całuję, camilla. :*
Fabiś, rządzisz :D chcę go zobaczyć w tych włoskach ;3 a Włodarczyk tez niezły wam wyszedł :D
OdpowiedzUsuńmatko, rozwala mnie to. opłacacie mi psychiatre :P
iśka
Możemy Ci opłacić, pod warunkiem, że weźmiesz nas ze sobą. :D Wiesz, nam też się to przyda, a poza tym, terapia grupowa jest tańsza. :D :P
UsuńSądziłam że mój mózg nie zdoła sobie przyswoić kolejnej porcji liter, ale jak mi Patt Pojebusku napisałaś o seksie z Misiem, nie mogłam się powstrzymać i jestem :D Nie żałuję, bo to co się działo w sali kinowej przeszło moje najśmielsze oczekiwania. No dobra, może gdybyś nam dała pobyć z nimi trochę dłużej...Bo tam doszło do jeszcze ciekawszej akcji niż ten przerwany w trakcie, lodzik. Kurczę, że też ten matoł i zbok musiał wejść akurat w takim momencie no! Czy Patka specjalnie uknuła ten spisek z ławeczką, bo wiedziała że Karolina będzie tamtędy przebiegać? Jeśli tak, to nieładnie z jej strony że chciała się siostrunią wyręczyć :D A jeśli nie, to fatalny zbieg okoliczności. Dobrze że Zbyś znalazł się w pobliżu i można było spławić pacana.
OdpowiedzUsuńFabio z szamponem koloryzacyjnym? Jestem ciekawa reakcji siatkarzy na jego widok :D Włodzio spisał się znakomicie w roli konsultantki l'oreala. A Fabinek swoją drogą ma niezłe wymagania co do szamponów!
Winiar się cieszy jak szczerbaty z sucharów z tej marchewki. Ja sądzę że coś się więcej z tego wywiąże niż tylko błyskanie oczami w stołówce. Może seksik tym razem od strony Karo? ;p
Pojebuski Wy moje, to jest cudne, tęskniłam za rudzielcami i Wami!
Ja nie wiem co to się dzieje z naszą kadrą, co będzie z ME, z przyszłym rokiem i MŚ... Boję się że to może nie wypalić, bo bez Igiełki to nie to samo :(
Całuję Was serdecznie, S. :*
leżę, hahahahahahahahahahahaha :D czułam, że Fabian coś odjebie z tą farbą, jestę miszczę :D biedna Karola, jak jej nie prześladuje marchewka, to pryszczaty jegomość z recepcji :D
OdpowiedzUsuńuwielbiam <3
Tak się zastanawiam czy ja kiedyś napiszę tutaj jakiś sensowny komentarz? ;d Ale to chyba jednak nie możliwe xd
OdpowiedzUsuńJak zwykle leje ze śmiechu :D
Reakcja Karo na podaną marchewkę- bezbłędna :D
Oj ta Patka, oj ten Kubi :d Chyba sobie troszkę nagrabili, bo kto wie czego się po tym pryszczu z recepcji spodziewać?
Anastasi się nie może dowiedzieć, wystarczy, że Bartman i Karo przez niejakiego dupka z recepcji zostali poinformowani o akcji w sali kinowej.
Pozdrawiam ;**
Nadrobiłam wszystkie rozdziały i stwierdzam, że są genialne;d Uśmiałam się jak nigdy;d Super piszecie;) Ale się porobiło, mam na myśli to co się zdarzyło w tym rozdziale;/ Czekam na kolejne i pozdrawiam serdecznie;)
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że będą niegrzeczne w tym sensie, ale to ma sens ;)
OdpowiedzUsuńŁohohohoho no proszę chwila przyjemności może dużo kosztować Kubiaka i Patrycję, no proszę miłości zero, ale seks jest, w końcu dla chwili przyjemności miłość wcale nie jest potrzebna :D A ten fircek z recepcji to palant -,- Niech mu Zbigniew pokaże gdzie jego miejsce, oooo!
OdpowiedzUsuńDo następnego :* /pocalunki-cial.blogspot.com
Wiecie, że niby napisałam za długi komentarz? Że blogspot mi go nie chce uznać? To ja go podzielę na części, za długo go pisałam, żeby się teraz poddać :D
OdpowiedzUsuńMam jedno zasadnicze pytanie i z góry wybaczcie jego prostotę: Dlaczego ja kurwa nie wiedziałam wcześniej o tak zajebistym blogu? No dlaczego? – to już były dwa pytania? Nie ważne, bo zrobiły mi się trzy. Grunt, że tu dotarłam! Oczywiście, pewnie mi się nazwa Waszego bloga przewinęła kilkakrotnie przed oczami, ale kto by powiedział, że tytuł składający się z dwóch członów i mówiący „bliźniacza insynuacja” będzie krył za sobą jedno z najzajebistrzych (o ile jest takie słowo) blogów jakie udało mi się czytać w moim niedługim jeszcze życiu? Dziewczyny, kocham Was ;*
UsuńW gruncie rzeczy, to trafiłam tu przez przypadek. Po prostu znalazłam gdzieś linka. Nikt nic nie mówił, nie dopisywał, nie komentował początkowo nawet fabuły, ani bohaterów, ani nic. Wiedziałam od przyjaciółki potem, że bliźniaczki i Spała. Tyle. Ale jak tylko zobaczyłam kto pisze, jak ujrzałam „Caroline and Patex”, jak jeszcze raz wróciłam do autorek i jeszcze raz przeczytałam „Caroline” to stwierdziłam, że będę głupia jak po prostu zamknę kartę internetową i sobie pójdę. Nie mogłam, nie po tym jak przeczytałam blogi (nie wszystkie, ale mam zamiar wszyściuteńko nadrobić w wolnej chwili) Karoliny, które zachwycają mnie zawsze. Caroline, Twoje opowiadania są przecudowne i jedne z najlepszych, a jak zobaczyłam, że jesteś w duecie, to doszłam do wniosku, że to może być jeszcze lepsze, bo sama wiem po sobie, że w duetach wena i pomysły moją podwójną stawkę :D
Patex – czytam, czytam Twój wirtualny flirt i wiedz, że Ciebie też uwielbiam ;* Jesteście najlepszym duetem, jaki do tej pory „spotkałam” w Internecie ;) A wiecie, trzeba się trochę wysilić, żeby pobić Lilith&Eww i ich „bełchatowską…”
A teraz komentarz co do treści, bo rozpisałam się, a nie napisałam ani słowa na najważniejszy temat ;)
UsuńProlog – gdzie do jasnej cholery umieściłyście napis, żeby odłożyć wszystko co ma się pod ręką, a szczególnie picie i jedzenie? No gdzie?! Już w drugim akapicie zwijałam się ze śmiechu i zastanawiałam się czy czytać dalej bez zażywania jakiś leków. Wiecie, że obawiałam się o moje mięśnie brzucha? Potem jednak doszłam do wniosku, że to będzie dobry trening. I tak na nic lepszego mnie nie stać. Kto by robił brzuszki, skoro może czytać to opowiadanie? Na jedno wyjdzie!
Jarosz jako bociek? Dziewczyny, do tego wszystkiego brakuje mi jeszcze ilustracji. To byłaby pełnia szczęścia! Ale spokojnie, moja wyobraźnia też jest niezła, więc wszystko widzę na ile mi wzrok pozwala. Swoją drogą, czy -0,5 w prawym i tyle samo w lewym oku to duża wada? :D
Biedny Jarosz, rudzi to jednak mają w życiu przesrane ;p „Sennik”? A ja myślałam, że już znam wszystkie przejęzyczania dotyczące Spały haha
Jedyneczka – pyton we wzwodzie? Wybaczcie, ale mi się to skojarzyło tylko i wyłącznie z kolegą, na które wołają „Pyton”. I nie to, żeby miała jakieś informacje na temat jego wzwodu :P
No i od tego właśnie momentu, od momentu robienia prezerwatyw na drutach, od czasu wkroczenia do akcji Patrycji wiedziałam, że narobią szumu w Spale i to nie małego. Pokochałam te dwie „urocze” istotki ;) Rzyganie w windzie na siatkarzy zawsze spoko. No i te epickie porównania!
Dwa – Kubiaczku, za tekst o klejnotach polubiłam Cię jeszcze bardziej, o ile się bardziej dało. Misiek + Bartman = przyjaciele idealni. Uwielbiam ich rozmowy nasączone sarkazmem jak tiramisu rumem i do tego nie będę wracać już podczas mojego niebotycznie długiego komentarza. Najdłuższy w moim życiu, za co przepraszam ;)
Bliźniacze kłótnie, to coś co Zakręcona uwielbia, pomimo, że nie ma bliźniaczki :D Ale te riposty i Żygadło… z każdym słowem coraz bardziej się śmiałam i coraz bardziej uwielbiałam tego bloga.
Trzy – przy tym rozdziale uświadomiłam sobie, że wszystko ma podteksty seksualne, co mi się baaardzo spodobało. Sarkazm + seks + ironia + siatkarze + bliźniaczki = coś pięknego ;)
Mój głowiowy ( w sensie, że w głowie xd) słowniczek wzbogacił się o poważną sumę określeń na siatkarzy, przez co teraz mnie już nikt nie zrozumie. Nie obrazicie się, jak będę Was cytować, prawda? :)
Dobra, bo jak mnie Caroline kojarzy, to wie, że potrafię się rozpisywać i pisać ciągle, ciągle i ciągle. Jakbym chciała opisać każdy rozdział z osobna, to komentarz byłby dziesięć razy dłuższy niż rozdział, a to by było co najmniej dziwne. Także w wielkim skrócie – to jest kurwa zajebiste! Wybaczcie moją prostotę języka i ten komentarz… Kolejne będą się bardziej trzymały kupy i ogólnie będzie łatwiej, bo będą dotyczyły jednego rozdziału, no i będą krótsze! (mam nadzieję, bo mi się to tak podoba, wspominałaś już, Zakręcona głupia idiotko, czemu się powtarzasz?) ;)
Następnym razem błagam, ostrzegajcie, żebym nic nie jadła i nie piła. Bo nie dość, że półlitrowa pepsi zmieszała się z półtoralitrową wodą brzoskwiniową, to jeszcze ataki histerycznego śmiechu powodują u mnie nieodpartą chęć przywitania się z pomieszczeniem zwanym łazienką. Bo jak zdarzyło mi się wypluć picie ze śmiechu, tak nie chciałabym, żeby wydostało się one inną częścią ciała z nadmiaru śmiechu ;p
Bo co jak co, ale z szóstym rozdziałem to przesadziłyście. Moje mięśnie brzucha dojdą do siebie, może kiedyś, tak za parę lat, a może nigdy?
Ale tak jak wspominałam, obrazki działałyby tutaj cuda! No bo kto razem ze mną chciałby zobaczyć Fabiana w ognistej czerwieni na głowie? :D
No i ogólnie to miłosne wątki przy Waszych erotycznych idą w zapomnienie i odstawkę, przez co jestem zadowolona, bo rzygam tą miłością :P
Dziewczyny, kocham Was tak bardzo jak bliźniaczki uwielbiają wkurzać Oskara i wszystkich w Spale ;*
Buźki ;*
Zakręcona ;)
Jeżeli jeszcze czytacie ten komentarz to zapraszam do siebie, na ich-niemoralna-rzeczywistosc.blogspot.com :)
Nominuje tego bloga do The Versatile Blogger.:)
OdpowiedzUsuńSzczegóły znajdziesz tu: http://glupimaszczescie.blogspot.com/2013/08/the-versatile-blogger.html