Żygadło,
trwając w nieustającym szoku, wszedł do swojej kwatery, którą podczas każdego
zgrupowania dzielił z największym jajcarzem w kadrze od wszechczasów. Nie mógł
dojść do siebie po tym, co go zastało w pokoju obok, a już tym bardziej po przeanalizowaniu zachowania rudowłosych dziewczyn, od których słownictwa normalnie uszy więdną. Nie
mógł oswoić się z myślą, że przez najbliższe dni, bliźniaczki, o niepohamowanym
języku, będą towarzyszyć całej reprezentacji i uczestniczyć we wszystkich czynnościach.
No, może, prawie wszystkich. Czynności toaletowe sobie odpuśćmy, chociaż, kto
je tam wie.
-
Ziomek, co Ci się stało? – zapytał Ignaczak, patrząc na głowę swojego
współlokatora.
-
A co miało mi się stać? – odparł zdziwiony, rzucając biało – czerwoną bluzę na
rozjebujące się drewniane krzesło.
-
No włosy Ci stanęły dęba, jak wacek Zbycha na widok spalonej Aśki.
-
Ale jesteś dowcipny. – Łukasz zmierzył
libero ignorującym spojrzeniem.
-
No serio, wyglądasz, jakby piorun w Ciebie strzelił. – pozostawał przy swoim
rozbawiony Krzysztof.
-
Taa. Piorun 3D! A właściwie, to 2D.
-
Możesz jaśniej? – twarz Igły przybrała minę srającego kota na puszczy.
-
Widziałeś już te dwie młode damy?
-
Nie, a co? Jakie damy? – poderwał się na łóżku, jakby wstąpił w niego nowy
duch.
-
No to jeszcze wszystko przed Tobą. – rozgrywający poklepał po ramieniu swojego
kolegę ze współczuciem.
-
Mamy w Spale jakieś nowe laski? – dopytywał zainteresowany.
-
Laski… Chłopie, gdybyś się postarał, to one mogłyby być Twoimi córkami!
-
Łe, no to co się tak podniecasz, skoro to jakieś młode siksy?
- Nie podniecam się, tylko Cię przed nimi
ostrzegam. To bratanice Oskara.
-
Oskara? Naszego Oskara?! – niedowierzał. – Cholera, i co, takie z nich kosy?
-
Zapamiętaj sobie, że Kosa jest tylko jeden! Tak samo, jak tylko jedna jest
królowa. – upomniał libero, wystawiając jego kierunku długaśny, jak rozbieg do
skoku w dal, palec.
-
No to co z nimi jest nie tak? Bo już nic nie rozumiem. – przekręcił się na
drugi bok, udając konającego morsa na pustyni.
-
One są wcieleniem diabła. Języki to mają ostrzejsze niż brzytwa w zakładzie
bełchatowskiego fryzjera!
-
Fiu, fiu! No to szykuje się nam niezła jazda bez trzymanki. – zaśmiał się
szyderczo reprezentacyjny Zajączek, po czym zaczął obmyślać jakiś niecny plan.
-
I tak z nimi nie wygrasz. – skwitował Żygadło, rzucając się na ogromne wyro z
hydromasażem, i chuj jeden raczy wiedzieć, z czym jeszcze. – Igła, a jak tam
Twoje latorośle? Dawno ich nie widziałem, pewnie urosły, co? – zmienił
pośpiesznie temat, chcąc już zapomnieć o dwóch Kaczmarczykowych ladacznicach.
-
A dziękować, moje latorośle mają się bardzo dobrze i rosną jak na drożdżach
piwowarskich. – zaśmiał się perliście. - Ziomek, a Ty kiedy w końcu uwolnisz
swoje plemniory? – zaczepnie rzucił w niego jaśkiem, niczym pięcioletni
dzieciak, który walczy z bratem o lizaka.
-
Ciężka sprawa. Aga woli modeling, a poza tym, boi się, że po ciąży straci swoją
figurę.
-
Głupia jest! Stracić, owszem straci, ale najpiękniejsze chwile swojego życia. –
zaczął prezentować swoje życiowe mądrości i filozofie. - Nie wspominając o tym,
że pozbawi reprezentację następcę swojego starego na boisku. Nasiona Ci uschną
i wtedy będzie za późno. – dodał z ironią.
-
Przyganiał kocioł garnkowi. A może Ty skusiłbyś się na kolejnego potomka?
Iwonka byłaby szczęśliwa.
-
Zapomnij! Ja już teraz jestem jak myśliwy, worki większe od flinty. – ryknął
śmiechem niczym lew w amazońskiej puszczy. Żygadło spojrzał na niego z
politowaniem i tylko pokręcił przecząco głową.
Patrycja
Jako,
że moja walnięta siostra, która jest istnym chodzącym przewodem pokarmowym,
znowu była głodna, a przy okazji i mnie już kiszki marsza tureckiego grały, tureckiego,
bo przecież nie weselnego; wybrałyśmy się na poszukiwania lokum, gdzie można
byłoby wrzucić coś na ruszt. Szłyśmy jakimiś, kuźwa, krętymi korytarzami,
niczym w labiryncie, nie wiedząc, dokąd one prowadzą. Miałam nadzieję, że nie
do Minotaura, a w tym przypadku: Oskara Ka., bo nie miałam ze sobą nitki
Ariadny, tak jak ten zniewieściały herosik, Tezeusz, żeby w razie czego spierdalać.
-
Donde esta, kurwa, la stołówka? -
zapytała już z lekka podkurwiona Karolina, która będąc na coraz to większym
głodzie, przybrała wyraz twarzy: bez
kija lepiej do mnie nie podchodź!
-
Weź nie kalecz tego pięknego języka! – skarciłam ją potężnym klepnięciem w
plecy.
-
Jebło Cię? Chcesz mi nerki odbić?! – zmroziła mnie swoim spojrzeniem. - Się
chodziło na kurs espaniola, to się chociaż coś wie! A, że Ty wolałaś kurs
robótek ręcznych i teraz nawet nie umiesz guzika przyszyć, to już nie moja
wina. – prychnęła.
-
Może i nie umiem przyszyć guzika, ale za to znam się na innych robótkach
ręcznych, jak mało kto. – rzuciłam cwaniackie spojrzenie w jej stronę.
-
Co to, to na pewno! Już niejeden chłopak, po zabawie z Tobą, cierpi na syndrom
sflaczałego fiutka.
-
Spadaj na bambus, cioto! – burknęłam. – Lepiej idź się podszkolić w tym swoim
hiszpańskim, bo zgubiłabyś się już na samym lotnisku w Madrycie, nie
wspominając o wyjściu na miasto. – starałam się jej dogryźć, ale wiedziałam, że
to ona jest mistrzynią ciętych ripost.
-
Pff, też mi problem. Jakbym się zgubiła, to na pewno jakiś przystojny
Hiszpańczyk…
-
Chyba Hiszpan! – poprawiłam ją natychmiast. Zawsze w szkole miała problemy z
prawidłową odmianą!
-
Hiszpan, Hiszpańczyk, who cares! Ale w każdym bądź razie, na pewno wskazałby mi
drogę do domu. – jak zwykle wiedziała, jak wybrnąć z kłopotliwej sytuacji, co
za każdym razem doprowadzało mnie do szewskiej pasji połączonej z białą
gorączką. Z całego serca życzyłam jej tego, by kiedyś ktoś ją tak zgasił swoim
tekstem, że nie wiedziałaby, co odpowiedzieć.
-
Chyba swojego. – powiedziałam z kpiną, wrzucając do pobliskiego kosza na śmieci
papierki po snickersach Karoli, które jakimś dziwnym trafem znalazły się w
kieszeni mojej bluzy.
-
No przecież nie do mojego! Latynosi to najgorętsi kochankowie, nie wiedziałaś o
tym? Na nic innego, jak na dziki seks na plaży z cygarem Fidela w ustach, nie
liczę!
-
Boże, Ty widzisz i nie grzmisz… - wywróciłam oczami. – Ty, słyszysz to? –
szturchnęłam siorę w ramię tak mocno, że niedługo wylądowałaby dupą na
kaktusie.
-
Kurwa, uważaj trochę! – fuknęła. – Co mam słyszeć niby?
-
Ktoś coś gdzieś śpiewa. Weź w końcu przeczyść sobie te uszy, bo niedługo tak Ci
zajdą miodem, że Kubuś Puchatek będzie miał zapas na całą zimę.
-
A spierdalaj. – skomentowała obrażona.
-
Ooo, belino… Umbajeeeee, belino… -
dało się usłyszeć zza drzwi hali treningowej.
-
I Ty to nazywasz śpiewaniem? Przecież to są odgłosy, jakby kiciusie naszej
blachary Anitki się goniły, a nie żadne śpiewanie! – podsumowała zirytowana
Karola, a na korytarz w radosnych nastrojach wyszli siatkarze. – Ty, zobacz,
zobacz! To Konan de barbarian, Endrju Wrona i Zaworek. – zaszczebiotała
radośnie z podniecenia, szczególnie na widok tego drugiego.
-
Już? – zapytałam ze znudzeniem.
-
Co, już?
-
No pytam, czy już masz mokro w gaciach.
-
A chcesz sprawdzić?
-
Nie dziękuję. – odpowiedziałam z niesmakiem. – Ale takiemu Bartkowi to bym…
-
Ej, chłopaki! – wydarła się do tych dwumetrowych goryli, przerywając moje
rozmyślanie.
-
My się znamy? – z zaciekawieniem odezwał się, należący do kadrowej ornitologii,
Andrzej, w którego oczach, nagle pojawiły się iście radosne kurwiki. Wyglądał jak
ten wilk z kreskówki, który zawsze siedział przy pierwszym stoliku w klubie
go-go i ślinił się jak głupi na widok pięknej tancerki.
-
A chciałbyś się poznać? – poruszała zachęcająco brwiami, jak Kosok na lotnisku.
-
Mejbi bejbi. – odparł z zainteresowaniem.
-
Panowie wybaczą, moja siostra postradała zmysły, a poza tym ten dzisiejszy upał
jebnął jej na dekiel i gada głupoty. – chciałam jak najszybciej zakończyć tą
całą szopkę, ale nadaremne były moje starania.
-
Patka, nie wpierdalaj się między wódkę a zakąskę! – zmierzyła mnie wzrokiem
rasistowskiego skurwiela, po czym wróciła do gadki z siatkarzykami. – Chłopcy,
ale Wy wiecie, że źle śpiewacie tą swoją przyśpieweczkę, nie?
-
Jak to, źle? Przecież zawsze robimy to w ten sam sposób. – włączył się do
rozmowy Konar.
-
Macie zły tekst! – zaalarmowała.
-
To niby, według Ciebie, jak to powinno brzmieć? – dołączył do wymiany zdań
Kurek, który miał z Delectą tyle wspólnego, co ja z nabożeństwami kościelnymi.
-
Patison, zapodaj bit. – nie pozostawało mi więc nic innego, jak zanucić melodię
tej popierdolonej pieśni szamańskiej, rodem z czeluści murzyńskich katakumb.
-
Ooo, wagino! Guma jeee Amino. Guma jee,
Marcin jee, Bartek ma małego siuraakaaa! – Karo wczuła się w rolę bydgoskiego masera.
-
O mada faka. – skomentował zdębiały Kurek, a pozostałej dwójce oczy wyszły z
orbit ze zdziwienia.
Karolina
Od zawsze wiedziałam, że ja i śpiewanie to połączenie rodem Kurka z bogiem seksu, ale czy to zobowiązuje ich do gapienia się na mnie w taki sposób, jakbym kastrowała im matki i bawiła się butanolem w sprayu w okolicy ich dziewczyn, narzeczonych, konkubentów, Bóg wie czego jeszcze? Właściwą wersję zaprezentowałam? Zaprezentowałam! A że te trąby jerychońskie mają poczucie humoru identyczne jak kot naszej kochanej mamusi, który wykrzywia dzióbek w podkówkę na widok swoich bratanków w telewizorze, to już nie moja wina.
- Długo macie zamiar się tak na mnie patrzeć? I zamknijcie te japy, bo wam jakieś kurewskie muszyska do nich powlatują - automatycznie dało się usłyszeć dźwięk zaciskających się szczęk. Mogłabym być wodzem, nie?
- Jezuniu kochany - odezwał się Zaworek, który, swoją drogą, jedynie głos miał nie do wymiany. - Tylko klonów nam tutaj brakowało.
- Klony? Nie obrażaj tych strzelistych drzew, Uszaty! - do pyskówki automatycznie dołączyła się Patka, zarzucając swoje czerwonawe włosy na plecy. Aż dało się zauważyć, jak idzie przez nie fala złośliwego magnetyzmu.
- Miałem na myśli was, rudzielce - oho, czyżby poprzednia fraza wystarczająco wytrąciła go z równowagi?
- Wolimy nie wiedzieć, co tak naprawdę masz na myśli, wujek Oskar zabronił nam zagłębiania się w sztukę erotyki.
Bartek zmierzył nas tylko pogardliwym spojrzeniem, i mrucząc coś w języku typowo burdelowskim, wparował do sąsiednich drzwi, najprawdopodobniej stołówki, gdyż zaraz po ich otwarciu uraczył mnie zapach karkóweczki. Chyba wiedzą, że przyjechałam.
- To co, panowie? Wbijamy na żarełko? - ledwo co wypowiedziałam to pytanie, a już pokiwali głowami. A przynajmniej Andrzej pokiwał, bo na Dawida, który do tej pory w spokoju pałaszował jego znak rozpoznawczy, czyli banana, nie zwracałam zbytniej uwagi.
Czułam się jak na wybiegu dla dziwek. Wystarczyło, że przekroczyłam próg tej cholernej stołówki, a wszystkie samcze oczy skierowały się na mnie. No, i na moją siostrę, oczywiście.
- Dlaczego oni się tak na nas gapią? - syknęła mi na ucho Patrycja, której głowa ruszała się wcześniej niczym karuzela.
- A bo ja wiem? Może gejowski gang bang zdeformował im obraz kobiecości?
- Ty jak z czymś wyskoczysz to nic, ino wziąć sznur i przewiesić się przez gałąź drzewa.
- Uważaj, bo jeszcze wykorzystam to na tego buca, co się mistrzem browarnictwa nazywa.
Nie wiedzieć czemu, ale z każdym kolejnym krokiem wizja jakiś dwudziestu paru ślepiąt gapiących się prosto na moje mienie zaczęła mi się podobać. Blacik z kuchennym jedzeniem zbliżał się tak niebezpiecznie, a ja tak bardzo chciałam jeszcze pokręcić tyłkiem. Szkoda, że nie miałam na sobie krótkich spodenek wrzynających się w miejsce oddzielające dwa półdupki, bo z pewnością kilku panów musiałoby nieco poluzować spodnie. Nie omieszkałam rzucić ironicznego spojrzenia panu celebrycie, który na mój widok zakrztusił się pożeranym arbuzem, przy okazji odzabiając nieco fakturę stołu wodą z owoca pomieszaną ze swoich DNA. A żeby mu tak, kuźwa, te pestki w przełyku ugrzęzły.
- Ty, Rudy! - usłyszałam gdzieś po prawicy, jak mniemam, głos Winiara. - Twoja rodzina przyjechała!
Stolik z panem żartownisiem nieco zatrząsł się ze śmiechu, czego nie omieszkał skomentował sam zainteresowany, jak się okazało, Paweł Zagumny.
- Ciesz się, że nie twoja. Już wystarczająco dużo mamy czubków, aby przywieźli nam kolejnych idiotów w białych kaftanach i oczami rozbieganymi niczym dzieci na placu zabaw.
Chciałam dołożyć jakąś frazę od siebie, która wystarczająco stłamsiłaby uśmieszek niebieskookiego bruneta, jednakże wiedziałam, że Gumy nie należy przebijać. Przynajmniej jeden z tej całej brygady, który nie ma nasrane w tym siatkarskim łebku. No, może i jeszcze niejaki pan Wrona, który z uśmiechem na ustach zapytał, czy aby nie mam ochoty na loda.
- Kochany, publicznie tego nie robię - poklepałam go po ramieniu, puszczając perskie oczko.
Andrzej, swoją drogą, tak słodko marszczący brwi, kiedy intesywnie myśli, ponownie dzisiejszego dnia otworzył swoje ponętne wargi.
- Nie jesz publicznie lodów?
- Jem? Dlaczego jem? - przypieprzyłam sobie z otwartej dłoni w czoło. O ja zła matka, demoralizująca innych! To oczywiste, że chodziło mu o te lody z mrożonego mleka, melepeto!
- A co innego można z nimi robić?
- No właśnie to powiedziałeś.
- Tak?! W którym momencie?
- Ostatnie słowo.
Machinalnie wybuchnął takim śmiechem, że aż bartmanowe włosy postawione na żel delikatnie oklapły. A nie powiem, ten śmiech, nawet tak histeryczny, był uroczy. Jak cały Andrzej. Kaczmarczyk, tylko się nie zakochaj!
Od zawsze wiedziałam, że ja i śpiewanie to połączenie rodem Kurka z bogiem seksu, ale czy to zobowiązuje ich do gapienia się na mnie w taki sposób, jakbym kastrowała im matki i bawiła się butanolem w sprayu w okolicy ich dziewczyn, narzeczonych, konkubentów, Bóg wie czego jeszcze? Właściwą wersję zaprezentowałam? Zaprezentowałam! A że te trąby jerychońskie mają poczucie humoru identyczne jak kot naszej kochanej mamusi, który wykrzywia dzióbek w podkówkę na widok swoich bratanków w telewizorze, to już nie moja wina.
- Długo macie zamiar się tak na mnie patrzeć? I zamknijcie te japy, bo wam jakieś kurewskie muszyska do nich powlatują - automatycznie dało się usłyszeć dźwięk zaciskających się szczęk. Mogłabym być wodzem, nie?
- Jezuniu kochany - odezwał się Zaworek, który, swoją drogą, jedynie głos miał nie do wymiany. - Tylko klonów nam tutaj brakowało.
- Klony? Nie obrażaj tych strzelistych drzew, Uszaty! - do pyskówki automatycznie dołączyła się Patka, zarzucając swoje czerwonawe włosy na plecy. Aż dało się zauważyć, jak idzie przez nie fala złośliwego magnetyzmu.
- Miałem na myśli was, rudzielce - oho, czyżby poprzednia fraza wystarczająco wytrąciła go z równowagi?
- Wolimy nie wiedzieć, co tak naprawdę masz na myśli, wujek Oskar zabronił nam zagłębiania się w sztukę erotyki.
Bartek zmierzył nas tylko pogardliwym spojrzeniem, i mrucząc coś w języku typowo burdelowskim, wparował do sąsiednich drzwi, najprawdopodobniej stołówki, gdyż zaraz po ich otwarciu uraczył mnie zapach karkóweczki. Chyba wiedzą, że przyjechałam.
- To co, panowie? Wbijamy na żarełko? - ledwo co wypowiedziałam to pytanie, a już pokiwali głowami. A przynajmniej Andrzej pokiwał, bo na Dawida, który do tej pory w spokoju pałaszował jego znak rozpoznawczy, czyli banana, nie zwracałam zbytniej uwagi.
Czułam się jak na wybiegu dla dziwek. Wystarczyło, że przekroczyłam próg tej cholernej stołówki, a wszystkie samcze oczy skierowały się na mnie. No, i na moją siostrę, oczywiście.
- Dlaczego oni się tak na nas gapią? - syknęła mi na ucho Patrycja, której głowa ruszała się wcześniej niczym karuzela.
- A bo ja wiem? Może gejowski gang bang zdeformował im obraz kobiecości?
- Ty jak z czymś wyskoczysz to nic, ino wziąć sznur i przewiesić się przez gałąź drzewa.
- Uważaj, bo jeszcze wykorzystam to na tego buca, co się mistrzem browarnictwa nazywa.
Nie wiedzieć czemu, ale z każdym kolejnym krokiem wizja jakiś dwudziestu paru ślepiąt gapiących się prosto na moje mienie zaczęła mi się podobać. Blacik z kuchennym jedzeniem zbliżał się tak niebezpiecznie, a ja tak bardzo chciałam jeszcze pokręcić tyłkiem. Szkoda, że nie miałam na sobie krótkich spodenek wrzynających się w miejsce oddzielające dwa półdupki, bo z pewnością kilku panów musiałoby nieco poluzować spodnie. Nie omieszkałam rzucić ironicznego spojrzenia panu celebrycie, który na mój widok zakrztusił się pożeranym arbuzem, przy okazji odzabiając nieco fakturę stołu wodą z owoca pomieszaną ze swoich DNA. A żeby mu tak, kuźwa, te pestki w przełyku ugrzęzły.
- Ty, Rudy! - usłyszałam gdzieś po prawicy, jak mniemam, głos Winiara. - Twoja rodzina przyjechała!
Stolik z panem żartownisiem nieco zatrząsł się ze śmiechu, czego nie omieszkał skomentował sam zainteresowany, jak się okazało, Paweł Zagumny.
- Ciesz się, że nie twoja. Już wystarczająco dużo mamy czubków, aby przywieźli nam kolejnych idiotów w białych kaftanach i oczami rozbieganymi niczym dzieci na placu zabaw.
Chciałam dołożyć jakąś frazę od siebie, która wystarczająco stłamsiłaby uśmieszek niebieskookiego bruneta, jednakże wiedziałam, że Gumy nie należy przebijać. Przynajmniej jeden z tej całej brygady, który nie ma nasrane w tym siatkarskim łebku. No, może i jeszcze niejaki pan Wrona, który z uśmiechem na ustach zapytał, czy aby nie mam ochoty na loda.
- Kochany, publicznie tego nie robię - poklepałam go po ramieniu, puszczając perskie oczko.
Andrzej, swoją drogą, tak słodko marszczący brwi, kiedy intesywnie myśli, ponownie dzisiejszego dnia otworzył swoje ponętne wargi.
- Nie jesz publicznie lodów?
- Jem? Dlaczego jem? - przypieprzyłam sobie z otwartej dłoni w czoło. O ja zła matka, demoralizująca innych! To oczywiste, że chodziło mu o te lody z mrożonego mleka, melepeto!
- A co innego można z nimi robić?
- No właśnie to powiedziałeś.
- Tak?! W którym momencie?
- Ostatnie słowo.
Machinalnie wybuchnął takim śmiechem, że aż bartmanowe włosy postawione na żel delikatnie oklapły. A nie powiem, ten śmiech, nawet tak histeryczny, był uroczy. Jak cały Andrzej. Kaczmarczyk, tylko się nie zakochaj!
***
Patrycja: Spięć ciąg dalszy! No to ten tego, wiecie już jak od nowego sezonu
siatkarze Delecty będą śpiewać w szatni po wygranej, nie? :D
Karolina:
Andrzej niedługo wygryzie Zbysia z mojej Top5. *.* Spokojnie, Karo się nie
zakocha, w końcu tu wątków miłosnych nie ma być i nie będzie.
Niespanie się opłaca xD Wrona w moim haremiku miejsce ma stałe. Co do Bartmana się wacham. Jest cholera seksowny i jego loty na atakach się cudownie ogląda a ja słabość do bad boyow posiadam :3 Tylko ta obecność w mediach :/ Brechtać się nie mogę przestać normalnie jak to czytam. Dziewczyny to wybuchowe polaczenie :D
OdpowiedzUsuńXoxo K.
zgadzam się z Kamilą, niespanie się opłaca. Rozwala mnie ta wasza historia. Kładzie na łopatki i nie pozwala wstać. Czasami to po prostu się krztuszę własnym śmiechem. Uwielbiam, po prostu uwielbiam!
OdpowiedzUsuńzapraszam: http://stara--milosc--nie--rdzewieje.blogspot.com/
Chciałabym zapytać skąd macie takie pomysły, ale chyba boję się odpowiedzi, więc nie zapytam.
OdpowiedzUsuńHahahah... Jebłam! ^^ Leże i nie wstaje.
OdpowiedzUsuńJak to czytałam to banan mi z buzi nie schodzi. Te dwie dziewczyny to mieszanka wybuchowa. W ich towarzystwie zanudzić się nie da, o nie. :D
Pozdrawiam gorąco. :*
Zbierzcie moje resztki z podłogi i złóżcie z powrotem w całość, błagam :D
OdpowiedzUsuńNie będzie tu wątków miłosnych? Ej, to będzie ciekawie. Ale erotyczne będą, prawda? :>
Rude siostry moim idolkami, hahaha. Padło tyle świetnych tekstów, że aż nie wiem co zacytować (a to akurat nowość). Oby tak dalej :D
Dziewczyny, muszę Wam z całego serca podziękować - skutecznie poprawiacie mi humor, a Wasze bohaterki stawaiam śmiało w roli swoich guru. Karolina i Patrycja rządzą Spałą i nie ma to tamto! :D
OdpowiedzUsuńHahahahahahahahahahahahaha :-D:-D:-D:-D:-D Nowa wersja "O Belino" - boska :-P :-D:-D:-D:-D To jest lepsze niż kabaret ;-)
OdpowiedzUsuńPo wczorajszym meczu Zbigniew zaczął u mnie snowu plusować :-):-)
I ja nigdy nie słyszałam śmiechu Wrony :-/:-(:-D To nie fair :-/;-)
Czekam na kolejny : Marta♥
Oni to się potrafią dogadać jak pies z kotem xD Nie no... lubię bliźniaczki za ich riposty, aczkolwiek współczuję Jarząbkowi...
OdpowiedzUsuńJak zwykle rozwaliło mi psychę na molekuły, które będę musiała znaleźć i poskładać. Uwielbiam wasze poczucie humoru i razem idealnie się tutaj dobrałyście. Mój mózg już nie ogarnia tego co tu się dzieje, a co dopiero później, aż się boję jednakże z nie cierpliwością czekam na to co się wydarzy.
OdpowiedzUsuńJesteście świetne!
OdpowiedzUsuńŚmiałam się cały czas i nadal nie mogę przestać.
Nie jestem w stanie nic więcej napisać.
hehehehe
Belino-wagino! Taaa, skąd ja to znam? ;p No to teraz zostaje mi czekać na spotkanie na szczycie dwóch belzebubów i samego Krzysztofa Ignaczaka. To może być całkiem interesująca wymiana zdań i szanse są wyrównane. Widzę, że andrzejowe jarzenie nie jest w najlepszej kondycji. Dobra, przecież nikt jej się nie każe zakochiwać, ale kto w tych czasach łączy podboje erotyczne z miłością, bitch please! ;p "Worki większe od flinty" leżę i kwiczę! ;D W moim osobistym rankingu Zbysław już dawno grzeje ostatnie miejsce, a przepraszam dzieli je na szarym końcu, gdzieś tam w koncie razem z Woickim. Piątka Dziewczęta, E. :)
OdpowiedzUsuńHahah! :D Ja Was uwielbiam Dziewczyny! Uśmiałam się jak nie wiem co. Współczuję Jarząbkowi, bo nieźle będzie musiał ich pilnować. Nowa wersja " O beilno" bardzo mi się podoba i nucę ją wciąż :D Ciekawa jestem jak zareaguje nasz kochany libero, kiedy będzie dane mu poznać dwa rude diabełki. W każdym bądź razie siatkarze nie będę się nudzili przy bliźniaczkach :) Nie będzie wątków miłosnych - ok, ale seks bez zobowiązań mile widziany hihi :D Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńNo włosy Ci stanęły dęba, jak wacek Zbycha na widok spalonej Aśki. - proszę bardzo jedno zdanie i 5 minut wyłam ze śmiechu powtarzając je sobie raz po raz. Dziewczyny rozwalacie system. Tak samo jak Patrycja i Karolina rozwalają ośrodek w Spale od środka :)Jeszcze kilka zdań Wrony i go polubię, serio,serio :)) Z tym lodem mnie rozbroił a Karolina jak widać myśli tylko o jednym, hehe ja pomyślałam o tym samym, do piekła z nami :)) Igła ma rację co do Łukasza, nasiona mu uschną i co wtedy będzie. Chciałabym napisać coś bardziej normalnego, ale nie dam rady, nie po spędzeniu dwóch debilnych dni na uczelni przerwanych wypadem na rzeszowski rynek by obejrzeć mecz finałowy :P Obiecuje poprawę
OdpowiedzUsuńTeksty rodem od Violi Kubasińskiej! Leżę i kwiczę, na serio :P Muszę się pozbierać, jeszcze mnie chemia czeka. Ale pewnie i tak nie będę mogła się skupić... To wasza wina :D
OdpowiedzUsuńEndrju, no jak ja Cię kocham <3 Jeszcze Konar z bananem haha :D
Dobra, bo nic więcej nie napiszę sensownego... Jak zawsze, ale dzisiaj to już wyjątkowo :)
Pozdrawiam c:
Oł maj Gad! :D Caroline, Patex - jesteście przegenialne!!! Uwielbiam Was z każdym rozdziałem coraz bardziej! :) Skąd te wszystkie pomysły? Boże, aż boję się zapytać! Kiedy czytam "insynuację", automatycznie poprawia mi się humor! Rozmowa Ziomka z Igłą i jego worki większe od flinty - no po prostu leżę i kwiczę! :D A wersja "O belino" przeszła moje wszelkie oczekiwania! :D Andrzej za to coś niekumaty, chyba musi więcej czasu spędzić z dziewczynami! :D Jeszcze nigdy nie spotkałam takiego bloga, z którego leję się przez cały czas! :D Czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój akcji :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z wiosennym słoneczkiem, Bazyliszek
Przeczytałam na poprawę humoru, ale nawet tak dawka mi nie pomogła. Normalnie pewnie i lała ze śmiechu, ale dzisiaj chyba nic już nie jest w stanie mnie pocieszyć. Tak, że ten komentarz nie będzie jakiś górnolotny.
OdpowiedzUsuńWidać, że co niektórzy biorą zbyt dosłownie żarty bliźniaczek np. Kurek który musiał się poczuć bardzo urażony jak to facet kiedy się twierdzi, że "małego siuraakaaa" ;) Ja Wronę nie trawię więc już chyba się do niego całkowicie uprzedziłam, ale wygląda na to, że jedyny wyluzowany. Guma jak to Guma cięta riposta musi być ;)
bliźniaczki nieźle nawywijają w siatkarskim świecie;)
OdpowiedzUsuńZiomek biedny przestraszony siostrami;)
niestety zauważyłam, że co niektorzy za bardzo do siebie biorą żarty siostrzyczek...
nie wiem ale wydaje mi się po tym rozdziale, że mogą dogadać się z Wroną:)
pozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Nie dziwię się już teraz w ogóle, dlaczego Oskar nie chciał się nimi zaopiekować. ;)
OdpowiedzUsuńPo raz ostatni serdecznie zapraszam na greens-art-handmade.blogspot.com, gdzie pojawiła się czwarta część opowiadania i kilka słów pożegnania. :)
Oskar musi koniecznie uzbroić się w dużą dozę cierpliwości ;)
OdpowiedzUsuńAż się boje pomyśleć co bliźniaczki nawywijają.
I słownictwo po prostu powala mnie na kolana ;)
Pozdrawiam:*
KONAR Z BANANEM - MISTRZ FILMIKÓW IGŁY :D Siatkarze Delecty idealnie wpadli w całość, a obelino to jest mistrzowskie ^^ Och, widzę że jest więcej manii na Andrzeja! :D
OdpowiedzUsuńPS. Wiem, że Caroline nie lubi Kurka, ale przeczuwam jakoś wewnętrznie, że on tu będzie częściej ! :D
Patex, i Ty mówisz że się przeliczę, czytając na poprawę humoru? Błagam, mogłybyście sprzedawać "Insynuację" w kapsułkach i sprzedawać w aptece. Gwarantuję, stan psychiczny naszego zacnego narodu uległby znacznej poprawie ^^
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy.
Cholernie podoba mi się Wronka. Lekko się speszył, na wzmiankę o lodach, czyżby sam nabrał ochoty? :D Kurasiowi musiała mina zrzednąć, po tak dobitnej przyśpiewce. Swoją drogą, chyba wolę tę wersję, z waginą na piedestale hehehe. Zbyś i "spalona Aśka"? Dobre, ale zadziałało na mnie jak płachta na byka. Uśmiech przejechany krzywym walcem, ot co!
Żal mi Żigiego. Kurde, niech ta Agnieszka bierze dupę w troki i rodzi małe Łukaszki, bo potem może być za późno. I nawet in vitro nie pomoże -.-
Konar i bananki? Coś mi to przypomina ;)
Bitwę na ostre języki czas zacząć! Igła może troszkę się zasapać przy świeżych rudzielcach *.* Zajączku, miej się na baczności!
Dzięki za kolejną dawkę humoru, S. ;*
Dziewczyny mają talent do robienia sobie wrogów :) i pomyśleć, że to dopiero początek :D Co tam się będzie działo?:D
OdpowiedzUsuńoooo mamo, leżę, hahahaha. to jest lepsze na chandrę niż roczny zapas Kinder Bueno :D
OdpowiedzUsuńto jest mega! :-D macie zajebiste pomysły! jak miło jest odetchnąć trochę od tych wszystkich romansideł i poczytać coś na poprawę humoru, coś lekkiego i przyjemnego! Czapki z głów! :-)
OdpowiedzUsuńSunflower
Piszę ten komentarz trzeci raz i klnę pod nosem na tą całą technikę zasraną. ;/ No normalnie nie wiem, co to się dzieje xd Podobno do trzech razy sztuka! :D
OdpowiedzUsuńTaki mały apelik mam do p. Agnieszki Ż. -> Czas ucieka, więc się nie zastanawiaj! Przyszła kadra Was potrzebuje! :p
Kurek na wstępie znokautowany, aż musiał stracić wiarę w swoją zajebistość xd Konan i jego banan! Jak Tytus! ;p I do tego Wronka, który dla mnie jest bardziej, jak sachoroza, która gdzieś tam w przypływie pieniędzy zamienia się w np. fruktozę. Nie ma to jak rozjebany mózg chemią, za co Was obie przepraszam! ;*
To, że Was kocham za te teksty rozwalające system, mówiłam! A jak nie mówiłam, to właśnie mówię! No normalnie padłam i nie wstaję! Nie wiem, jak to robicie, co bierzecie, ale dajcie mi choć ciutkę przepisu! :D
Tak więc, czekam na wielkie spotkanie z największym jajcarzem w kadrze! :D
Buziaki, Happiness ;*
Nie wiem jak Wy to dziewczyny robicie, ale ten blog poprawia mi tak humor, że mogłabym czytać i czytać ;d
OdpowiedzUsuńCały czas się śmieje jak głupia do monitora, a wszyscy wokół pytają czy wszystko ze mną w porządku :D
Karolina i Andrzej i ta rozmowa o lodach, Konar z bananem, Nowa wersja "O belino", Spalona Aśka, zgaszony Kurek- hahahaha no nie mogę :D Jesteście mistrzowskie! ;d
Czekam na więcej ;d
Pozdrawiam, Kinga ;*
Cześć! Wracam na stare śmieci, także zapraszam na poprawiony prolog na Scenarzyście (scenarzysta.blog.pl)! Dodałam również Twój blog do linków w zakładce "Polecam oraz czytam". Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńmoje miszczynie ! <3
OdpowiedzUsuńiśka
Kuźwa mać, tyle tu lodów, bananów i innych szczegółów wywołujących kosmate myśli, że... Nie no, w sumie mnie się bardziej zgorszyć nie da ♥
OdpowiedzUsuń