- Pezet, byłbyś tak uprzejmy i przesunął nieco ten swój seksowny kuper? - Kłos, któremu oczy świeciły się jak dupy świetlikom, strzelił swój firmowy uśmieszek, zarezerwowany w innych sytuacjach tylko i wyłącznie dla samojebek.
- Spieprzaj, masz swoje łóżko - odgryzł się zdegustowany Paweł, zamęczony przez atomowe zagrywki Kurka na zakończonym dwadzieścia minut wcześniej treningu. Ani mu się śniło dzielenie posłania z chodzącą definicją debilizmu. Od zawsze dziwił się, jakim cudem Ola nie zapakowała jeszcze swojego kochasia do kartonu i nie wysłała paczuszki w głąb jakiejś dziczy jako produkt skażony i niebezpieczny dla otoczenia.
- Pawciu, ale mi nie chodzi o zajęcie ci wyrka - Karollo znacząco potrząsnął sprzętem spod pachy. - Znalazłem coś ciekawego, buszując po sieci.
- Nie mam ochoty na jakieś nowe, wyuzdane porno. Po ostatnim zużyłeś cały papier toaletowy, w normalnych sytuacjach przeznaczony na cztery dni. Cud, że firanki jeszcze czyste!
- A to moja wina, że zostałem tak hojnie obdarzony przez naturę?
- Wielkością - nigdy w życiu. Białą erupcją - owszem. Szkoda, że Bóg, najwidoczniej zaangażowany w dolne partie twego ciała, zapomniał o mózgu.
- Czy ty mi, Zati, sugerujesz, że nie posiadam tej galarety pod czaszką, co mózgiem się zowie?! - Kłos wydął swe ponętne wargi w podkówkę, strzelając z oburzeniem oczami.
- Posiadasz, posiadasz. Tyle że w kroczu, a nie w głowie.
- To znajdź mi jakiegoś normalnego faceta po dwudziestce, który tak nie ma.
- Każdy chodzący po tej planecie. Bo tylko twój członek odpowiada za myślenie, poruszanie się, oddychanie, więc nie ma co się potem dziwić, że w najważniejszej fazie zamiast drutu to przemęczony flak.
Karol, wpierw zachłystując się nasyconym męskim odorem powietrzem, tupnął z oburzenia nogą i władował się na swój prywatny tapczan, wcześniej nie omieszkując uraczyć Zatorskiego swym długaśnym, środkowym palcem. Jak dziecko. Jak typowe, niewychowane, nieznające rzeczywistości dziecko. Niech jeszcze zwinie się jak pancernik albo zacznie ssać kciuka, a Paweł nie będzie miał już złudzeń, że staruszkowie Kłosa wyrwali go orangutanom, ewentualnie jakimś innym zwierzętom z serca dżungli.
- Chyba miałeś mi coś pokazać, nie? - Pezet wywrócił oczami, wiedząc, że innym sposobem niż wrócenie do punktu wyjścia nie da rady udobruchać Karola.
Środkowy, z automatycznie poprawionym humorem i koślawym uśmiechem na ustach, wypalił w stronę kumpla z jakże pięciogwiazdkowego apartamentu spalskiego. Wręcz rzucił się na Zatorowe wyrko, wprawiając jego fakturę w niebezpieczne dygotanie.
- A miało nie być pornosów - blondyn z wielką ochotą plasnąłby się w czoło, gdyby miał jakiekolwiek możliwości poruszania ręką.
- Ależ to nie żadne pornosy!
- To dlaczego babka z głównej strony jest ubrana w taki stanik, gdzie i tak połowa cycków wylewa się jej z materiału, że już nie wspominając o reszcie garderoby?
- Portal randkowo-erotyczny. Coś ci to mówi, Pawełku? - Karollo poruszył jakoś tak enigmatycznie brwiami, układając je w komiczną falę.
- Panienki chętne na jakieś szybkie pukanko, jak mniemam?
- Głowa na karku, jak widzę, brawo, Pawciu, brawo!
- Ładna, nie? - Kłos wyklepał w wyszukiwarce portalu kolejną dziewczynę o imieniu identycznym jak jego prywatna.
- Cudowna! Szkoda tylko, że nie przepada za sportem.
- A seks to nie jakaś odmiana sportu? - automatycznie pokiwali charakterystycznie czerepami, przybijając sobie piątki.
Brunetki, blondynki, rude, długonogie, cycate, płaskie jak deski. Do wyboru, do koloru. Kto wie, może i transwestyta by się znalazł?
- Nie bądź niemądry, Karol! - Pezet z dezaprobatą pokręcił głową, kiedy w pustym okienku znalazła się nazwa "Spała". - Kto z takiego zadupia miałby konto na takim portalu?
- A może jednak istnieje taki delikwent? - obydwaj panowie z rozdziawionymi gębami wgapiali się w ekran, kiedy wyskoczyło im okienko o jednej osobie. Okienko, którego za żadne skarby się nie spodziewali.
- O kurwa jasna! - ani jeden, ani drugi nie mogli się powstrzymać przed rzuceniem najgorszym przekleństwem. - Czy mam już zwidy od tych ciągle latających piłek, czy tu naprawdę jest adres naszego ośrodka?
- Czekaj, czekaj! - Paweł przejął inicjatywę, wyrywając koledze laptoka. Błyskawicznie wparował do galerii. - Nie może być!
- No co? Fiut jak fiut!
- Ale ten jest znajomy!
- Pezet? - Karollo odsunął się znacząco, patrząc z przekorą na libero. - Czy ja o czymś nie wiem? Zmieniłeś orientację i podglądasz kolegów?
- Mam rozumieć, że ty pod prysznicem na wyjeździe pucujesz się na ślepo?
- Nie, no skądże! Po prostu niezbyt mnie interesuje, kto ma jakiego i jak dużego.
- To teraz możesz żałować.
- Mam żałować, bo nie wiem, ile centymetrów mają wacki kolegów?
- Nie. Żałuj, że nie możesz psioczyć na Bartmana w myślach, tak jak ja teraz - w końcu zrzucił z siebie piętno sytuacji, śmiejąc się wniebogłosy. - Jak myślisz, Aśka o tym wie?
- No chyba nie!
- To może pora, aby się dowiedziała?
No i masz babo placek. W każdy genialny plan musi wedrzeć się chociażby malutka usterka, malutka drzazga. Było fajnie, a owszem, kiedy wręcz cały nalot niemoralnych i chętnych na seksik panienek nawiedził biednego Zbyszka w swoim zajebistym apartamencie, a Misiek, piąte koło u wozu w tym momencie, z maślanymi oczętami poprosił nas o przenocowanie jego cielska, chociażby na podłodze, gdyż w kopulowaniu nie miał zamiaru przeszkadzać. Było fajnie, kiedy zirytowany na maksa Bartman odganiał wszystkie panienki z kwitkiem, starając się traktować każdą jak powietrze. Było fajnie, kiedy zachciało im się zorganizować krucjatę na jego osobę, wywołaną niespełnieniem obiecanych wcześniej wymogów. I na tym się fajnota skończyła. Bo co może być fajnego w fakcie, że jakże szanowny Srebrny Lis dowiedział się o naszym niecnym przekręcie, i to w dodatku na swojej własnej skórze?
- Girls, please! - wymachiwał rękoma nad naszymi twarzami, wprawiając potaśtane włosy w fazę obrotów. - This is not circus!
- Really? - Patka ułożyła usta w dzióbek, a jej oczy zrobiły się jeszcze bardziej wyłupiaste. Skończyła świrować pawiana dopiero wtedy, kiedy wujcio Oskar zmasakrował ją tym swoim zabójczym spojrzeniem.
- You must apologize.
- Not in this lifetime - nie wiem czy poprawnie, ale z angielskiego zawsze byłam noga, znana przede wszystkim z mówienia "bigos" zamiast "because".
- Can you give me two minutes? - wujaszek zabłysnął językiem obcym, no proszę!
Poskutkowało. Zostałyśmy z Oskarkiem same. A to nie wróżyło nic dobrego. Wręcz przeciwnie. Może już czas zadzwonić do zakładu kamieniarskiego z prośbą o wybudowanie nagrobka?
- Mam was najpierw utłuc jak psa, czy zaczniecie śpiewać? - przytargał krzesło z naprzeciwka, niszcząc jego fakturę swym chłopskim cielskiem. Cud, że jeszcze pioruny nie idą z tych jego przerażających gałek ocznych.
- Wolałabym nie. Po co mieć jeszcze szyby na sumieniu? - czy byłoby rzeczą normalną, gdyby moja siostra odpowiedziała rozsądnie na zadane jej pytanie. Nie, skądże. Kaczmarczyk też o tym wiedział, gdyż machinalnie pacnął się otwartą dłonią w czoło.
- Co ja mam z wami zrobić? - wyjęczał żałobnie, zaplatając dłonie w koszyczek. - Chyba wysłanie w kosmos byłoby najrozsądniejszym rozwiązaniem.
- Żebyśmy rozpierdzieliły satelity, swoją obecnością wywołały nawrót meteorów na właściwą trasę i sprawiły ich pizdnięcie o naszą piękną planetę. Nie, wujaszku, to nie jest dobre rozwiązanie.
- Pod ziemią też nie byłoby dobrze - Pati nakręciła kosmyk włosa na palec, szczerząc się niemiłosiernie. - Jeszcze szatan oddałby w nasze ręce panowanie nad piekłem.
Cisza. Długa, może nawet trwająca pół minuty. Powinnam się dziwić? W końcu po takich argumentach najlepiej byłoby nas zadźgać i zakopać pod drzewem leżącym jakieś cztery kilometry od jakiegokowiek zamieszkanego domu. Dlaczego? Bo zawsze po śmierci chciałam zrobić komuś takie Paranormal Activity, że aż zacząłby srać na stojąco i spać przy zapalonym świetle.
- Najpierw przeproście Zbyszka. Potem się zastanowię, co mam z wami zrobić.
- Chyba od tego słońca mózg ci się przegrzał, wujku - mruknęłam z przekąsem. To nic, że wcześniej mi pomógł. Podejrzewam, że akurat tego dnia przypadała w jego kalendarzu dobroć dla poszkodowanych zwierząt. - To buc, i tyle. Niech ma nauczkę.
- Niby jaką?
- Że nie zostawia się telefonu w miejscu, gdzie mamy do niego dostęp.
- I że zaklucza się pokój, kiedy się wychodzi! - swoje trzy grosze dorzuciła Patrycja, mieląc jakąś kulkę zębami.
- To już nie jest śmieszne, małpiszony jedne - resztka włosów zjeżyła mu się na czerepie, jakby coś porządnie w niego pizdnęło. - Albo przeprosicie Bartmana, albo wyślę was na obóz przetrwania dla małolatów, gdzie spędzicie resztę czasu aż do powrotu rodziców. Zrozumiano?!
Pokiwałyśmy niechętnie głowami. Obóz przetrwania? Tarzanie się w błocie, skakanie po chaszczach, spanie w namiotach, kompletny brak cywilizacji? Chyba tylko tego do pełni szczęścia mi brakowało.
- I co o tym myślisz? - zaczepiła mnie sis, kiedy już Oskarito wypuścił nas z pokoju cierpień.
- Że chyba go pojebało i czas zadzwonić do ciotki, że jej mężuś od nadmiaru siatkówki zwariował. My przepraszające? Prędzej Kłos przestanie wzdychać do Beyonce każdego wieczoru.
Siedziałyśmy na ławce przed ośrodkiem jak takie dwa kołki i rozkminiałyśmy, co by tu zrobić, żeby, mimo wszystko, nie przepraszać Bartmana, bo to nie w naszym stylu, a żeby Oskar nie wysłał nas do tej obiecanej dżungli. Zero pomysłów, pustka w głowie, totalna zawiecha i, kurwa, ani jednej normalnej alternatywy! Bliźniaczki się wypaliły? Skądże znowu!
Stanęłyśmy przed drzwiami pokoju oznaczonego cyferkami 376 i na trzy-czte-ry zapukałyśmy w ich powierzchnię. Nie wiem, co oni robili tam po drugiej stronie, ale dało się usłyszeć jakieś dziwne, niekontrolowane odgłosy. Czyżbyśmy w czymś przeszkodziły? A może jednak Zbyszek zatrzymał sobie na noc tę blond cizię i skrzętnie chował ją w szafie, żeby móc zaspokoić swoje fantazje erotyczne, a i przy okazji Kubiak się załapał na trójkącik?
- Cześć Misiek. – odezwałam się, kiedy zza drewnianego prostokąta wyłoniła się zaspana twarz siatkarzyny.
- Czego chcecie?! – burknął, poprawiając sobie obcisłe spodenki, co oczywiście nie uszło mojej uwadze. Chyba jednak coś musiało być, bo miał je strasznie wypchane!
- No proszę, teraz to „czego chcecie?!”, a jak nie miałeś gdzie spać, to kuźwa wiedziałeś, gdzie przyjść. – fuknęła Karo.
- Ej, uspokój się. – pacnęłam ją po głowie. – My przyszłyśmy w pokojowych zamiarach.
- Wy i pokojowe zamiary? Jak to mam rozumieć? Wejdziecie do pokoju i tam przedstawicie swoje niecne zamiary? – zakpił przyjmujący.
- A to już stado dzikich i napalonych pizdeczek mu nie wystarczyło, tylko jeszcze nas chce wykorzystać?
- Widocznie żadna z nich nie spełniła oczekiwań. – zripostował.
- Dobra, przestańcie już się użerać! Michał, czy zastałyśmy Twojego towarzysza? – zapytałam, kukając na prawo i lewo przez jego ramiona, aby zlustrować wzrokiem lokum.
- A to zależy. – dał krok do przodu i zamknął za sobą wrota.
- Zależy, jak leży. A jak stoi, to bryka? – szturchnęłam go, podśmiechując się pod nosem.
- Nie, zależy co od niego chcecie i czy sprawa jest niecierpiąca zwłoki, bo Zibi jest strasznie zmęczony i nie ma czasu na pierdoły.
- No oczywiście, że to bardzo ważna sprawa, inaczej by tu nas w ogóle nie było. To jak? Wpuścisz nas do środka? – przybrał pozę godną myśliciela ze średniowiecza, trzymając się dłonią za brodę.
- Dobra, właźcie, a ja idę po Frugo do bufetu. Tylko bez żadnych numerów, bo powiem Jarząbkowi i wylecicie stąd na zbity pysk! – pogroził palcem wskazującym i odszedł. Spojrzałyśmy się na siebie porozumiewawczo z szyderczymi uśmieszkami na twarzy. Przekroczyłyśmy próg słynnej „376” i weszłyśmy do, powszechnie wszystkim znanego, „salonu”, który był mniejszy niż kantorek na kredę i papier kancelaryjny w naszym gimnazjum. Zbychu leżał na wyrze jak taka kłoda i dogorywał, nie wiadomo po czym; ale podejrzewam, że po takiej ilości cycków, jakie dziś zobaczył, musiał sobie co nie co zwalić i dać upust swoim emocjom. No, bo przecież Asiunia ze swoimi drobnoustrojami daleko; musi se chłop jakoś radzić.
- Zbiniu? – pstryknęłam go w ucho, a on poderwał się z miejsca, jakby co najmniej miał wściekliznę.
- Czego, kurwa?! – rzucił z piorunami w oczach. – Kto Was tu wpuścił?!
- Mi… - zaczęła odpowiadać sis, ale w porę wbiłam jej obcas w stopę. Jeszcze tego brakowało, żeby biednego Micha wkopała. Wtedy to już w ogóle wysłaliby nas Hugo-kopterem na wyspę do Bear'a Grylls'a.
- Wypierdalać mi stąd, ale już! – ręką wskazał kierunek wyjścia, ale my ani myślałyśmy opuszczać tego pomieszczenia.
- Mamy do Ciebie sprawę.
- Nie chce mieć w Wami nic wspólnego, już i tak mam w chuj kłopotów, a chłopaki drą ze mnie łacha na całej linii.
- Przyszłyśmy Cię przeprosić. – powiedziałam z największą powagą i przejęciem, jakie potrafiłam w tym momencie wyrazić swoją miną. Bo chyba nie muszę mówić, że w duchu nie mogłam wytrzymać i mocno powstrzymywałam się od wybuchnięcia salwą śmiechu, nie?
- Tak, chciałyśmy Cię przeprosić. Nasze zachowanie było karygodne. – dodała Karolcia, która była poważna jak, kurwa, nigdy w życiu. Jego uszy w tym momencie nastawiły się niczym wielkanocnemu zajączkowi, który z niedowierzaniem i zdziwieniem spogląda na bandę wrzeszczących dzieciaków na widok prezentów w gniazdku.
- Dobrze się czujecie? Nie macie przypadkiem gorączki? – zapytał, unosząc prawą brew i patrząc na nas jak na jakieś wariatki wypuszczone z psychiatryka.
- Przemyślałyśmy swoje postępki i wspólnie doszłyśmy do wniosku, że przegięłyśmy pałę, a Tobie należą się przeprosiny. – zaczęłam tłumaczyć, oczywiście trzymając cały czas za plecami skrzyżowane palce. Niech sobie nie myśli, kutas jeden, że my tak na serio okazujemy skruchę!
- Obiecujemy, że już nie będziemy się w Was, a w szczególności w Ciebie, zaczynać. I nie będziemy już Wam przeszkadzać w wykonywaniu tej ciężkiej pracy. – dodała Caro.
- Serio mówicie? – zapytał kolejny raz, na co my kolejny raz zgodnie przytaknęłyśmy skinieniem głów.
- To jak będzie? Zgoda? – wystawiłyśmy prawe ręce, oczekując, że zrobi to samo i zażegna z nami odwieczny "konflikt".
- A niech stracę! – przybił z nami „piątki”, a my pokazałyśmy mu szczery uśmieszek od ucha do ucha, prezentując nasze dziurawe i poplombowane zęby. - Ale pamiętajcie, jeden jakikolwiek numer, a gwarantuję, że Lucyfer godnie zaopiekuje się Wami w piekle!
- Nie, no coś Ty, spoko.
- No ja myślę! A Ty, Karola, czemu stoisz jakby tasiemiec powiązał Ci nogi? – spojrzał na sistę, która trwała w pozycji skrzyżowanych nóg, wiadomo z jakich przyczyn - jak nie palce, to nogi.
- A, bo siku mi się chce. – wypaliła tekstem, na co on uniósł do góry kciuk, który miał oznaczać mniej więcej coś w stylu: „ok”. Powoli wycofywałyśmy się do drzwi, kiedy na myśl przyszła mi jeszcze jedna rzecz.
- Zibi, a ja mam jeszcze jedno małe pytanko.
- No?
- Czy te wszystkie laski, które przyjechały… No wiesz, czy był FOCH z ich strony?
- Bo to jeden… - odrzekł z ironią, popijając Redbulla, uprzednio włączywszy swojego laptopa.
- Ale jak to jest możliwe, żeby one Tobie Fachowo Obciągały CHuja, skoro Ty każdą jedną odprawiłeś z kwitkiem?
Caroline: To teraz ja was przepraszam, Miśki, za taki poślizg. No niestety, ale sesja szła pełną parą i w żaden sposób nie mogłam sklecić czegoś nowego. Efekty chyba widać, bo fragmenty jak z dupy wyjęte.
Z dedykiem dla Pauliny, która jojczyła mi nad głową przez tydzień i rzygała na nowiusieńki dywan. :D A, i dzięki której będę ciocią! :)
Patex: Moja niemoc twórcza mnie przeraża. :P Większego szitu już nie mogłam napisać… Od dzisiaj słowo: „FOCH” nabiera nowego znaczenia. :D
- Spieprzaj, masz swoje łóżko - odgryzł się zdegustowany Paweł, zamęczony przez atomowe zagrywki Kurka na zakończonym dwadzieścia minut wcześniej treningu. Ani mu się śniło dzielenie posłania z chodzącą definicją debilizmu. Od zawsze dziwił się, jakim cudem Ola nie zapakowała jeszcze swojego kochasia do kartonu i nie wysłała paczuszki w głąb jakiejś dziczy jako produkt skażony i niebezpieczny dla otoczenia.
- Pawciu, ale mi nie chodzi o zajęcie ci wyrka - Karollo znacząco potrząsnął sprzętem spod pachy. - Znalazłem coś ciekawego, buszując po sieci.
- Nie mam ochoty na jakieś nowe, wyuzdane porno. Po ostatnim zużyłeś cały papier toaletowy, w normalnych sytuacjach przeznaczony na cztery dni. Cud, że firanki jeszcze czyste!
- A to moja wina, że zostałem tak hojnie obdarzony przez naturę?
- Wielkością - nigdy w życiu. Białą erupcją - owszem. Szkoda, że Bóg, najwidoczniej zaangażowany w dolne partie twego ciała, zapomniał o mózgu.
- Czy ty mi, Zati, sugerujesz, że nie posiadam tej galarety pod czaszką, co mózgiem się zowie?! - Kłos wydął swe ponętne wargi w podkówkę, strzelając z oburzeniem oczami.
- Posiadasz, posiadasz. Tyle że w kroczu, a nie w głowie.
- To znajdź mi jakiegoś normalnego faceta po dwudziestce, który tak nie ma.
- Każdy chodzący po tej planecie. Bo tylko twój członek odpowiada za myślenie, poruszanie się, oddychanie, więc nie ma co się potem dziwić, że w najważniejszej fazie zamiast drutu to przemęczony flak.
Karol, wpierw zachłystując się nasyconym męskim odorem powietrzem, tupnął z oburzenia nogą i władował się na swój prywatny tapczan, wcześniej nie omieszkując uraczyć Zatorskiego swym długaśnym, środkowym palcem. Jak dziecko. Jak typowe, niewychowane, nieznające rzeczywistości dziecko. Niech jeszcze zwinie się jak pancernik albo zacznie ssać kciuka, a Paweł nie będzie miał już złudzeń, że staruszkowie Kłosa wyrwali go orangutanom, ewentualnie jakimś innym zwierzętom z serca dżungli.
- Chyba miałeś mi coś pokazać, nie? - Pezet wywrócił oczami, wiedząc, że innym sposobem niż wrócenie do punktu wyjścia nie da rady udobruchać Karola.
Środkowy, z automatycznie poprawionym humorem i koślawym uśmiechem na ustach, wypalił w stronę kumpla z jakże pięciogwiazdkowego apartamentu spalskiego. Wręcz rzucił się na Zatorowe wyrko, wprawiając jego fakturę w niebezpieczne dygotanie.
- A miało nie być pornosów - blondyn z wielką ochotą plasnąłby się w czoło, gdyby miał jakiekolwiek możliwości poruszania ręką.
- Ależ to nie żadne pornosy!
- To dlaczego babka z głównej strony jest ubrana w taki stanik, gdzie i tak połowa cycków wylewa się jej z materiału, że już nie wspominając o reszcie garderoby?
- Portal randkowo-erotyczny. Coś ci to mówi, Pawełku? - Karollo poruszył jakoś tak enigmatycznie brwiami, układając je w komiczną falę.
- Panienki chętne na jakieś szybkie pukanko, jak mniemam?
- Głowa na karku, jak widzę, brawo, Pawciu, brawo!
- Ładna, nie? - Kłos wyklepał w wyszukiwarce portalu kolejną dziewczynę o imieniu identycznym jak jego prywatna.
- Cudowna! Szkoda tylko, że nie przepada za sportem.
- A seks to nie jakaś odmiana sportu? - automatycznie pokiwali charakterystycznie czerepami, przybijając sobie piątki.
Brunetki, blondynki, rude, długonogie, cycate, płaskie jak deski. Do wyboru, do koloru. Kto wie, może i transwestyta by się znalazł?
- Nie bądź niemądry, Karol! - Pezet z dezaprobatą pokręcił głową, kiedy w pustym okienku znalazła się nazwa "Spała". - Kto z takiego zadupia miałby konto na takim portalu?
- A może jednak istnieje taki delikwent? - obydwaj panowie z rozdziawionymi gębami wgapiali się w ekran, kiedy wyskoczyło im okienko o jednej osobie. Okienko, którego za żadne skarby się nie spodziewali.
- O kurwa jasna! - ani jeden, ani drugi nie mogli się powstrzymać przed rzuceniem najgorszym przekleństwem. - Czy mam już zwidy od tych ciągle latających piłek, czy tu naprawdę jest adres naszego ośrodka?
- Czekaj, czekaj! - Paweł przejął inicjatywę, wyrywając koledze laptoka. Błyskawicznie wparował do galerii. - Nie może być!
- No co? Fiut jak fiut!
- Ale ten jest znajomy!
- Pezet? - Karollo odsunął się znacząco, patrząc z przekorą na libero. - Czy ja o czymś nie wiem? Zmieniłeś orientację i podglądasz kolegów?
- Mam rozumieć, że ty pod prysznicem na wyjeździe pucujesz się na ślepo?
- Nie, no skądże! Po prostu niezbyt mnie interesuje, kto ma jakiego i jak dużego.
- To teraz możesz żałować.
- Mam żałować, bo nie wiem, ile centymetrów mają wacki kolegów?
- Nie. Żałuj, że nie możesz psioczyć na Bartmana w myślach, tak jak ja teraz - w końcu zrzucił z siebie piętno sytuacji, śmiejąc się wniebogłosy. - Jak myślisz, Aśka o tym wie?
- No chyba nie!
- To może pora, aby się dowiedziała?
Karolina
No i masz babo placek. W każdy genialny plan musi wedrzeć się chociażby malutka usterka, malutka drzazga. Było fajnie, a owszem, kiedy wręcz cały nalot niemoralnych i chętnych na seksik panienek nawiedził biednego Zbyszka w swoim zajebistym apartamencie, a Misiek, piąte koło u wozu w tym momencie, z maślanymi oczętami poprosił nas o przenocowanie jego cielska, chociażby na podłodze, gdyż w kopulowaniu nie miał zamiaru przeszkadzać. Było fajnie, kiedy zirytowany na maksa Bartman odganiał wszystkie panienki z kwitkiem, starając się traktować każdą jak powietrze. Było fajnie, kiedy zachciało im się zorganizować krucjatę na jego osobę, wywołaną niespełnieniem obiecanych wcześniej wymogów. I na tym się fajnota skończyła. Bo co może być fajnego w fakcie, że jakże szanowny Srebrny Lis dowiedział się o naszym niecnym przekręcie, i to w dodatku na swojej własnej skórze?
- Girls, please! - wymachiwał rękoma nad naszymi twarzami, wprawiając potaśtane włosy w fazę obrotów. - This is not circus!
- Really? - Patka ułożyła usta w dzióbek, a jej oczy zrobiły się jeszcze bardziej wyłupiaste. Skończyła świrować pawiana dopiero wtedy, kiedy wujcio Oskar zmasakrował ją tym swoim zabójczym spojrzeniem.
- You must apologize.
- Not in this lifetime - nie wiem czy poprawnie, ale z angielskiego zawsze byłam noga, znana przede wszystkim z mówienia "bigos" zamiast "because".
- Can you give me two minutes? - wujaszek zabłysnął językiem obcym, no proszę!
Poskutkowało. Zostałyśmy z Oskarkiem same. A to nie wróżyło nic dobrego. Wręcz przeciwnie. Może już czas zadzwonić do zakładu kamieniarskiego z prośbą o wybudowanie nagrobka?
- Mam was najpierw utłuc jak psa, czy zaczniecie śpiewać? - przytargał krzesło z naprzeciwka, niszcząc jego fakturę swym chłopskim cielskiem. Cud, że jeszcze pioruny nie idą z tych jego przerażających gałek ocznych.
- Wolałabym nie. Po co mieć jeszcze szyby na sumieniu? - czy byłoby rzeczą normalną, gdyby moja siostra odpowiedziała rozsądnie na zadane jej pytanie. Nie, skądże. Kaczmarczyk też o tym wiedział, gdyż machinalnie pacnął się otwartą dłonią w czoło.
- Co ja mam z wami zrobić? - wyjęczał żałobnie, zaplatając dłonie w koszyczek. - Chyba wysłanie w kosmos byłoby najrozsądniejszym rozwiązaniem.
- Żebyśmy rozpierdzieliły satelity, swoją obecnością wywołały nawrót meteorów na właściwą trasę i sprawiły ich pizdnięcie o naszą piękną planetę. Nie, wujaszku, to nie jest dobre rozwiązanie.
- Pod ziemią też nie byłoby dobrze - Pati nakręciła kosmyk włosa na palec, szczerząc się niemiłosiernie. - Jeszcze szatan oddałby w nasze ręce panowanie nad piekłem.
Cisza. Długa, może nawet trwająca pół minuty. Powinnam się dziwić? W końcu po takich argumentach najlepiej byłoby nas zadźgać i zakopać pod drzewem leżącym jakieś cztery kilometry od jakiegokowiek zamieszkanego domu. Dlaczego? Bo zawsze po śmierci chciałam zrobić komuś takie Paranormal Activity, że aż zacząłby srać na stojąco i spać przy zapalonym świetle.
- Najpierw przeproście Zbyszka. Potem się zastanowię, co mam z wami zrobić.
- Chyba od tego słońca mózg ci się przegrzał, wujku - mruknęłam z przekąsem. To nic, że wcześniej mi pomógł. Podejrzewam, że akurat tego dnia przypadała w jego kalendarzu dobroć dla poszkodowanych zwierząt. - To buc, i tyle. Niech ma nauczkę.
- Niby jaką?
- Że nie zostawia się telefonu w miejscu, gdzie mamy do niego dostęp.
- I że zaklucza się pokój, kiedy się wychodzi! - swoje trzy grosze dorzuciła Patrycja, mieląc jakąś kulkę zębami.
- To już nie jest śmieszne, małpiszony jedne - resztka włosów zjeżyła mu się na czerepie, jakby coś porządnie w niego pizdnęło. - Albo przeprosicie Bartmana, albo wyślę was na obóz przetrwania dla małolatów, gdzie spędzicie resztę czasu aż do powrotu rodziców. Zrozumiano?!
Pokiwałyśmy niechętnie głowami. Obóz przetrwania? Tarzanie się w błocie, skakanie po chaszczach, spanie w namiotach, kompletny brak cywilizacji? Chyba tylko tego do pełni szczęścia mi brakowało.
- I co o tym myślisz? - zaczepiła mnie sis, kiedy już Oskarito wypuścił nas z pokoju cierpień.
- Że chyba go pojebało i czas zadzwonić do ciotki, że jej mężuś od nadmiaru siatkówki zwariował. My przepraszające? Prędzej Kłos przestanie wzdychać do Beyonce każdego wieczoru.
Patrycja
Siedziałyśmy na ławce przed ośrodkiem jak takie dwa kołki i rozkminiałyśmy, co by tu zrobić, żeby, mimo wszystko, nie przepraszać Bartmana, bo to nie w naszym stylu, a żeby Oskar nie wysłał nas do tej obiecanej dżungli. Zero pomysłów, pustka w głowie, totalna zawiecha i, kurwa, ani jednej normalnej alternatywy! Bliźniaczki się wypaliły? Skądże znowu!
Stanęłyśmy przed drzwiami pokoju oznaczonego cyferkami 376 i na trzy-czte-ry zapukałyśmy w ich powierzchnię. Nie wiem, co oni robili tam po drugiej stronie, ale dało się usłyszeć jakieś dziwne, niekontrolowane odgłosy. Czyżbyśmy w czymś przeszkodziły? A może jednak Zbyszek zatrzymał sobie na noc tę blond cizię i skrzętnie chował ją w szafie, żeby móc zaspokoić swoje fantazje erotyczne, a i przy okazji Kubiak się załapał na trójkącik?
- Cześć Misiek. – odezwałam się, kiedy zza drewnianego prostokąta wyłoniła się zaspana twarz siatkarzyny.
- Czego chcecie?! – burknął, poprawiając sobie obcisłe spodenki, co oczywiście nie uszło mojej uwadze. Chyba jednak coś musiało być, bo miał je strasznie wypchane!
- No proszę, teraz to „czego chcecie?!”, a jak nie miałeś gdzie spać, to kuźwa wiedziałeś, gdzie przyjść. – fuknęła Karo.
- Ej, uspokój się. – pacnęłam ją po głowie. – My przyszłyśmy w pokojowych zamiarach.
- Wy i pokojowe zamiary? Jak to mam rozumieć? Wejdziecie do pokoju i tam przedstawicie swoje niecne zamiary? – zakpił przyjmujący.
- A to już stado dzikich i napalonych pizdeczek mu nie wystarczyło, tylko jeszcze nas chce wykorzystać?
- Widocznie żadna z nich nie spełniła oczekiwań. – zripostował.
- Dobra, przestańcie już się użerać! Michał, czy zastałyśmy Twojego towarzysza? – zapytałam, kukając na prawo i lewo przez jego ramiona, aby zlustrować wzrokiem lokum.
- A to zależy. – dał krok do przodu i zamknął za sobą wrota.
- Zależy, jak leży. A jak stoi, to bryka? – szturchnęłam go, podśmiechując się pod nosem.
- Nie, zależy co od niego chcecie i czy sprawa jest niecierpiąca zwłoki, bo Zibi jest strasznie zmęczony i nie ma czasu na pierdoły.
- No oczywiście, że to bardzo ważna sprawa, inaczej by tu nas w ogóle nie było. To jak? Wpuścisz nas do środka? – przybrał pozę godną myśliciela ze średniowiecza, trzymając się dłonią za brodę.
- Dobra, właźcie, a ja idę po Frugo do bufetu. Tylko bez żadnych numerów, bo powiem Jarząbkowi i wylecicie stąd na zbity pysk! – pogroził palcem wskazującym i odszedł. Spojrzałyśmy się na siebie porozumiewawczo z szyderczymi uśmieszkami na twarzy. Przekroczyłyśmy próg słynnej „376” i weszłyśmy do, powszechnie wszystkim znanego, „salonu”, który był mniejszy niż kantorek na kredę i papier kancelaryjny w naszym gimnazjum. Zbychu leżał na wyrze jak taka kłoda i dogorywał, nie wiadomo po czym; ale podejrzewam, że po takiej ilości cycków, jakie dziś zobaczył, musiał sobie co nie co zwalić i dać upust swoim emocjom. No, bo przecież Asiunia ze swoimi drobnoustrojami daleko; musi se chłop jakoś radzić.
- Zbiniu? – pstryknęłam go w ucho, a on poderwał się z miejsca, jakby co najmniej miał wściekliznę.
- Czego, kurwa?! – rzucił z piorunami w oczach. – Kto Was tu wpuścił?!
- Mi… - zaczęła odpowiadać sis, ale w porę wbiłam jej obcas w stopę. Jeszcze tego brakowało, żeby biednego Micha wkopała. Wtedy to już w ogóle wysłaliby nas Hugo-kopterem na wyspę do Bear'a Grylls'a.
- Wypierdalać mi stąd, ale już! – ręką wskazał kierunek wyjścia, ale my ani myślałyśmy opuszczać tego pomieszczenia.
- Mamy do Ciebie sprawę.
- Nie chce mieć w Wami nic wspólnego, już i tak mam w chuj kłopotów, a chłopaki drą ze mnie łacha na całej linii.
- Przyszłyśmy Cię przeprosić. – powiedziałam z największą powagą i przejęciem, jakie potrafiłam w tym momencie wyrazić swoją miną. Bo chyba nie muszę mówić, że w duchu nie mogłam wytrzymać i mocno powstrzymywałam się od wybuchnięcia salwą śmiechu, nie?
- Tak, chciałyśmy Cię przeprosić. Nasze zachowanie było karygodne. – dodała Karolcia, która była poważna jak, kurwa, nigdy w życiu. Jego uszy w tym momencie nastawiły się niczym wielkanocnemu zajączkowi, który z niedowierzaniem i zdziwieniem spogląda na bandę wrzeszczących dzieciaków na widok prezentów w gniazdku.
- Dobrze się czujecie? Nie macie przypadkiem gorączki? – zapytał, unosząc prawą brew i patrząc na nas jak na jakieś wariatki wypuszczone z psychiatryka.
- Przemyślałyśmy swoje postępki i wspólnie doszłyśmy do wniosku, że przegięłyśmy pałę, a Tobie należą się przeprosiny. – zaczęłam tłumaczyć, oczywiście trzymając cały czas za plecami skrzyżowane palce. Niech sobie nie myśli, kutas jeden, że my tak na serio okazujemy skruchę!
- Obiecujemy, że już nie będziemy się w Was, a w szczególności w Ciebie, zaczynać. I nie będziemy już Wam przeszkadzać w wykonywaniu tej ciężkiej pracy. – dodała Caro.
- Serio mówicie? – zapytał kolejny raz, na co my kolejny raz zgodnie przytaknęłyśmy skinieniem głów.
- To jak będzie? Zgoda? – wystawiłyśmy prawe ręce, oczekując, że zrobi to samo i zażegna z nami odwieczny "konflikt".
- A niech stracę! – przybił z nami „piątki”, a my pokazałyśmy mu szczery uśmieszek od ucha do ucha, prezentując nasze dziurawe i poplombowane zęby. - Ale pamiętajcie, jeden jakikolwiek numer, a gwarantuję, że Lucyfer godnie zaopiekuje się Wami w piekle!
- Nie, no coś Ty, spoko.
- No ja myślę! A Ty, Karola, czemu stoisz jakby tasiemiec powiązał Ci nogi? – spojrzał na sistę, która trwała w pozycji skrzyżowanych nóg, wiadomo z jakich przyczyn - jak nie palce, to nogi.
- A, bo siku mi się chce. – wypaliła tekstem, na co on uniósł do góry kciuk, który miał oznaczać mniej więcej coś w stylu: „ok”. Powoli wycofywałyśmy się do drzwi, kiedy na myśl przyszła mi jeszcze jedna rzecz.
- Zibi, a ja mam jeszcze jedno małe pytanko.
- No?
- Czy te wszystkie laski, które przyjechały… No wiesz, czy był FOCH z ich strony?
- Bo to jeden… - odrzekł z ironią, popijając Redbulla, uprzednio włączywszy swojego laptopa.
- Ale jak to jest możliwe, żeby one Tobie Fachowo Obciągały CHuja, skoro Ty każdą jedną odprawiłeś z kwitkiem?
***
Caroline: To teraz ja was przepraszam, Miśki, za taki poślizg. No niestety, ale sesja szła pełną parą i w żaden sposób nie mogłam sklecić czegoś nowego. Efekty chyba widać, bo fragmenty jak z dupy wyjęte.
Z dedykiem dla Pauliny, która jojczyła mi nad głową przez tydzień i rzygała na nowiusieńki dywan. :D A, i dzięki której będę ciocią! :)
Patex: Moja niemoc twórcza mnie przeraża. :P Większego szitu już nie mogłam napisać… Od dzisiaj słowo: „FOCH” nabiera nowego znaczenia. :D
<3
OdpowiedzUsuńMisiaki moje, no cudeńko. Caro, żadne szity, nie wiem gdzie tu jakieś brązowe odcienie widzisz :D A Patuta, Ty i Twoje wieczne jojczenie... FOCH- najlepszy skrót ever! Jesteście genialne moje Drogie i tyle w temacie!
UsuńKłos i jego wieczorne zabawy lekko mnie obrzydziły, a mój Okocim prawie został wypluty na ekran monitora xd
Pezecik ma tam z nim skaranie boskie, gdyby nie internet i obczajanie tak zacnych stron jak portale erotyczne, mogłoby być nudno. Że też to oni musieli trafić na zdjęcia boskiego penisa Zbysława (hahaha), kto inny może by jeszcze odpuścił, ale nie ten duet. Coś czuję że na drugi dzień, zjawi się w spalskim lesie Asieńka w całej swej wysokiej okazałości i zrobi Zbysiowi taką makarenę że długo będzie płakał :D
Srebrny Lis troszeczkę się zdenerwował, może nie tak jak podczas meczu z Niemcami, ale zawsze huehuehue. Jarząbek musiał je przekupstwem zmusić do przeproszenia Zbinia, a te małe Rudzielce i tak kantowały! Nieładnie ;p
Misiek chyba zabawia się ostatnio na ręcznym, bo coś dużo wzmianek o jego "obfitości". Biedaczek, tęskno mu, a do tego ten tabun blond pizdeczek... Mógł się poczuć pominięty, no! Ja to bym chętnie go pocieszyła :D
Koniec mojego pierdolomento, do następnego Misaczki! :*:*:*
Mój mózg! :D
OdpowiedzUsuńFoch - nie używam tego słowa odkąd skończyłam podstawówkę, a teraz nawet myśleć o nim nie mogę. Foch wierci mi dziurę w głowie i gardło mnie boli przez to!
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że Zbyś tak szybko da się ułagodzić, obstawiałam raczej rzucanie tygodniowymi majtkami za tymi diablicami! Karny kutas im się należy!
Klos doniesie blondynie i Zbyszek rzeczywiście będzie musiał założyć sobie profil na tym portalu!
http://mynieistniejemy.blogspot.com/
nawet nie wiecie jak się cieszę, że foch się ukazał :D
OdpowiedzUsuńha ha ha!
OdpowiedzUsuńDziewczyny to mają pomysły. :)fakt w Spale jest lepiej niż na obozie przetrwania. :) w końcu tam nie można denerwować siatkarzy.
FOCH, nie no nie mogę. czyżby Zbyszek nie znał tego skrótu? :D
Pomysły Dziewczyn są nieziemskie! :D Jak tu ich nie kochać? Przeprosiła Bartmana, ok ale mam wrażenie, że to tak " tymczasowo" i jeszcze wile się będzie działo z jego udziałem :) Jarząbek ma ich już powoli dość... Chyba wszyscy ich mają dość :D
OdpowiedzUsuńPrzeprosiny dziewczyn wyszły na prawdę wiarygodnie. Nawet ja sama złapałam się na to że w nie uwierzyłam. A to ostatnie zdanie powaliło mnie na kolana :D Jestem bardzo ciekawa reakcji Zbyszka.
OdpowiedzUsuńNo naprawdę jeszcze trochę i ja polubię Kłosa i polubię Zatorskiego. Oni są zdrowo walnięci oboje, już sam nie wiem który ma gorzej po kopułą, chyba jednak Kłos. Biedne bliźniaczki Zbycha przepraszać musiały, a Oskar postawił warunek, wcale się nie dziwę że troszkę tonu spuściły. Lepsza Spała niż jakaś dżungla przerwania. One już w Spale maja coś na jej wzór tyle że jest zabawnie
OdpowiedzUsuńDość się bliźniaczką nie oberwało od samego zainteresowanego jak również wujcia Oskara czy Srebrnego Lisa. No a to, że Zbyszek tak szybko się pogodził z nimi to już druga sprawa. Kłos niech powie blond chudzielcowi o profilu to może być ciekawie^^
OdpowiedzUsuńNo jaka miła rozmowa :D Tak mi szkoda Zbysia, ciekawe co Asia na to wszystko :D
OdpowiedzUsuńjak tak dalej pójdzie, to całkiem rozpierdzielicie mi psychikę. Serio. Ale takie wulgarne opowiadania fajnie się czyta. Są taką odskocznią od tych wszystkich słodkich historyjek :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSkąd bierzecie te pomysły???
OdpowiedzUsuńhahahahahaha wybaczcie ale nic innego nie umiem wymyślić po przeczytaniu końcóweczki :D brawura normalnie :) uwielbiam to opowiadanko ;] Szatanice jedne :D :****
OdpowiedzUsuńOmonomonom ;* FOCH ;D
OdpowiedzUsuńWOW dziewczyny skąd wy bierzecie te pomysły
OdpowiedzUsuńJa też tak chce:)
POZDRAWIAM
WINIAROWA:)
S. i Jej podboje na posty, są tak znane, jak Lajkonik e Jej Krakowie. xd Oczywiście Patex nie odbiega od tej normy.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz któraś stwierdzi, że coś jest źle, to się spakuję i znajdę Was OBIE. Choćby na końcu tego zacnego świata.
Znaczenie focha znałam, ale to już później, niż Patka mnie zapytała. xd Minę Zbychu musiał mieć nie od parady, bynajmniej taka wysunęła się w mojej bujnej czuprynie. Ja tak myślałam, że z Kłosem jest coś nie tak, a teraz mam dowód. Dobrze, że Zaworek czuwa nad sytuacją. xd Przynajmniej nic mu się niestanie.
Przestańcie psioczyć, że jest źle! Jest dobrze! ;)
Buziaki, Happ ;*
Wybaczamy opóźnienie :P
OdpowiedzUsuńKarollo i Pawciu wymiatają :D Wiedzą kiedy odpalić portale randkowe :D
Współczuje Olce tego, że Karol myśli narządem płciowym :P
Nie wierzę, że go przeprosiły nawet ze skrzyżowaniem palców o.o
A Oskarek to już ostatniej deski ratunku się chwyta. Biedak.
One mogą iść do dżungli. Z chęcią zajmę ich miejsce :d
Pozdrawiam ?:)
Karol i Pezet są genialni hahahahah!
OdpowiedzUsuńPrzeprosiny wydały się dość wiarygodne, nie wierzę, że bliźniaczki są do tego skłonne.
Foch - moje nowe stwierdzenie, nie oznaczające obrazy :))
Super się czyta.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział :)
Każdy by uwierzył, że przeprosiny bliźniaczek są szczere ;d Są świetnymi aktorkami, temu nikt nie zaprzeczy ;p
OdpowiedzUsuńOj Bartman z pewnością się nauczył, że laptopów, komórek i innych podobnych rzeczy się bez opieki nie zostawia ;p Niezłą karę za popełnione grzeszy mu Karo i Patt zafundowały ;d
Karol i Pezet wymiatają ;d Są genialni po prostu :D
To, że się śmiałam, jak za każdym razem chyba nie muszę dodawać ;p
Pozdrawiam ;*
hahahahahahahahahahahahaha, nie mam słów kobiety. rozpierdalacie system. genialne. i ten FOCH :D
OdpowiedzUsuńDziewuchy, to jest G E N I A L N E !!!
OdpowiedzUsuńJak wy coś takiego piszecie? Zdradźcie choć jeden mały kroczek :)
Chyba Aśka nie będzie za bardzo szczęśliwa, a jak zwykle oberwie się za wszystko Bartmanowi :P
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
No tak, FOCH ma wiele znaczeń xD Bliźniaczki będą musiały się wyspowiadać za nieszczere przeprosiny! A swoją drogą to chyba będę musiała wypróbować takie niekonwencjonalne metody nauczek. Bo Bartman to do końca życia zapamięta, że prywatnych rzeczy się pilnuje jak oka w głowie, albo jak męskiego sprzętu w spodniach xD I Pezet niech się lepiej nie ogląda za czyimiś członkami tylko swojego pilnuje.
OdpowiedzUsuńKobietki, z każdym rozdziałem spełniacie moje oczekiwania wobec tej historii!
Pozdrawiam F. ;*
Pomysly to wy macie nietuzinkowe... Jezu, zazdroszcze :D
OdpowiedzUsuńHahahahahah dziewczyny, jako przyszła Pani Psycholog, mogę z czystym sercem stwierdzić, że swoich pacjentów z depresją będę kierować na Wasze opowiadanie! Świetne! :D
OdpowiedzUsuń