Podczas gdy w Spale toczyła się „akcja pojednawcza” bliźniaczek z atakującym reprezentacji Polski, która w gruncie rzeczy, nie wiadomo jak się skończyła, szosą prosto ze stołecznej Warszawy, mknęło zawrotną prędkością żółte Renault Megane RS. Wskazówki na budziku podchodziły niemal pod dwieście kilometrów na godzinę, a to, jak na stan krajowych dróg naprawdę dużo i trzeba było liczyć się w takich sytuacjach z bliskim kontaktem z okolicznymi drzewami, tudzież bezpośrednim face to face ze świętym Piotrem. Jednak nie w jej przypadku. Pomimo ogólnego wkurwienia i złości, emanującej z każdego centymetra jej, spalonego od solary ciała, prowadziła wóz w pełnym skupieniu, jednocześnie prezentując wszystkim, jadącym z naprzeciwka, kierowcom swoją łopatowatą buźkę i gardzące spojrzenie. Kto by tam jednak zwrócił na nią uwagę? Zresztą, nawet, gdyby chciało się to zrobić, to biorąc pod uwagę fakt, iż jechała jak taki szałaput i nie zważała na przepisy ruchu drogowego, to i tak byłoby to trudne do wykonania. Długie, liche jak cienka guma od gaci, blond włosy były rozwiewane przez wiatr po wnętrzu całego auta, powodując totalny nieład na michalskim czerepie, kształtem przypominającym strusie jajo. Używała klaksonu na wszystkich automobilistów, klnąc siarczyście pod nosem na ich, niby, nieprzepisowe poruszanie się tą samą drogą, co ona. Zacisnęła obręcz kierownicy, aż do zbielenia kłykci, myśląc pewnie, że obejmuje swoją ukochaną tyczuszkę, a nie element wyposażenia samochodu jej chłopaka. Całą podróż umilała jej, płynąca zewsząd, twórczość Awolnation, a dokładniej, przeróbka elektro hitu - „Sail”, której zawsze słuchała, kiedy była na mega wkurwieniu. Wyzwalała w niej wszystkie negatywne emocje i namawiała do złego. Cóż, gustu muzycznego można jej pozazdrościć. I chyba tylko tego.
Z impetem wjechała na teren Centralnego Ośrodka Sportu, parkując autko prostopadle - a przecież ustawiona tabliczka wyraźnie nakazywała dokonywać tej czynności równolegle – do krawężnika! Ten, kto wydał jej prawko, musiał chyba być niezrównoważony psychicznie. Nie wspominając w ogóle o osobniku, który zgodził się taką tempotę przyuczać i wsadzać za stery wszystkim dobrze znanej „elki”. Ten to dopiero musiał, kurwa, mieć nasrane nierówno pod sufitem. Ale jak się ma bogatego i znanego ojczulka, to wszystko w tym kraju da się załatwić. Nawet pozwolenie na prowadzenie uprawy marihuany we własnym ogródku. Wyłączyła silnik francuskiego pojazdu, bo trzeba zaznaczyć, że Joanna lubi wszystko to, co francuskie: począwszy od żabich udek, poprzez typ malowania pazurów, a na technikach erotycznych skończywszy. Nic więc dziwnego, że zaciąganie ręcznego hamulca miała opanowane do perfekcji! Wystawiła swoje długie jak szczudła nogi, które w jej mniemaniu były zgrabne, proste i naturalnie opalone. Pfff. Styl ubioru graniczył z cudem w Kanie Galilejskiej, bo tam to chociaż mieli wino, a tutaj – w Spale nie było ani kropli wódki, co by się uchlać na jej żenujący widok: złote szpilki na dziesięciocentymetrowym obcasie, neonowy zielonkawy top z animacją Atomówek i czarne, lateksowe rybaczki. Aż dziw, że w tym trzydziestostopniowym upale, nie przykleiły jej się do tego kościotupowatego i płaskiego jak deska, tyłka! Zarzuciła na ramię swoją krwistoczerwoną torbę, wielkości teczek studentów architektury, w których transportują swoje malowidła, i skierowała się do wejścia. Wtem zauważył ją jeden z ekipy ornitologicznej, który właśnie wracał z kortu tenisowego. Sam. Bo jego odźwierny towarzysz, Kłos, wolał latać za Zatorem i zmuszać go do zabawy we dwoje.
- Asiu! Asieńko! – wołał za blond „pięknością”, która nie zważając na nierówną nawierzchnię kostki brukowej, zapierdalała w swoich szpileczkach jak gazela po sawannie. W końcu, po którymś z kolei, błagalnym wołaniu Andrzeja, z wielką łaską odwróciła się w jego stronę. Biedak zipał ostatkiem sił ze zmęczenia, opierając swoje muskularne ciało na wątłej rakiecie.
- Czego chcesz?! – warknęła, ciskając z oczu piorunami.
- Widziałem, że przyjechałaś, więc chciałem się z Tobą przywitać.
- Właśnie to zrobiłeś. Możesz już sobie iść. – odwróciła się od niego, jednak ten porzucił swoje dotychczasowe oparcie i energicznym ruchem złapał chudzielca za nadgarstek.
- Momencik, ślicznotko! Nie uciekniesz mi tak szybko. – przyciągnął ją do siebie, ciągle trzymając za rękę. - Już zapomniałaś, jak nam razem było dobrze? Nie pamiętasz, jak oddawałaś mi się każdej nocy, kiedy ten frajer z odstającymi uszami i nierównymi zębami był na wyjazdach? Wtedy wiedziałaś do kogo masz przyjść, a teraz nawet nie potrafisz ze mną porozmawiać?!
- Stul pysk, Wrona! Piśnij mu tylko słowo, a wypruję Ci flaki i zrobię z nich gęsie wątróbki! – fuknęła przez zaciśnięte, końskie zęby, wtykając palec pomiędzy jego żebra.
- Ale Asiu! – protestował.
- Żadna Asiu, rozumiesz? Nie ma żadnej Asi! I puszczaj mnie, bo zaraz uszkodzę tą Twoją małą wronkę w gaciach, a wtedy to już nawet mrówki nie będziesz mógł zadowolić! – wyszarpnęła się z uścisku środkowego i pognała do melepety z recepcji.
- Suka. Jeszcze będziesz coś ode mnie chciała! – usłyszała za plecami i w odpowiedzi uraczyła go środkowym palcem. Kiedy przekroczyła próg budynku, i kiedy dawała kolejne kroki po jego kafelkowej posadzce, zdawać by się mogło, że Spałę nawiedziło solidne trzęsienie ziemi, bo delikatnie, to ona nigdy chodzić nie umiała! Szerokim łukiem minęła babuleńkę od wełnianych prezerwatyw i od razu ruszyła do windy.
- Zaraz, zaraz! A pani do kogo? – zaczepił ją po drodze ochroniarz.
- Do Misia Gogo. – rzuciła z ironią.
- Nie wolno tam pani iść! Najpierw musi się pani wpisać w Księgę Gości! – staruszka darła się za blond pizdeczką, jednak bez żadnego efektu.
- Nie wolno?! Ja jestem Michalska. Mi wszystko wolno! – zaśmiała się szyderczo, tkwiąc już wewnątrz międzypiętrowego podnośnika.
Patrycja [♪]
To, co powiedziałam, chyba nie za bardzo spodobało się Zbychowi, bo machinalnie rzucił lapka na klimatyzowaną kołderkę i ruszył w naszym kierunku, ciskając gromami na prawo i lewo. Nie wiedziałam, czy spierdalać, czy zostać i na nowo wzniecać ogień w naszej znajomości. A co mi tam, zostajemy! Tylko cienias by spierdolił. Zbliżał się wielkimi krokami, aż przylgnęłyśmy z Karoliną do ściany, która pokryta była dziwnymi, żółtymi plamami. Strach pomyśleć od czego one takie zabarwione!
- Ostrzegałem Was, rude kurwiszony! Nie dam sobie więcej dmuchać w kaszę! – rozłożył szeroko ręce, a następnie zaparł się nimi o wytapetowaną powierzchnię, mając nas tym samym, że tak powiem, w garści.
- Ale o co Ci chodzi?! – o, tak, rżnięcie głupa, to moje drugie imię.
- O co mi, kurwa, chodzi?! Jeszcze się pytasz?! – warknął zirytowany, bardziej, niż ksiądz na widok dziwki w kościele.
- Przecież przeprosiłyśmy! – buntowała się Karo, chcąc uniknąć konfrontacji z jego, powyginanym we wszystkie strony, uzębieniem.
- Przeprosiny, tak? Że ja głupi dałem się na to nabrać! Jesteście małymi, pojebanymi i psychicznymi pipkami! Idźcie się leczyć! Chociaż, nie, na to chyba też już jest za późno.
- Zbysiu, nie denerwuj się tak, Kochanie, bo Ci jeszcze żyłka pęknie. – próbowałam załagodzić jego chore żale jakimś milutkim tekstem, ale drugi raz chyba nie da się na to nabrać. Cóż, przynajmniej się starałam.
- Zemszczę się, nawet nie będziecie wiedziały, kiedy. – wymierzył nam przed oczami, jako przestrogę, swój długaśny palec wskazujący. Swoją drogą, ciekawe, ile razy Joanna korzystała z jego zwinności, nie? W końcu dał nam możliwość swobodnego pobierania tlenu z otoczenia, odsuwając się od naszych ciał. Nie było nam dane niestety już nic więcej odpowiedzieć, bo do lokum atakującego wparowała nagle jakaś czarownica na miotle.
- Bartman! Kurwa, co to ma być?! Możesz mi to jakoś wytłumaczyć do kurwy nędzy?! – wrzasnęła na dzień dobry. A właściwie na dobry wieczór, bo słońce chyliło się ku zachodowi. Zaczęła mu wymachiwać przed nosem swoim różowym smartfonem; darła się jak stare gacie i w tym całym zamieszaniu chyba nawet nas nie zauważyła.
- Ty, siora! Patrz kto nas odwiedził! Tyczka na emeryturze! – szturchnęłam Karolinę, na co ona prychnęła ze śmiechu, zatykając usta w ostatniej chwili.
- Idziemy stąd? – zapytała.
- Ocipiałaś? Nie przegapię takiego teatrzyku! Szykuje się niezła wojna, a ja chcę być jej świadkiem koronnym. – odparłam, przyglądając się ostrej wymianie zdań siatkarzyny ze swoją, pożal się Panie Boże, piękną dziewczyną.
- Tak tylko wolałam się upewnić, bo ja również nie zamierzam wychodzić. To ja może jeszcze otworzę szeroko drzwi, żeby wszyscy ich słyszeli, co? – z szyderczymi uśmieszkami na pyśkach, przybiłyśmy sobie „piąteczki” i założyłyśmy ręce na piersiach, wyczekując rozwoju akcji. - Boże, co on w niej widzi? – dodała z niesmakiem.
- Tania gwiazda porno. Skwarek z solarium, rozstrzał między nogami, paszcza jak kasa fiskalna, łopatowate kielce i na dodatek te wary obciągary… Gdzie ten Bartman ma oczy, to ja, kurwa, nie wiem! – analizowałam wygląd Michalskiej, nie szczędząc kwiecistych słów.
- Ej, ona niby w wieku dziewiętnastu lat była Miss kujawsko – pomorskiego.
- Chyba sama na siebie głosowała. – odpowiedziałam z ironią.
- A to całkiem możliwe. – zaśmiała się pod nosem. – Te foto, co miała taką solarę i była brunetką, to były po wygraniu tego tytułu.
- Ona była brunetką? Weź mnie nie osłabiaj.
- Znaczy, taką bardziej szatynką. Ten blond, co ma teraz, to raczej sama farba. No chyba, że to szatynką była chwilowo. – kuźwa, rozkmina dnia!
- W blondzie jej lepiej… wygląda na jeszcze głupszą, niż jest w rzeczywistości!
- Jaki pocisk! Ale za to sama prawda! – Karolcia zaczęła ryć się ze śmiechu jak głupia, aż tą salwą zainteresowała się blond sucz.
- A Wy, co? – zwróciła się do nas z irytacją w głosie, po dobrych dziesięciu minutach opierdalania Zbycha.
- My? - rżnęłam głupa. Znowu. Ale to wychodzi mi najlepiej.
- Zobacz, Patka, nie dość, że głupia, to jeszcze ślepa, jakby miała cały czas japonki na oczach! – dorzuciła swoje uwagi siostra, powodując jeszcze większe podrażnienie smoczycy.
- Czekacie w kolejce na przygodny seksik? - dopytywała.
- Na seksik? Z nim? Chyba Cię pojebało! - odpowiedziałam stanowczo. - Nie chcę się zarazić pozostałościami Twoich syfów, które spoczywają jeszcze na Zbiniu. - uniosła brwi w akcie zdziwienia. A niech pizda wie, że zadzierając z nami, to gorzej, niż z szatanem!
- To ich sprawka! To one założyły mi tam konto! – włączył się do dyskusji najbardziej poszkodowany, unosząc ręce w stylu: „ja nie mam z tym nic wspólnego!”. Inni, kierwa, korzystaliby z okazji i braliby dupy, ile popadnie, ale nie, on nie! Wierny, pierdolony Don Żuan, kurwa!
- To Wy?! – zaczęła lamentować i seplenić, jak nasz szanowny polityk, Tusk. Wymachiwała tymi patykowatymi łapami i myślała, że swoim pierdoleniem coś zdziała. Grzecznie jej słuchałyśmy, nie mogąc jednocześnie dłużej pohamować tłumionego wewnątrz, wszechogarniającego nas śmiechu.
- My?! My, to byśmy się zabiły z takim lookiem, jaki Ty masz. Bartman to jest zaślepiony, ale przecież nikt inny na Ciebie nie spojrzy! Cóż to więc za życie, Dżoanko? – pizdnęłam tekstem, a ona podeszła do mnie i wtedy zaczęła się moja ulubiona część bitwy, mianowicie mierzenie się wzrokiem jak przed walką bokserską.
- Co wy sobie myślicie?! – kontynuowała swoje żale, prawdopodobnie oczekując jakiejś odpowiedzi. No dobra, nie będziemy takie, odezwiemy się do naszej „przyjaciółki od serca.”
- „Nie obchodzą mnie Twoje żale, bo nie masz cycków wcale; z tyłu deska, z przodu deska…” – zaczęłam jej śpiewać Grubsonem, z ogromną pewnością siebie, prosto w twarz.
-„Asia, weź lepiej possij mi orzeszka…” - drwiącym tonem dokończył moją frazę, przechodzący korytarzem Wrona, któremu widocznie też zalazła za skórę. Już gościa lubię! Lalunia Barbie nie kryła oburzenia, ale co mnie to, przepraszam, obchodzi? Strzeliła focha, sprzedała liścia Zbyszkowi i ruszyła do wyjścia, a on nie wiedział, o co kaman.
- „Chuda, szpetna Asia przebiegła nam drogę; a chuj jej w dupę, jeszcze podłożę jej nogę.” – dodała Karola i jak też zacytowała sobie pod nosem, tak też zrobiła. Kiedy Asieńka przekraczała próg zbyszkowego pokoju, zaliczyła glebę wcześniej, niż Endrju Gołota znokautowany w pierwszej minucie. Efekt? Złamane dwa pomarańczowe tipsy, złamany obcas od szpileczki, wybity ząb, rozpierdolone wnętrzności jej torby w wejściu i zerwana bransoletka. O jakże mi przykro, kurewsko przykro. Karolinie pewnie też. Pozbierała się ostatkiem sił i wystrzeliła jak z procy, a ja wyszłam za nią na korytarz i nie omieszkałam jeszcze zaczepić.
- Ej, laska! – krzyknęłam, na co energicznie odwróciła głowę w moją stronę. - Trzaska Ci podpaska!
- Macie mi tym razem coś rozsądnego do powiedzenia? - aż dziwnie to przyznać, ale jakoś tak straciłam chęć na patrzenie wprost na Zbyszkową pyśkę. Nie dlatego, że brzydka w fazie złości. Nie znosiłam widoku przebierania tą jego białą sztachetą od płotu z wnętrza jamy ustnej.
- Że już nie masz dziewczyny? - to chyba jedyne, co w tym momencie nasunęło mi się na myśl. I nie, zdecydowanie nie było rozsądne.
- Mogę o coś zapytać, tak z ciekawości? - ratujcie moje oczy, chyba wypadły z oczodołów i potoczyły się gdzieś pod Kubiakowe wyrko. Wkurwienie uleciało, tak jak klej spod tipsów Asieńki?
- Nie zżarłam ci batonika. To był Michała! - odparła szybko siostra. Pacnięcie się w czoło było wskazane. A to niby ja uchodzę za żołądek ośrodka!
- Gówno mnie obchodzą te bomby kaloryczne! W ogóle o tym nie myślałem.
- No jakże byś mógł, skoro tego nigdy nie robisz?
- Tak jak ty? - oho, wymiana zdań pomiędzy Alvaro reprezentacji a Patrycją stawała się coraz ciekawsza. Nic, tylko brać popcorn, walnąć się na jedno z łóżek i obserwować, przy okazji chowając łeb pod tapczan, w razie gdyby leciały niebezpieczne przedmioty.
- O, wypraszam sobie! Mi jeszcze energetyki mózgu i wszelkich powiązanych z nim umięjetności nie wyżarły!
- Zamknięcie dopływu powietrza w inkubatorze wystarczy do utracenia możliwości imaginacji.
- Taki obeznany? Mam rozumieć, że włamywanie się na porodówkę i uszkadzanie tych sprzętów to twoje nowe hobby? A może już szykujesz się na przyszłość, aby tak potraktować swojego mutanta? Surogatkę sobie znalazłeś?
- Po jaką cholerę mi ona?!
- Czyli nie masz? Jaka szkoda. Karo - no proszę, przypomniała sobie o mnie! - Znajdzie się jakaś wata, styropian, coś, plus nóż, oczywiście?
- Będziemy coś lepić i wycinać?
- Powiedzmy. Wygryziemy matkę naturę!
- Niby w jaki sposób?
- Ktoś tej biednej Asiulce przed porodem biodra musi zrobić! - skubana! Od zawsze wiedziałam, że ma i łeb jak sklep, i półki wypełnione towarem. No, w przeciwieństwie do Zbysia, który stał z rozdziawioną mordą i chyba czekał, aż ktoś go oświeci albo te puste regały wypełni. Biedulek chyba sam z tego wszystkiego zapomniał, o co miał wcześniej zapytać!
- A nóż?
- No chyba jej, kurwa, tych bioder na klej nie przykleimy!
Chyba nie trzeba mówić, że tym razem opuściłyśmy apartamentowiec największych bad-boyów w kadrze w błyskawicznym tempie? O nie, nie dlatego, że jesteśmy słabe psychicznie i boimy się wszelkich reakcji. To przez tego pizdusia w adasiach, Bartmana. Bo osobiście wytrzymam wszystko. Ale scyzoryka z wystawionymi na wierzch sprzętami, w tym niezwykle ostry nożyk, a jakżeby inaczej!, już nie zdzierżę. Pożyć jeszcze chciałam, a przebywanie z tym chwilowym psychopatą tego mi nie mogło zagwarantować.
- Co z wami? - któż to mógł być, jak nie jaśnie pan przedstawiciel ornitologii wśród środkowych. - Jesteście czerwone jak moja dobra koleżanka przed wykupieniem z Castoramy całego asortymentu tapety.
- Zbyś nas straszy - nie wiem, jak to zrobiła, chyba siląc się na maślane, kocie oczka, ale automatycznie wylądowała w ramionach Wrony, któremu ani śniło się sprzeciwić.
- On? On jest mocny tylko w mordzie, w innych przypadkach to mięczak.
- Tak? A wymachiwanie nam nożem przed nosami należy do tej pierwszej kategorii? - zabrakło chwilowo tlenu na korytarzu, czy to może on zachłysnął się swoją własną śliną?
- Nożem? Przecież nie możemy tu wnosić żadnych ostrych przedmiotów, to zakazane!
- Może to nie był typowy nacinacz, tylko pilnik?
- Karo, nie pierdol. Tyś pilnik widziała!
- Asieńki szpony rzuciły ci się w oczy?
- Jak można takich oczojebnych tipsów nie zauważyć? Pewnie, że tak!
- To wyjaśnij mi, jak to kurestwo opiłować czymś innym niż nożykiem.
Zamyśliła się. Moi drodzy, bierzemy krzesła, to może trochę potrwać! Ze dwa lata zejdą, o ile nie zachce jej się w międzyczasie żreć. Co jest bardzo prawdopodobne.
- Tego się nie piłuje - mruknął pod nosem, ale jednak. Moje wielkie uszy, no, może nie tak jak Zaworka, wyłapią wszyściuteńko!
- A co się z tym robi?
- Odrywa i wypierdala.
- Powiedz mi jeszcze, że to nie boli.
- Właśnie dlatego dokonuje się tego aktu podczas seksu. Tak czy siak drze się jak stare gacie, więc nikomu różnicy nie zrobi, czy to orgazm, czy to ból.
Skończył takim pięknym wyjaśnieniem i tłumacząc się umówionym spotkaniem z Karolem, opuścił naszą zacną dwójkę. Pusto, nie tylko na korytarzu, ale i w mojej głowie, przynajmniej po przemyśleniu słów Andrzejka. Może im do sypialni zaglądał?
- Wiesz, co ci powiem? - siostrzyczka była tak dobra i wyrwała mnie z amoku.
- No?
- Albo to my nie rozumiemy niektórych przesłań, albo każdy dyma każdą.
Karolina
Czy to ja byłam aż taka głupia, czy matka farbnęła moje siano na głowie za dziecka na ten wchodzący w czerwień kolor? Owszem, kolor niezidentyfikowany przez paletę barw, ukrywając odcień, przynajmniej w ogromnym procencie, identyfikujący chodzący debilizm w postaci płci żeńskiej, czy to jej asertywność i realizacja planów porównywalnie stały na poziomie niemowlaka, którego jedynym zadaniem było ciągnięcie mleka z cycka i gapienie się w sufit, nie zapominając przy okazji o oddychaniu? Okej, może i awanturę zrobiła. Okej, może i zbeształa biednego Zbysia, zdezorientowanego jak kogut w samym środku watahy lisów, tłumaczącego się gorzej niż Patka przy sprawdzaniu zeszytu z polaczka. Okej, może i samą odwagę na przyjazd do Spały w stanie ewidentnego wkurwienia miała. Tylko po jaką cholerę odwiedziła ten jakże zajebisty ośrodek, skoro dwójka wrednych i złośliwych małolat przegoniła ją szybciej niż matka naszego ojca, Fredzia, ze wspólnego łóżka? Aż tak okropne jesteśmy, i bynajmniej nie mam tu na myśli wyglądu, bo doskonale wiem, że przypominamy, no, dzięki zębom, króliki? Z dwojga złego - lepszy zajęczak niż szpadel zamiast mordy, nie?- Macie mi tym razem coś rozsądnego do powiedzenia? - aż dziwnie to przyznać, ale jakoś tak straciłam chęć na patrzenie wprost na Zbyszkową pyśkę. Nie dlatego, że brzydka w fazie złości. Nie znosiłam widoku przebierania tą jego białą sztachetą od płotu z wnętrza jamy ustnej.
- Że już nie masz dziewczyny? - to chyba jedyne, co w tym momencie nasunęło mi się na myśl. I nie, zdecydowanie nie było rozsądne.
- Mogę o coś zapytać, tak z ciekawości? - ratujcie moje oczy, chyba wypadły z oczodołów i potoczyły się gdzieś pod Kubiakowe wyrko. Wkurwienie uleciało, tak jak klej spod tipsów Asieńki?
- Nie zżarłam ci batonika. To był Michała! - odparła szybko siostra. Pacnięcie się w czoło było wskazane. A to niby ja uchodzę za żołądek ośrodka!
- Gówno mnie obchodzą te bomby kaloryczne! W ogóle o tym nie myślałem.
- No jakże byś mógł, skoro tego nigdy nie robisz?
- Tak jak ty? - oho, wymiana zdań pomiędzy Alvaro reprezentacji a Patrycją stawała się coraz ciekawsza. Nic, tylko brać popcorn, walnąć się na jedno z łóżek i obserwować, przy okazji chowając łeb pod tapczan, w razie gdyby leciały niebezpieczne przedmioty.
- O, wypraszam sobie! Mi jeszcze energetyki mózgu i wszelkich powiązanych z nim umięjetności nie wyżarły!
- Zamknięcie dopływu powietrza w inkubatorze wystarczy do utracenia możliwości imaginacji.
- Taki obeznany? Mam rozumieć, że włamywanie się na porodówkę i uszkadzanie tych sprzętów to twoje nowe hobby? A może już szykujesz się na przyszłość, aby tak potraktować swojego mutanta? Surogatkę sobie znalazłeś?
- Po jaką cholerę mi ona?!
- Czyli nie masz? Jaka szkoda. Karo - no proszę, przypomniała sobie o mnie! - Znajdzie się jakaś wata, styropian, coś, plus nóż, oczywiście?
- Będziemy coś lepić i wycinać?
- Powiedzmy. Wygryziemy matkę naturę!
- Niby w jaki sposób?
- Ktoś tej biednej Asiulce przed porodem biodra musi zrobić! - skubana! Od zawsze wiedziałam, że ma i łeb jak sklep, i półki wypełnione towarem. No, w przeciwieństwie do Zbysia, który stał z rozdziawioną mordą i chyba czekał, aż ktoś go oświeci albo te puste regały wypełni. Biedulek chyba sam z tego wszystkiego zapomniał, o co miał wcześniej zapytać!
- A nóż?
- No chyba jej, kurwa, tych bioder na klej nie przykleimy!
Chyba nie trzeba mówić, że tym razem opuściłyśmy apartamentowiec największych bad-boyów w kadrze w błyskawicznym tempie? O nie, nie dlatego, że jesteśmy słabe psychicznie i boimy się wszelkich reakcji. To przez tego pizdusia w adasiach, Bartmana. Bo osobiście wytrzymam wszystko. Ale scyzoryka z wystawionymi na wierzch sprzętami, w tym niezwykle ostry nożyk, a jakżeby inaczej!, już nie zdzierżę. Pożyć jeszcze chciałam, a przebywanie z tym chwilowym psychopatą tego mi nie mogło zagwarantować.
- Co z wami? - któż to mógł być, jak nie jaśnie pan przedstawiciel ornitologii wśród środkowych. - Jesteście czerwone jak moja dobra koleżanka przed wykupieniem z Castoramy całego asortymentu tapety.
- Zbyś nas straszy - nie wiem, jak to zrobiła, chyba siląc się na maślane, kocie oczka, ale automatycznie wylądowała w ramionach Wrony, któremu ani śniło się sprzeciwić.
- On? On jest mocny tylko w mordzie, w innych przypadkach to mięczak.
- Tak? A wymachiwanie nam nożem przed nosami należy do tej pierwszej kategorii? - zabrakło chwilowo tlenu na korytarzu, czy to może on zachłysnął się swoją własną śliną?
- Nożem? Przecież nie możemy tu wnosić żadnych ostrych przedmiotów, to zakazane!
- Może to nie był typowy nacinacz, tylko pilnik?
- Karo, nie pierdol. Tyś pilnik widziała!
- Asieńki szpony rzuciły ci się w oczy?
- Jak można takich oczojebnych tipsów nie zauważyć? Pewnie, że tak!
- To wyjaśnij mi, jak to kurestwo opiłować czymś innym niż nożykiem.
Zamyśliła się. Moi drodzy, bierzemy krzesła, to może trochę potrwać! Ze dwa lata zejdą, o ile nie zachce jej się w międzyczasie żreć. Co jest bardzo prawdopodobne.
- Tego się nie piłuje - mruknął pod nosem, ale jednak. Moje wielkie uszy, no, może nie tak jak Zaworka, wyłapią wszyściuteńko!
- A co się z tym robi?
- Odrywa i wypierdala.
- Powiedz mi jeszcze, że to nie boli.
- Właśnie dlatego dokonuje się tego aktu podczas seksu. Tak czy siak drze się jak stare gacie, więc nikomu różnicy nie zrobi, czy to orgazm, czy to ból.
Skończył takim pięknym wyjaśnieniem i tłumacząc się umówionym spotkaniem z Karolem, opuścił naszą zacną dwójkę. Pusto, nie tylko na korytarzu, ale i w mojej głowie, przynajmniej po przemyśleniu słów Andrzejka. Może im do sypialni zaglądał?
- Wiesz, co ci powiem? - siostrzyczka była tak dobra i wyrwała mnie z amoku.
- No?
- Albo to my nie rozumiemy niektórych przesłań, albo każdy dyma każdą.
***
Patex: Dżoana eM. wkroczyła szybko do akcji, jak widać z marnym skutkiem :P Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać. :D Aż mi, kuźwa, ulżyło. :P
Panowie, co z Wami? Spinamy tyłeczki i bierzemy się do roboty! Jeszcze nie wszystko stracone. :)
Panowie, co z Wami? Spinamy tyłeczki i bierzemy się do roboty! Jeszcze nie wszystko stracone. :)
Caroline: Jesteśmy złe, wredne i niewychowane, och, jakże nam przykro. No, może pomijając najszanowniejszą pannę Asię, lansiarę na sto procent. I nie, nie jesteśmy złośliwe. My tylko stwierdzamy fakty.
Może i mamy marne szanse na awans, ale ja i tak mam zamiar się świetnie bawić! Bydgoszcz&Gdańsk ♥
Może i mamy marne szanse na awans, ale ja i tak mam zamiar się świetnie bawić! Bydgoszcz&Gdańsk ♥
Łoooooo matko od Joanny! Leżę kwiczę i podnieść się nie mogę. Nie napiszę nic mądrego ani nic konstruktywnego bo jakoś tak nie wiem dlaczego zwizualizowałam sobie własnie Joannę jak obciąga Andrzejowi pomarańczowymi wargami, pomagając sobie paluchami z różowymi paznokciami!
OdpowiedzUsuńOj to zdanie nie ma znaków przestankowych, ale jestem w takim szoku, że nie jestem w stanie nic na to poradzić!
Argentyna odjechała ale ja wierzę, że chłopcy jeszcze napsują krwi Argentynie i Bułgarii! Forma musi wrócić! I kolory na buzi Zbyszka też muszą wrócić, bynajmniej nie w postaci krwotoków z nosa!
drugie <3
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to Asieńka opisana idealnie. Blond skwareczek bez cycków :D Grubson normalnie musiał mieć ją przed oczami jak pisał tę piosenkę huehuehuehue. Teraz Bartman ma kolejny powód żeby nienawidzić rudych siostrzyczek. Ciekawa jestem co z tego wyjdzie. A Andrzejko jako jej facet do posuwania to największy smuteczek tego rozdziału :( JAK ON MÓGŁ?! Nie ogarniam. Ale przynajmniej umiał jej pocisnąć, ha!
UsuńWygraliśmy! <3 Radocha na całego. To Caro Twoja zasługa! No i KWA oczywiście :D
Całuski, S. ;*
Uwielbiam to opowiadanie, po prostu uwielbiam! :)
OdpowiedzUsuńVE.
Leże i kwiczę po pociskach na 'tyczke na emeryturze' :D Wkurwiony Bartman to fajny Bartman! No i jeszcze ten Wrona, nie dala mu dojsc do slowa i zostawila go z namiotem w spodniach :D Kocham Was, kocham To!
OdpowiedzUsuńPS. Tak poza blogiem, wywalili Łysego Terroryste ze sztabu! :O
Mi też ulżyło. Do tego opis Dżoany eM jak dla mnie trafny i kurewsko prawdziwy, przynajmniej ja ją tak odbieram. Zejdźcie z drogi Joanna Michalska się zbliża, lasencja myśli ze wszyscy padną jej do stóp bo laską Bartman jest, phi. Dobre pytanie co on w niej widzi? Co widział w niej Wrona? Jeden siatkarz jej nie wystarczy, musiała mieć dwóch. Może jeszcze kochanka też siatkarza mieć będzie. ok koniec bo zaraz się wkurwię :P Stwierdzam ze do Spały przydało by się wysłać taką Pati i Karol i niech otworzą Zbyszkowi oczy, niech pozbędą się Dżoany, a świat od razu będzie piękniejszy. Przynajmniej Wronka się na niej poznał. Ogromny plus dla świata
OdpowiedzUsuńAle żeście pocisły w tym rozdziale Dżoanie Mi. :D Bardzo trafnie stwierdzone fakty. Normalnie mój lubiony rozdział jak na razie z wiadomych przyczyn :D
OdpowiedzUsuńTo chyba by było tyle z mojego jakże konstruktywnego komentarza :)
Nie no... Jesteście genialne! Ta cała akcja z Asią rozjebała system i to konkretnie. ;3
OdpowiedzUsuńJuż sobie wyobrażam jak pani Dżoana eM wparowuje do Spały, po czym do pokoju pana Zbysia i zaczyna go jebać. Hah... Leże i nie wstaje. Faktycznie trzeba by było wysłać taką Patkę i Karo do tej Spały. One by tam porządek zrobiły. To jak, podejmujecie się zadania? ^_^
Ps. Właśnie też słyszałam, że Łysego Terrorystę, AA wywalił ze sztabu, bo po IO w Londynie powiedział, że chłopaki są zmęczeni. Trochę to dziwne...
Pozdrawiam ciepło. :*
Patricia
Rozkmina dnia - padłam kuźwa ;d
OdpowiedzUsuńHahhahah jesteście wyjebane :D Za tego bloga to powinnyście mieć kase, sławe i dziwki do końca życia :D Szacun
OdpowiedzUsuńWkurwienie Aśki osiągnęło maximum? :D Uwielbiam te dwie "rude małpy" :D Znowu zwijałam się ze śmiechu! Wy powinnyście za to opowiadanie dostać jakąś nagrodę jak nic. Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział spalskiej komedii :D
OdpowiedzUsuńPatka mnie uprzedzała, że Aśka rozłożona na łopatki, ale nie powiedziała, że aż tak! No mistrzostwo świata w wykonaniu rudowłosych panienek! Przybijam Pjonę! :D Blondi opisana z każdej strony, nie ma chyba zakamarka, który nie został skomentowany. Myślałam, że silniejsza psychicznie, a to chuchro uciekło szybciej, niż wyświetlenie sekundy na stoperze. Ale Zbyś coś średnio ją kocha, że nie pobiegł za blond lasencją.
OdpowiedzUsuńPatka wie, co myślę o piosnce osobiście, ale tu pasuje idealnie, oddając klimat :D
My Patrycje tak mamy, że najlepiej wychodzi nam rżnięcie głupa! Pjona! :D
Wrona, jak typowy facet, zaślepiony oczojebnymi tipsami Asieńki, budzi się ze snu.
Nie mogę przestać się śmiać... normalnie humor poprawiony na cały deszczowy i ponury dzień!
Jeżeli dziewczyny się zgodzicie, to ja Was zapakuję w coś i będę dozować na zły humor ;p
Buziaki, nieogarnięta Happ ;*
Super. Akcja z Aśką - genialna, a przedstawienie jej postaci na samym początku - niesamowite :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejną insynuację :)
Zapraszam do mnie: http://otrzasnacsiezezludzen.blogspot.com/
No to teraz dziewczyny pojechały po całości :D Aśka nie spodziewała się spotkać kogoś tak wygadanego i pyskatego jak bliźniaczki. O mały włos a spadłabym z krzesła :D No to teraz pewnie Zbysiu będzie je chciał za to zabić. No może tochę przesadziła, ale na pewno im tego nie daruje ;)
OdpowiedzUsuńMogłabym wiele napisać, ale chyba nie jestem w stanie ;p
OdpowiedzUsuńPanny przeskrobały, a to Zibi plaskacza zarobił :D Ja bym nominowała wszą kreację JM do Oscara :D Powalająca i nie muszę mówić, że się dusiłam ze śmiechu :D
Czasem się zastanawiam, gdzie faceci mają oczy.
Wrona też mistrz :D Posuwania na boku i docinek na złość :D
Patex, mam cię :D
Pozdrawiam
Leżę i nie wstaję! :D Opis Asieńki na drodze wymiata! :D Została ona przedstawiona w zupełnie taki sposób, jak ja ją sobie wyobrażam. Mistrzostwo świata, to mało powiedziane!
OdpowiedzUsuńPatex, dostajesz ode mnie Nobla za teksty Grubsona!!! ♥ Pojechałaś nieźle, ale przecież to sama prawda! Pasuje do Michalskiej jak z bicza strzelił! :D I kocham Cię za docinek Wrony! Mega, mega, mega!!! :D
A myślała, że załatwi sprawę, że jak ma nazwisko, to jej wszystko wolno... Sorry, Asiu, nie z bliźniaczkami te numery! :D
Nie mogę przestać się śmiać, przepraszam za ten nieskładny komentarz, ale rozjebałyście mnie na maxa! :D :D :D
pozdrawiam i chcę więcej!
Bazyliszek ;)
Hahahahaha, o kurczaki :D
OdpowiedzUsuńNormalnie leje ze śmiechu ;d Opis Aśki jest dosłownie rewelacją! Po prostu bomba! :D I jeszcze ta nuta ;d No normalnie ten rozdział wpisuje się na listę moich ulubionych ;p
I co Asiulku ? Myślałaś, że nazwisko pozwoli Ci wygrać z bliźniaczkami ? Chyba że się z choinki urwała! A Bartman zarobił w pysk i dobrze :3
No a Wronę to już kocham tutaj *.*
Pozdrawiam ;**
Już od pierwszych linijek i przedstawienia Joanny nie mogłam powstrzymać śmiechu! Hahahah Dziewczyny jesteście genialne! Powinnyście zaszaleć i napisać scenariusz do jakieś komedii - zdobyłybyście miliony! :D
OdpowiedzUsuńpadłam - powstałam - redbull, kurwa, doda mi skrzydeł! :D
OdpowiedzUsuńjesteście zajebiste! <3
Inga
Padłam leże i nie wstaje no ja nie mogę :D Po tym co się na Asieńkę napatrzyłam stwierdzam że opis trafny w 100 % :D No wiecie jak człowiek się na nią z nienacka w metrze natknął to aż się nie dobrze zrobiło. Ale że Andrzej? To mi do jego zajebistości Wronki totalnie nie pasuje xD Ale pocisk na grubsona ładny :D
OdpowiedzUsuńxoxo K.
Nie wiem, jak mogłam do tego dopuścić, że znowu byłam u Was do tyłu. Nie zmienia to jednak faktu, że opowiadanie jest naprawdę ciekawe, przy czym zawsze chce mi się śmiać podczas lektury. Oby tak dalej. Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń