czwartek, 3 października 2013

Insynuacja szesnasta.

- Zabierzcie mu ten telefon, zanim z rozpaczy wyklepie na nim czystą melancholię i pobije Chopina - Guma wyjęczał tę frazę na granicy swej cierpliwości. Latało mu tam, gdzie nie dociera światło, czy mają mu przesłać poprzez e-mail badania krwi, czy przyszła teściowa poślizgnęła się na kocim moczu i czeka na jakiekolwiek - pewnie optymistyczne tylko dla niego - wiadomości, czy uboczna kochanka niczym kilkuletnie dziecko wpadła naskarżyć jeszcze nieupieczonej pani Kosok o dorabianiu jej rogów ze strony iście zajebistego małżonka. Basen to basen, źródło odpoczynku i rekreacji, a nie miejsce na szamańskie jęki - przez Kurka zapewne sklasyfikowane do tych z rodu hardocorowego porno - skierowane w stronę mobilnego sprzętu.
- Tylko spróbujcie! - Grzegorz podskoczył wraz z ręcznikiem podłożonym pod tyłek, oplatając nim kostki. Jego dziewiczy pisk sprowadził na siebie wzrok większości wielkoludów brodzących w wychłodzonej już wodzie. - Nie przeżyję bez tej informacji!
- Już swoją własną odmianę komórkowego tlenu wyprodukowałeś, że automatycznie bez niej wyciągniesz nogi? - Łomacz szyderczo zaśmiał się pod nosem, również i w taki sam sposób starając się trafić w Kosokowe O2. Na marne. Przynajmniej dla oczu. Bo uszy znów mogły się rozkoszować kwikiem niczym z gardła biednej świnki tuż przed zarżnięciem.
- Wyciągacie wnioski jak moja belfer od chemii, z kozy zrobilibyście słonia - wyjojczenie Kosoka tak czy siak nie chwyciło ich za serce. Może dlatego, że zasmucony wzrok miał nadal utkwiony w ciemnym ekraniku najnowszego Szajsunga? - Czekam na jakikolwiek znak życia od Olci.
- Rzeczywiście, lepiej znosić jajo w myślach, niż nie zadzwonić, mając w ręku telefon, szkoda, że wcześniej na takie rozwiązanie nie wpadłem, dzięki, Grzechu.
- Ależ, kurwa, zabawne. Miałem czekać i nie przeszkadzać.
- W czym? Masturbacja, wibracja, palcowa rewelacja? - McGregor powstrzymujący się w złośliwych komentarzach z podtekstami zdecydowanie nie byłby sobą.
- Raczej masowa produkcja - dorzucił swoje trzy grosze Nowakowski, chyba najbardziej zorientowany w prywatnych sprawach Grzegorza.
- No proszę, proszę, Kosa, nie wiedziałem, że z Olcią hurtownię otwieracie. To co - kajdanki, prezerwatywy czy gołębie z drewna?
- Postawiłbym raczej na coś bardziej człowieczego - Piter błyskawicznie stał się językiem bruneta, nadal zapatrzonego i obgryzającego paznokcie, nadal odmawiającego pogańskie modlitwy w kierunku telefonu.
- Człowieczego? - oczy Łomacza przybrały postać pięciozłotówek, jednakże nie ustępując hulania radosnym kurwikom. - Nie pierdol, że organy do transplantacji będą produkować!
- Ty tę głupotę odziedziczyłeś, czy sam sobie wyhodowałeś?
- To i to po części - Grześ rozciągnął usta w szerokim uśmiechu, prezentując resztki z deserowej makowej drożdżówki.
- Powinienem współczuć twojej matce?
- Nie do końca jej.
- A komu?
- Raczej temu psu, na którego wpadła.
- Co to ma, kurde, do rzeczy?
- Bo kundelka przygniotła do ściany, o sobie przy okazji ze swoją koordynacją nie zapominając. Do dziś ma bliznę na środku czoła, bidulka.
- Większą szkaradność wyprodukowała sobie znacznie później.
- O, znasz moją matkę?
- Nie. Znam to paskudztwo, które z niej wyszło.
Miał zamiar wyskoczyć z ciętą ripostą, miał zamiar ugasić cynicznego Nowakowskiego w oczojebnych gatkach do kąpania raz na zawsze. Kto by pomyślał, że powstrzyma go ten, który od jakiegoś czasu uchodził za ducha człowieka?
- Chłopaki, udało się! - Kosok zdarł sobie całe gardło, już nie wspominając o skórze kolan, gdy z radości zaliczył bliższe spotkanie z kostką wyłożoną przy basenie. Obleciał cały zbiornik jak z dedalowymi skrzydłami u rąk, o mało go nie skazując swojego sprzętu mobilnego na podwodne cierpienia.
- Co? Dostałeś pozwolenie na hurtownię gołębi?
- Jakich gołębi? Cholera, ojcem będę!
- Pierdolisz!
- Na twoim miejscu użyłbym tego czasownika w czasie przeszłym - trafnie zauważył Nowakowski. - Zrobiła test ciążowy?
- Oczywiście! Napisała mi, że wyskoczyła jej czerwona kreseczka. Mogę już określać się mianem najszczęśliwszego człowieka na kuli ziemskiej?
Mógłby. Gdyby nie dostał kilka sekund później drugiej wiadomości, rujnującej cały jego na nowo ułożony i uporządkowany pod dziecko światopogląd.
- Co jest, Grzechu? Pobladłeś jak Kurek na widok owsianki. Już wiesz, że będzie rude?
- Gorzej. Nie będzie go w ogóle.
- Przecież to niemożliwe.
- Możliwe, jeżeli ma się czasami wolniej myślącą kobietę, która świeżo pomalowanym paznokciem bierze się za test ciążowy i dotyka nim pustego ekraniku.

Karolina
Może pierwszy raz od hen wieków to nie ja będę knuła w stosunku do mojej siostry chore intencje? Może w końcu ktoś za mnie przewiesi ten czerwonawy łeb na najbliższym drzewie, pozwalając w swobodzie dyndać kościstym i bladziutkim nogom? Może ktoś będzie tak dobry i wyręczy mnie w siostrobójstwie, do którego biorę się od dobrych kilku lat? A mówiłam wam kiedyś, że jestem okrutna, chociaż przeważnie dotyczy to tylko moich wizji i nie udziela się w praktyce?
Coraz częściej mam wrażenie, że wylecenie ze Spały na zbity pysk to główny cel Patki. Bin Ladena w tej wersji siatkarskiej pobiła już dawno, najwidoczniej rola nowej Sashy Grey jej bardziej odpowiada. Jak nie lodzik u Kubiaka, to styczność z tym pryszczatym bubkiem z recepcji. Obmacywanki na basenie podchodzą pod szczyt jej marzeń, czy raczej możliwości?
Możdżonkowe kajaki zostawiłam na czas wegetacji w barze, może się choć trochę zintegrują z butelkami Wronki, tak ciężko i z wypełnionym od coli żołądkiem podążającym za nami. Mógł, kuźwa, zostawić coś dla mnie. I jego jama brzuszna nie miałaby takiego ciężaru, i mój przełyk byłby w końcu nawilżony w należyty sposób. Ale nie, cholera, siatkarska zawziętość zmusiła go do wpieprzenia całego asortymentu. A niech tylko teraz wpadnie w środku nocy ze skrzyżowanymi nogami i błaga o pozwolenie na skorzystanie z toalety, gdy koleżka z pokoju odprawi sobie gazetkowy rytuał - takiego wała!
- Karolinko? - nawet słońce nie zdążyło mnie pierwsze ubiec. Od razu po przekroczeniu progu zmaterializował się Włodarczyk, z uśmiechem już prawie wykraczającym poza kości policzkowe.
- Czego ci się ta japa tak cieszy?
- Oddałabyś mi swój stanik?
- Straciłam rachubę czasową i jakimś cudem przenieśli mnie na plan najnowszego pornosa? - moje brwi same powędrowały ku górze, już nie wspominając o rozchylonych wargach. - Takie rzeczy to w sypialni.
- Ale Patrycja oddała...
- Oddała czy ty capnąłeś?
- A to jakaś różnica?
- Kurewsko ogromna. Mamci też się pytałeś, czy pożyczy ci na piwko, podpieprzając jej w ramach prośby drobniaki z portfela?
- Jak zawsze w formie ze złośliwością, to lubię - czy mi się wydawało, czy puścił do mnie oko? Nie, Karolina, pewnie jakaś muszka udupiła mu rogówkę, bankowo. - Czyli nie oddasz?
- Nie zrozumiałeś czegoś we wcześniejszych sformułowaniach? Ja nie tancerka go-go, która daje wszystkim i wszystko.
- Nawet w stanika w rozmiarze zero nie użyczysz?
- Chyba ci się, Wojtuś, oznaczenia popieprzyły.
- Nie mogły mi się popieprzyć. Przecież bliźniaczki mają takie same cycki, nie?
- Pozwolisz, że nie skomentuję?
- Czyli miałem rację?
A myślałam, że prym w nieetyczności wiodą Bartman z Kurkiem. Cóż, ruda też człowiek, ruda też może się pomylić. Nawet w takich sprawach, w których mogłaby wystryknąć wszystkich na dudka.

Wymiotować to mi się mogło chcieć po wpierdoleniu pół kilograma malin i popiciu tej owocowej papki mlekiem. Zwracać cokolwiek to mi się mogło chcieć na filmach, gdzie jeden brał drugiego, a w następstwie zostawiał dla jeszcze trzeciego. Tak rodowicie rzygać to mi się chce dopiero teraz, dopiero w takim momencie, kiedy widzę te obślizgłe łapska Kubiaka na plecach mojej iście wkurwiającej siostry, jej koślawe uśmiechy i Krzyśka nabuzowanego jak szampan przed otwarciem, usilnie starającego się wyłowić swoje największe cudo z dna basenu. Chyba jeszcze gorsza mieszanka niż po dorzuceniu strusich jaj do mleczka i malinek.
- Patrycja. Do góry. Już. Nie przyjmuję odmowy. Amen.
- Zamieniłaś się mózgiem z robotem? - jej dziki śmiech rozniósł się po terenie ośrodka, zupełnie jak maleńka dłoń po Michałowym torsie. - Czekam na smarowanko plecków balsamikiem.
- Powiedziałabym raczej, że pukanko tyłka czymś na wzór tej twojej tubki z kremem.
- Schowaj te swoje marne żarty do kieszeni, doskonale się tu bawię!
- Ty pewnie tak. Inni - niekoniecznie.
- Na przykład?
- Igła.
- To nie moja wina, to jemu ta kamera wyślizgnęła się z rąk!
- A kto mnie, kuźwa, w te łapy z nogi trzasnął?! - dało się usłyszeć gdzieś z niższych partii gleby nasycony goryczą głos libero. - Zapłacisz mi za nią!
- Oczywiście, wyczaruję ci tu te pieniążki, nie ma problemu, dajże mi tylko potterską różdżkę.
- Dać to ja ci mogę coś zgoła innego.
- O, masz lepszy pomysł?
- Tak. Kamień u szyi ci się podoba? Poczujesz się jak moje biedactwo umierające na tym dnie.
- Nie dramatyzuj, Krzysiu, oddam ci wszystko co do grosza. Wraz z upływem czasu.
- Może spróbuj spłacić to w naturze? - Zbysiu to zawsze potrafił wczuć się w klimat, nie ma bata, specjalista! - Obeznana chyba jesteś, nie? W razie czego Misiu ci pomoże.
Ciężko mi polubić człowieka, ciężko obdarzyć go czymkolwiek więcej niż neutralnością. Ale respekt u mnie ma. Że nie wspomnę o jego cudownie leżących na milutkim dla oka tyłku boskerkach.
- Wiesz co, Karo? Przemyślałam sprawę. Pójdę jednak z tobą do pokoju. Pan piwowar ma dziś najwidoczniej dzień na trafianie w nieodpowiednie punkty i obrażanie mojej osoby.
- Ale Patka, a kremowanie? - Michał z tubką w ręku i zdezorientowanym wyrazem twarzy wyglądał gorzej niż pies naszej babki po pochłonięciu zawartości torby z odkurzacza.
- Na to przyjdzie czas, prochy ci przyślę, Misiu, nie masz się o co obawiać.
- Nie miałem na myśli kremacji...
- Wiem, u ciebie w główce tylko kopulacja.
Nie sądziłam, że dojdzie do takiej sytuacji. Nie sądziłam, że moja rodzona siostra kiedykolwiek będzie pachniała facetem, typową męskością, będzie dotykana przez męskie dłonie i, jak podejrzewam, nie tylko z zewnątrz i nie tylko dłonie. Czyżby tylko rudy osobnik płci męskiej nie miał takiego szczęścia? Czyżby tylko on nie mógł zamoczyć?
- Ejże, Patrycja! - Bartmanowy głos już nie był tragedią dla bębenków. Raczej azylem dla poprawy humoru. - Nie zapomnij stanika z Coccodrillo!
- Może frytki do tego?
- Proponowałbym marchewki.


Patrycja
- Jesteś podłą, wredną suką! – wrzasnęłam, kiedy Karolina z hukiem zamknęła drzwi od naszego pokoju. – Po chuj się wtrącasz? Sama rozprawiłabym się z Bartmanem, ale nie, Ty – wielka wojowniczka – musiałaś się wpierdolić między wódkę a zakąskę.
- Powinnaś się cieszyć, że się za Tobą wstawiłam, lafiryndo. – bąknęła rzucając się na łóżko, które pod ciężarem jej ciała, nieźle podskoczyło.
- Ucieszyłabym się, gdybyś chociaż raz zajęła się swoimi sprawami. 
- Nie słyszałaś o tym, że bliźniaczki mają idealne wyczucie rytmu i zagrożenia życia swojej drugiej połówki? Kiedy Ty jesteś w niebezpieczeństwie, ja lecę Ci z pomocą.
- Och, wzruszyłam się, naprawdę... To takie miłe z Twojej strony... Dziękuję Ci, Karolinku... - zaświergotałam.
- Serio?
- Nie. - obdarzyłam ją zimnym spojrzeniem i sprowadziłam na ziemię, bo idiotka myślała, że naprawdę jestem jej za to wdzięczna. Niech się nie uważa za super-bohatera, bo do tych wszystkich Spider-manów, Batmanów i Supermanów jej jeszcze daleko. - A propos, nie miałaś już co robić ze swoimi amantami w bufecie, tylko musiałaś przyleźć?!
- Ja nie jestem Tobą, żeby pierwszemu lepszemu robić od razu loda.
- Pewnie, bo Ty nawet nie potrafisz! 
- Jeszcze nie znasz moich możliwości, piczku.
- I chyba nie chcę znać. Za to jesteś w stanie zrobić coś innego.
- Niby co? – spojrzała na mnie zirytowana.
- Nawpierdalać się snickersów, popić colą i zarzygać całą Spałę, łącznie z siatkarzami, basenami i lasami!
- Lepiej uważaj, żebym czasami Ciebie nie orzygała, bo obawiam się, że Kubiak nie tknąłby Cię wówczas w takim stanie. – no nie, tego już za wiele! Ktoś tu chce wojny? To będzie ją miał!
- Ciota! – złapałam pobliskiego jaśka i z wielkim impetem cisnęłam nim w jej kierunku.
- Niezrównoważona psychicznie melepeta! - oho, podłapała temat i odpłaciła się tym samym.
- Pizda! – no to ja też, a co! Jak się bawić, to się bawić! - Ha! Trafiłam Cię!
- Szmata!
- Marchewkowa cipa!
- Pierdolona dziwka! – znów wymierzyła we mnie poduszką, szkoda tylko, że ma takiego cela, że nie trafiłaby nawet w znajdującego się metr od niej, słonia.
- Rudy kurwiszon! – wydarłam się wniebogłosy, a ona co? Naskoczyła na mnie jak żaba na ropucha i zaczęła podarowywać mi jaśkowe boksy.
 Teraz to ja jej nie odpuszczę, oj nie! Nie dam tak łatwo ze sobą wygrać! Nie żałowałam jej pocisków, okładałam ją tym kaczym piórem w poszewce, jak to zwykle robią w filmach, szkoda tylko, że nie miałam pod ręką jakiejś ryby. Wtedy byłaby impreza na całego! Pierze zaczęło fruwać po całym pomieszczeniu, targałyśmy się za kłaki i wbijałyśmy sobie paznokcie w żebra – och, iście siostrzana miłość! Oczywiście nie brakowało przy tym wszystkim naszych pisków i wrzasków, rodem z jakiejś rzeźni albo innego zakładu produkcyjnego, gdzie wykorzystuje się dzikie zwierzęta. No właśnie, bo do pełni szczęścia brakowało tu tylko Dzika. No i w tym całym kurewskim gwarze i zamieszaniu nie usłyszałyśmy, kiedy ktoś wszedł do naszego lokum.
- Ej, co tu się dzieje?! – nagle poczułam, że jakieś wielkie ręce oplatają mnie w pasie i odciągają od siostrzyczki. Modliłam się tylko w duchu o to, by nie był to nasz ukochany wujaszek. Szarpałam się jak głupia i krzyczałam, by napakowany gościu mnie puścił i postawił na nogi.
- To ona zaczęła! – rzuciła oskarżycielskim tonem Karolina, machinalnie uaktywniając palec wskazujący.
- Taa, na pewno! Już nie rób z siebie takiego niewiniątka!
- Dziewczyny, uspokójcie się, do kurwy nędzy! -  Olo Bandyta podniósł głos o kilka decybeli. Zapadła cisza, bo chyba obydwie przestraszyłyśmy się krzyku czterokrotnego Mistrza Świata w zapasach sumo.
- O co poszło? – stojący obok Karo, Antczak, zapytał wyczekująco.
- Bo ona utopiła kamerę Igły, a teraz się wszystkiego wypiera! Jeszcze na dodatek nazwała mnie suką, bo zabrałam ją z basenu i uchroniłam przed Kubiakiem, który chciał ją skremować!
- Chyba nakremować. – wtrącił się Bielecki.
- A ona, razem z Bartmanem, wyśmiewa się ze mnie, że mam małe cycki, ale zobacz, wujku Olku, przecież wcale nie są takie liliputy, nie? – wskazałam na swoje wdzięki, tym samym wprowadzając fizjoterapeutów w niemałe zakłopotanie.
- Ekhem, no dobrze… - chrząknął Łysy Terrorysta, przełykając nerwowo ślinę. – Co by tu z Wami zrobić? Żadna z Was nie jest bez winy…
- Jeśli chodzi o Patrycję, to nic innego, tylko założyć wór pokutny na łeb i wrzucić do najbliższej rzeki i za ojczyznę!
- A Karollę można rzucić lwom i tygryskom do klatki na pożarcie! Na pewno się ucieszą z takiej ilości świeżego, młodziutkiego schabiku!
- Ej, no! Teraz to już przegięłaś pałkę!
- Wybacz, sis, ale jakoś nie zauważyłam, żeby na zgrupowaniu był obecny Szymon Pałka. – odpowiedziałam z cwanym uśmieszkiem na twarzy.
- A kto to, kurwa, jest jakiś Szymon Pałka?!
- Jak się spędziło trochę czasu z Michasiem, to się wszystko wie o polskich klubach i zawodnikach. – dodałam dumnie.
- Dziewczęta, jesteście prawie dorosłe i dobrze Wam radzę, weźcie sobie na wstrzymanie. Chyba nie chcecie, żeby Anastasi, albo co gorsza Oskar, dowiedział się o tych Waszych incydentach i porachunkach, co? Dobrze wiecie, co by to dla Was mogło oznaczać…
- Wylot ze Spały na zbity pysk. – odpowiedziałyśmy zgodnie żałobnym tonem w tej samej chwili.
- No właśnie. Dlatego podajcie sobie ładnie rączki za zgodę, albo ucałujcie się w buziuchnę i bądźcie grzeczne.
- Rękę mogę podać, ale o całowaniu tej rudej miotły możesz zapomnieć! – oznajmiłam stanowczo, krzyżując górne kończyny na piersiach.
- I vice versa. – bąknął pod nosem mój klon, po czym z ogromną niechęcią wyciągnęłyśmy prawe dłonie.
- No, i to mi się podoba! – pochwalił nas Olas, klaszcząc w swoje wielkie grabule. – A teraz posprzątajcie ten cały syf, bo nawet świnie w chlewie mają większy porządek niż Wy tutaj!

***
Dzisiaj bez posłowia, bo nie mam na to najmniejszej ochoty.
Pozdrawiam, P.

+ A ja uważam tak jak Patka. Trzymajcie się. Caro.

12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Hardkorowe siostry w akcji! Biedny Kubiak został w tym basenie z kremem w ręku i namiotem w gaciach, a biedny napalił się na kremowanie i kopulowanie!
      Niestety nie jestem w stanie napisać nic więcej, bo mam tereaz jak żywo przed oczętami zgrabny tyłeczek w bokserkach:) Ach!

      Usuń
  2. Stęskniłam sie za tym opowiadaniem :)
    Łomi jak zawsze genialny. Z resztą dziewczyna Kosoka też dobra, hahahaha.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozpierdalający wszystkie systemy rozdział;d Ale się uśmiałam;D Super, skąd wy te wszystkie teksty bierzecie?;p
    Pozdrawiam serdecznie;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No wreszcie. Jak zawsze genialny. Łomacz król riposty. Najbardziej szkoda Igły i tej jego kamerki. Dziewczyna kosoka - nie ma to ja k inteligencja
    Niezłe epitety sobie ślą siostrzyczki
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ma to, jak zabawne opowiadanie w piątkowy wieczór. Uwielbiam czytać insynuacje, bo one zawsze poprawiają mi humor :) Chociaż nie pochwalam zachowania sióstr, to dobre opowiadanie w waszym wykonaniu jest wręcz kapitalne! Aż nie mogę się doczekać, co będzie dalej. Serdecznie zapraszam na slaad-nadziei.blogspot.com. Pozdrawiam autorki!

    OdpowiedzUsuń
  6. No ja z nich nie mogę po prostu no xD Kosa i cała ekipa rozłożyli mnie na starcie, potem już się poddałam walkowerem xD nie mogę po prostu uwielbiam humor tego opowiadania ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. No po prostu to jest jedyny blog w swoim rodzaju! :D
    Nic nie sprawia mi takiej przyjemności jak czytanie waszego opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże Kosok co za.... aż mi określenia zabrakło. :P Ta jego Olusia to chyba nie do końca jest ogarnięta tak jak trzeba :) Biedaczek najpierw taka radość a potem zawód. Igły mi żal, bo ta jego kamera to już na dnie basenu przenie w śmierć kliniczna przeszło. Dziewczyny drą koty, a Olo na ratunek biegnie haha :)) Zawiedziony Kubi, myślał ze sobie pomasuje, a tu mu Patka zwiała, a raczej została porwana przez Karolinę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Po tym rozdziale to kac nie jest taki straszny :P
    Ej no jak można było utopić Krzysia kamerę :/ Nie zgadzam się no! Przecież to dobro narodowe poniekąd ;) Kubiego mi też żal, bo bidulek został w basenie cóż niezaspokojony, a wszystkiemu winna Karolina :D

    OdpowiedzUsuń
  10. W chwili wolnego czasu, chęci, przypływu energii i ochoty zapraszam na miniaturowe przygody naszych siatkarskich przyjaciół na: lirycznedramatyczne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń