- Nie. Żartuj. Sobie. - piękne oczy Łukasza, wprawiające w identyczne konwulsje kobiece ciała co jego typowo męski głos, patrzyły na wszechstronny burdel, gdyż inaczej tego nazwać nie można, powstały na podłodze i meblach codziennego użytku.
Czego do pełni szczęścia brakowało? No tak, dziwek. A alfonsów? Jeden znalazł się błyskawicznie, wynurzając jak kret ze swojej nory spod sterty brudnych ciuchów.
- Ktoś tu mówi o żartowaniu? - Ignaczak, wpierw zrzucając skarpetkę z nosa, obrzucił lokatora zimnym spojrzeniem. Zamrażarka, bo na miano lodówki to nie zasługiwało, przy nim wymiękała i skruszona chowała się za ogromną miotłą spalskich sprzątaczek.
- Twoje czyny mówią! Zmienili nam plany? Przecież mieliśmy opuścić ośrodek za przeszło trzy tygodnie!
- Ziomek, wszystko okej? Aga zdrowa? Teść zwalczył cholesterol? - na twarz Krzyśka znów wpłynął bananowy uśmiech. Chybaby nastąpił ten przewidywany przez Majów armagedon, gdyby Ignaczak przez przeszło kilkadziesiąt minut chodził nadąsany i nabzdyczony jak paw.
- Strasburger by się uśmiał - czekoladowe tęczówki przewędrowały dookoła swej osi. - To raczej ja powinienem zadać ci parę takich pytań.
- Gdyż, więc, ponieważ?
- Dowaliłeś ten środkowy spójnik jak Tupolew w brzózki.
- A ty odskakujesz od tematu na jakieś polonistyczne pierdoły. O co ci chodzi, Żyguś?
- O co? Rozejrzyj się, kurwa. Ładnie tu, nie? Porządek jak się patrzy. Może zadzwonić po Rozenek? Koronę i miano perfekcyjnych panów domu mamy gwarantowane.
- Twój sarkazm mnie przeraża bardziej niż słownictwo kolegów mojego syna. Nie bój ropuchy, zaraz wszystko sprzątnę, tylko znajdę źródło moich przyjemności.
- Chyba żaby, a nie ropuchy - czekoladowe ślepia badały sufit. W ironiczny sposób, oczywiście.
- Jeden pies - Krzysiek machnął energicznie ręką, o mało co nie strącając ulubionego kwiatka parapetowego Łukasza. - Możesz mi pomóc, wtedy wcześniej uporam się z tym syfem.
- Coś mi się wydaje, że niepotrzebnie się tylko zmachałeś. Pornosy leżą od kilku dni u Bartmana. Musiał sobie odreagować tajfun w postaci Aśki.
- Wiesz co, Ziomek? Z ciebie taki sam degenerat jak z młodzików. Ja miałem na myśli portfel jako źródło przyjemności. PORTFEL - plasnął się znacząco w czoło, przejeżdżając dłonią w następstwie przez całą długość swej ślicznej pyśki.
- Portfel? Teraz? Za mało ci tu żarcia?
- Kto powiedział, że mam na myśli wałówę?
- Maszynki do golenia?
- Nie.
- Papier toaletowy?
- Nie.
- Dezodorant?
- Nie.
- Chusteczki higieniczne?
- Nie.
- To co, do cholery?!
- Pornosy. Zbychu mi nie chce tamtych zwrócić.
- Jeszcze mi powiedz, że zamierzasz je zakupić w jedynym w okolicy spożywczaku.
- Tyś widział, co oni pod ladami chowają!
- Już zaglądałeś?
- Nawet nie musiałem. Ta słodka blondyneczka w roli kasjerki otworzyłaby dla mnie kasę fiskalną i wrzuciła wszystkie zielone do pieca.
- A co ma piernik do wiatraka?
- Bo to zrobiłaby dla mnie. Zbyszek ma inne wymagania.
Łukasz po raz setny wzniósł oczu ku sufitowi, najprawdopodobniej licząc na jakiś gest ze strony Boga, może nawet pierdolnięcia tej całej zgrai szesnastoma tonami mądrości. Za jakie grzechy? Za jakie grzechy nie uciekł w dzieciństwie z treningów siatkówki i nie przepisał się do grupki mięśniaków zawzięcie strzelających do bramki?
- Myślisz, że gdybym tam poszedł, to również miałbym jakiś swój przywilej?
- Ty? Chłopie, ty byś nawet nie musiał o nic prosić! Wystarczy, że powiedziałbyś 'dzień dobry', a to biedactwo dostałoby słuchowego orgazmu!
- Orgazmy mnie nie interesują, tym bardziej ze strony praktycznie dzieci, które dopiero co skończyły gimnazjum - zmarszczył nos, dodając sobie tym samym kilku punktów do seksowności.
- Nie? - Ignaczak odchylił znacząco głowę do tyłu, gwiżdżąc z uporem. - A więc dlatego Aga cały czas poza domem!
Karolina
Pewnie już na pamięć znacie wszelkie frazy określające moją nienawiść do siostrzyczki. Tak, wiem, że zmieniam zdanie jak typowa baba przed okresem, wiem, że niby trudno za mną nadążyć. Niby. Tak naprawdę jestem w budowie charakterologicznej tak prosta jak cebula. Wystarczy zdjąć kilka zewnętrznych warstw, aby się przekonać, co to za jędza w środku pomieszkuje. Szczerze? Potrafię być miła, słodka, urocza, i w ogóle taka, że Barbie z Kenem mogą się chować w tym swoim zajebistym domku o oczojebnym kolorze. Tyle że potrafię a chcę to zupełnie inna para kaloszy. Zdarza się czasami ta druga wersja? Zdarza. Ale na pewno nie w Spale, gdzie moja kochana sis próbuje sobie owinąć Kubiaczka wokół palca. A ten nawet nie próbuje się sprzeciwiać!
Jak do tego doszło? W łopatologiczny sposób. Ubarwiła kilka faktów z felernego spotkania Bartmana z jego lubą, gdzie z piątego koła u wozu przemieniłyśmy się w atrakcję wieczoru, pomruczała mu do rękawa, jak to niemal dziabnął ją tym swoim mikrusowatym nożykiem, a że to biedactwo ma wstręt do wszelkich ostrych przedmiotów, to ledwo uchroniliśmy się przed depresyjną katastrofą, a nie, tajfunem!, w postaci rozklejonej i rozdygotanej jak galaretka naszej babki na parapecie Patrycji Kaczmarczyk. Idiota by tylko uwierzył, nie? Więc czy powinnam się dziwić jego reakcji, tak jak i wcześniejszej, może nieco stonowanej, Wrony, skoro co drugi tutaj poziomem dorównuje dżdżownicy? Nie, nie powinnam.
Mieliłam tę cholerną marchewkę już siódmą minutę, starając się powstrzymywać jej wyplucie na jakże czysty dywanik naszego pokoju. Kabaret? Nonsens w porównaniu z aktorstwem, które odstawiała Pati!
- I on wtedy, Misiu kochany, machnął mi tym scyzorykiem przed nosem - chlipnęła, całkowicie niszcząc fakturę jego koszulki. - Nawet nie wiesz, jak się wtedy bałam.
- Faktycznie, gacie ci dygotały tak, jakby dopadło nas trzęsienie ziemi o co najmniej siedmiu stopniach w skali Richtera - fuknęłam, intensywnie mrużąc oczy. Ile można słuchać tych pierdołów? Moja nowiutka i króciutka spódniczka, ledwie co zakrywająca duperę, popierała moje zdanie, gdyż jej zwykle stojące falbanki znacząco opadły. Z nudów, oczywiście.
- Nie odzywaj się, nie wiesz, co ja tam przeżywałam! - zmierzyła mnie mrożącym wzrokiem. Fajnie by było, gdyby to chociaż poskutkowało.
- Poważnie? Mogłabyś być inspiracją dla twórców Piły, twoja historia sprowadziłaby ludzi ze strachu do poziomu podłogi!
- Nie bądź złośliwa dla siostry - czy ja śnię, czy Kubiak właśnie wziął ją na kolana, a w międzyczasie strzelił w moją stronę wrogie spojrzenie?! - Zobacz, jaka jest roztrzęsiona.
- Istny kisiel na talerzu. Zupełnie taki, jaki teraz ma w gaciach, siedząc na twoich kolanach.
- Karolina!
- No co?
- Gówno!
- Posyp makiem, zjedz ze smakiem - odgryzłam kolejny kawałek mojego ukochanego warzywa, specjalnie przeżuwając tak, że pewnie słychać było to mielenie nawet na parterze. Nie moja wina, że mam takie wielkie i twarde zęby! - Moglibyście przenieść się z tą całą serenadą na korytarz?
- Przeszkadza ci nasze towarzystwo? - oho, znowu zimne spojrzenie ze strony władcy zwierzęcego lasu.
- Bardzo. Siedzicie na moim wyrze.
- I co z tego?
- Mam tampony pod kołdrą.
- No tragedia międzynarodowa - sis wywróciła oczami, głaszcząc Michała po policzku. Pani sprzątaczko, mogę już rzygać, skoro przychodzi pani za jakąś godzinkę? - Weź ode mnie.
- Świeże mam w łazience.
- A tutaj jakie? - Kubiak znacząco rozszerzył swe jasne ślepia.
- Zużyte.
Lepszej reakcji spodziewać się nie mogłam. A może raczej lepszego widoku, kiedy Miś, kompletnie zdruzgotany i chyba z chwilowym wymazem pamięci na temat troski o Patrycję, z piskiem zrzucił ją ze swoich kolan na podłogę i wytorpedował do kafelkowanego pomieszczenia. Czy on się, kurwa, poszedł odkazić? Niech uważa, bo jeszcze HIV złapie!
- Mówiłam, że cię nienawidzę? - och, ten syk był po prostu ukojeniem dla moich zrujnowanych po ostatnich atrakcjach uszu.
- Już przestałam liczyć, który to raz.
- A pokazywałam?
Zrozumiałam aluzję? Zrozumiałam. Tyle że z moją koordynacją trochę za późno. Z marchewką w dłoni i jakimś cholerstwem między kostkami, gdyż w międzyczasie oczywiście wpadłam w stertę brudnych ciuchów, wystrzeliłam w kierunku windy. Nogi same mnie niosły, chyba słysząc wycie Pati i jej sprint tuż za plecami. I chyba jedyne, co po tej spontanicznej akcji mogłam zrobić, to dziękować Bogu za windę na naszym piętrze i jej błyskawicznie zamknięcie się. A może jednak nie do końca?
Cyferki zmieniały swe kolory, a ja wciąż nie zmieniałam swojego aktualnego stanu. Z warzywkiem po boku i nieco rozwalonymi na boki nogami dyszałam jak ten przysłowiowy parowóz. Może już czas potrenować jogging i zaprzestać spadkowi swojej formy niczym u amerykańskiego obżartucha?
Machina zatrzymała się gwałtownie na drugim piętrze. Chyba w najgorszym możliwym dla mnie momencie. A nie, ona wcale nie miała się zatrzymywać, aż do parteru!
Winiarski zmierzył mnie od góry do dołu swym porażającym, niebieskim spojrzeniem i dziwnym trafem spalił lekkiego buraka. Jestem aż tak zawstydzająca?
- To ja może nie będę przeszkadzał? - wyjąkał, tym razem niemal dusząc się ze śmiechu. - Zawsze mogę iść po schodach, skoro winda zarezerwowana dla takich orgii.
A ja? Ja w końcu okiełznałam, przy okazji wyhodowując na twarzy najdorodniejszego pomidora. Bo co można pomyśleć o osobie, która dysząc jak po jakimś maratonie, z majtkami na kostkach, w spódniczce i dosyć długiej, jak na jej obecny stan, marchewce już prawie siedziała rozkraczona w windzie? W moim mniemaniu myśli mogą być tylko jedne. I na pewno nie należą do grona tych moralnych.
- Jakbyś potrzebowała czegoś lepszego do zaspokojenia, to się zgłoś - wyszczerzył się niemiłosiernie. - Nie boli przy wkładaniu? Przecież to jest nadgryzione!
- Idź, Winiarski, i proszę cię, nie dobijaj - nie wiem, jakim cudem to wypowiedziałam. Nie wiem, jakim cudem jeszcze nie zapadłam się pod ziemię.
- A, rozumiem. Jeszcze nie skończyłaś? - poruszył znacząco brwiami, odchodząc od wejścia. - W takim razie miłej onanizacji życzę!
Boże, spraw, aby ten dzień szlag jasny trafił.
Patrycja
Jak Boga kocham, kiedyś tak dokopię do dupy mojej siostrze, że nie będzie mogła na niej usiąść przez, kurwa, cały jebany tydzień! To ja się tu poświęcam; chcę nawiązać z Kubiaczkiem jakąś nić przyjaźni, by w przyszłości mieć w nim, w razie trzeciej wojny światowej w Spale, sprzymierzeńca, a ta tak po prostu musiała wszystko spierdolić! Że też udało jej się wbiec do tej pierdolonej windy, no! Chyba czas najwyższy zamienić różowiaste szpilki na trampki, oczywiście również tego samego koloru. Stałam jak taki pacan przed rozsuwanymi drzwiami międzypiętrowego podnośnika i tylko patrzyłam jak Karolina zniża się do poziomu zerowego. Ale, zaraz, zaraz! Dlaczego już dłuższą chwilę tkwi na piętrze numer dwa? Szuka schronienia? Porzuciłam obcasy na środku przejścia i pognałam na bosaka schodami na dół, bo przecież trzeba wybadać, co się tam dzieje. Po drodze musiałam jednak pokonać wszelkie przeszkody w postaci Kłosa robiącego sobie fotę – samojebkę z dorodną paprotką; Wrony, który przygrywał na gitarze zrozpaczonemu Nowakowskiemu; Wiśni grającego z Zatorem w kółko i krzyżyk; Możdżona szykującego się z przewodnikiem "Łowiec Polski" na wieczorne polowanie dziczyzny; no i Ignaczaka, który latał z kamerą i nożyczkami w poszukiwaniu Zbycha, gdyż ten obiecał go solidnie przeczesać, bo rzeszowski fryzjer podobno spartolił sprawę. Po wielkich trudach przedostania się pomiędzy tymi wielkoludami, w końcu dotarłam do wyznaczonego sobie celu i od razu nadziałam się na rozbawionego Winiarskiego.- A Tobie czego ta japa się tak cieszy?
- Z Twoją siostrą chyba jest naprawdę źle. – stwierdził przez łzy, zataczając palcem kółka obok swojej głowy.
- Też mi nowość! Normalnie odkryłeś Amerykę. To, że ona ma coś nie teges z łbem, to ja już wiem od dobrych siedemnastu lat. – posłałam mu ironiczny uśmieszek.
- No, ale od dziecka chyba nie wsadzała sobie marchewki do wszelkich możliwych dziur, nie?
- Marchewki? Nieee. W dzieciństwie używała do tego celu kiszonego ogórka, bo wiesz, bardziej miękki był. Teraz woli hardcore, a nie jakieś sflaczałe imitacje fiutków. – rzuciłam prosto z mostu i minęłam przyjmującego, który trwał w osłupieniu z rozdziawioną gębą. – A, właśnie, nie widziałeś gdzieś swojego imiennika?
- Którego? Bo jest nas wielu. – zakpił. – Rucy wali w Warcrafta na tarasie, Gogol chyba siedzi w stołówce z Oskarem i zajmują się inwigilacją wroga, a Dzik polazł na masaż do Ola.
- O, dzięki. O tego ostatniego mi chodziło. – odwróciłam się i ruszyłam w kierunku gabinetu oznaczonego białym krzyżem z plastra. Przypomniało mi się jednak jeszcze o tym, że miałam coś powiedzieć niebieskookiemu, dlatego na chwilę przystanęłam. – Winiar?
- No?
- Wiesz, co?
- No nie wiem, ale jak mi łaskawie powiesz, to może się dowiem.
- Weź zdejmij tą swoją oczojebną opaskę do włosów, bo jak ją widzę, to mnie suty pieką. – odwróciłam się szybko na pięcie i wystartowałam do gabinetu Recydywisty, nie czekając nawet na reakcję Winiarskiego, bo jeszcze by mi zrobił harakiri. Oczywiście nie spotkałam nigdzie po drodze Karoliny, bo i po co!? A niech się udławi tym pomarańczowym warzywkiem i niech przetka sobie wszystkie zapchane kanały! Kulturalnie zapukałam do drzwi fizjoterapeutów, wołając nieśmiało imię Olka, jednak odpowiedziało mi tylko echo. Rozglądnęłam się po pomieszczonku, dokładnie badając fakturę wszystkich nieznanych mi przyrządów.
- Czego duszyczka pragnie? – usłyszałam nagle nad uchem, aż normalnie podskoczyłam ze strachu.
- Yyy… - dukałam, jakbym zapomniała nagle języka w gębie. – Bo ja, panie masażysto, szukam Kubiaka. Podobno tutaj był.
- Był, ale się zmył.
- A gdzie jest?
- A co ja jestem? Tajemnica twierdzy szyfrów? Wyrocznia w Delfach? Czy może reporter programu „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”?
- Ee, noo ja tylko tak orientacyjnie pytam, bo może czasami mówił dokąd się wybiera.
- Nie mówił, sorry. Ale znając życie i jego dotychczasowe poczynania, możesz go znaleźć na stołówce albo na siłowni.
- Ok., dzięki Panie Terrorysto! – krzyknęłam, wybiegając z lokum szybciej, niż się w nim pojawiłam.
Cholera jasna, no co ja się muszę wszystkich naszukać… Nie mogliby od razu powiedzieć: „jestem tu i tu”, tylko muszę latać jak taki harpagon po całej Spale? Poszłam do pokoju Kubiaka, otworzył mi zaspany Zbychu i fuknął z pogardą, że jego towarzysza nie ma, po czym zamknął mi chamsko drzwi przed nosem; poszłam na stołówkę, gdzie już od samego wejścia surowym spojrzeniem przywitał mnie wujas, Michała oczywiście nie było, ale za to zwinęłam ze stolika puszkę coli i kawałek sernika na tacce; na siłowni pustki, tak więc skierowałam się do recepcji, bo może ta melepeta będzie coś wiedziała. Jakże byłam zaskoczona widokiem młodego chłopaczka za biurkiem, który, jak się chwilę później okazało, zastępował babuleńkę i pozbawił ją wszystkich nowinek. Nie byłabym oczywiście sobą, gdybym nie wykorzystała swoich wdzięków i nie zrobiła użytku z obecności nowego pracownika "za sterami" ośrodka.
- Heeej przystojniaku! – odezwałam się radośnie, opierając łokcie o blat mebla, nie szczędząc szerokiego uśmiechu i dwuznacznych spojrzeń.
- Dzień dobry, młoda damo. W czym mogę pomóc? – odwzajemnił uśmiech, a swój piwny wzrok zatopił oczywiście w moim dekolcie, ale przecież właśnie o to mi chodziło! Rybka złapała przynętę, teraz tylko wystarczy go dobrze zbajerować.
- Powiedz mi, kochanieńki, co muszę zrobić, żebyś mi udzielił odpowiedzi na bardzo ważne pytanie, dotyczące jednego z przebywających tu siatkarzy? – zatrzepotałam zalotnie rzęsami, prezentując jednocześnie superzajebiste zalety mojej nowej maskary, prosto z Włoch, od ciotki Helci.
- Niestety nie mogę udzielać takich informacji. – wyrzucił z siebie stanowczo, choć przed mym okiem nie umknęło gardłowe przełykanie śliny i jakieś takie ogólne zdenerwowanie.
- A jakbyśmy tak poszli wieczorem na spacerek? Do lasu, na przykład? – zaproponowałam dość ponętnym tonem, po czym niewinnie przejechałam językiem po swoich ustach i puściłam mu oczko.
- Dobra, co chcesz konkretnie wiedzieć? – zapytał natychmiast, siedząc nosem niemal w moim cyckonoszu. Nie chcę wiedzieć, ani tym bardziej widzieć, jaka rewolucja dokonuje się teraz w jego gaciach.
- Wiesz może, gdzie złapię Michała Kubiaka? Mam do niego pilną sprawę. – szybko zaczął wertować przedwojenny kajet swojej przełożonej, potem przeglądał coś w komputerze, mrucząc niezrozumiałe słowa pod nochalem. Kuźwa, on był zamotany bardziej, niż ślepy koń na światłach!
- Sala kinowa! – krzyknął rozentuzjazmowany. – On jest w sali kinowej, bo nie ma tu od niej klucza!
- Ooo, dzięki, dzióbasku. Widzisz, jak chcesz, to potrafisz wszystko załatwić. – odpowiedziałam kuszącym głosem, gładząc dłonią jego zaczerwieniony, już od pięciu minut, policzek. Szybko jednak podniosłam cycki z lady, zebrałam dupę w troki i ruszyłam do wyjścia, zostawiając młodzieniaszka samemu sobie, z zapewne rozstawionym namiotem.
- Kończę o dwudziestej! – zawołał jeszcze zza biurka, a ja posłałam mu wyimaginowanego całusa, nawet się do niego nie odwracając.
- Frajer. – rzuciłam pod nosem. Niech sobie nie myśli, że pójdę z nim na jakikolwiek spacer! Ja mam teraz ważniejsze sprawy na mej bujnej głowie, a nie jakieś nocne schadzki z nieznajomymi przyschlastami. Aczkolwiek, mimo wszystko, muszę przyznać, że Matka Natura urody mu nie szczędziła. Cichaczem wślizgnęłam się do sali, która swoją drogą, wyglądała sto razy gorzej, niż te w słynnym Multikinie i wyczaiłam wzrokiem siedzącego gdzieś w oddali, samotnego Michała. Wczłapałam się na najwyższy stopień i usadowiłam dupę na siedzeniu obok przyjmującego, który tak bardzo skupiał się na fabule filmu, że ani drgnął na mój widok.
- Misiuuu? – odezwałam się, gdy już przybliżyłam na minimalną odległość swoją pyśkę, do jego pyśki. Pozostawał jednak niewzruszony i ani myślał się odezwać. – Misiaaaczkuuu?
- Czego chcesz? – burknął pod nosem. – Nie widzisz, że oglądam?
- Widzę, ale chciałabym z Tobą porozmawiać.
- Niby o czym?
- Chociażby o tym, dlaczego tak szybko zwiałeś od nas z pokoju?
- A jak myślisz? Mogłaś mnie chociaż uprzedzić, zanim usiadłem, że to jej łóżko, a nie Twoje. – fuknął obrażony.
- A czy ja wiedziałam, że ona chowa pod poduszką swoje syfy? Nie mam rentgena w oczach, panie Kubiak. – przybrałam minę cierpiętnicy, oczyszczając siebie z jakichkolwiek zarzutów.
- Ale chyba znasz swoją siostrę i wiesz do czego jest zdolna, nie? Powinnaś przewidzieć jej niektóre zachowania. – oderwał wzrok od ekranu i przeniósł go na mnie.
- Ona jest pierdolnięta! – wyrzuciłam z prędkością karabinu maszynowego. - Nie zwracaj na nią uwagi i zapamiętaj sobie, że to ja jestem ta normalniejsza. – szepnęłam mu na uszko. Uśmiechnął się półgębkiem i niespodziewanie objął mnie ramieniem. Oho, chyba topór wojenny został zakopany, zatem mogę dalej jojczyć na Bartmana. – Poza tym, zobacz, Misiu, co ja Ci przyniosłam! – sięgnęłam ręką po frukta, które odłożyłam na sąsiednie krzesełko.
- Cola? I sernik? Chcesz mnie utuczyć? – zaśmiał się zawadiacko, prezentując swój najlepszy z możliwych uśmiechów.
- Ależ skąd! To tak w ramach rekompensaty, wiesz, za te tampony. – chcąc nie chcąc, powróciłam wspomnieniami do tego niemiłego zdarzenia.
- Kurwa, ona jest taka ważniacka dupa... Nie lubię jej! – wysyczał ze złości.
- Nie denerwuj się, Miśku, bo złość piękności szkodzi. – wyrechotałam, szykując dla niego porcję ciasta na łyżeczce, którą chwilę później wpakowałam do jego ust.
- A dajże już spokój z tą głupią flądrą. Lepiej mi powiedz, co tam jeszcze ten Zbychu Ci robił.
- Wiesz, jaki on potrafi być agresywny? – władowałam mu się z impetem na kolana, pokazując, jak bardzo przerażają mnie wspominki o atakującym i jego sztylecie. – Groził mi, że mnie nim skaleczy i w ogóle, a ja byłam taka bezbronna i nie miałam żadnej możliwości obrony. – zaczęłam żałośnie dukać przez (udawane) łzy.
- Nie martw się, maleńka, ja się z nim rozprawię. I gwarantuję Ci, że ten dwulicowy skurwiel już nigdy więcej nie tknie ani centymetra Twojego ciałka. – zamknął mnie w szczelnym uścisku, przez co mogłam nawdychać się jego zajebistych perfum i poocierać się cyckami o jego klatę. – Ej, no! Co się tak wiercisz? – zapytał po chwili, przejęty moimi energicznymi ruchami.
- Bo drut mi wylazł ze stanika i teraz mnie gniecie w suta.
- Ojej, to może pomasuję? – poruszał zachęcająco brwiami. - Albo wyjmę tego druta. Wiesz, przestanie Cię boleć. - wyszczerzył zęby niczym te psy, które reklamują w telewizji sztuczne szczęki.
- No nie wiem, Kubi, nie wiem... - zwodziłam go, kreśląc różne wzorki na jego torsie. Wykazał się jednak szybkim refleksem i niespodziewanie ujął moje dłonie w swoich.
- Pati, masz zimne łapki, jak mors!
- A, bo widzisz, ja foczka jestem.
- Piczka chyba. - zażartował radośnie.
- Piczka nie piczka, ale porządnego loda umiem zrobić. Chcesz się o tym przekonać?
***
Caroline: No i kto nawalił ponownie? No oczywiście, że ja! Wybaczcie, ale tym razem mi zajęło przeszło tydzień opanowanie pomeczowych emocji. Bydgoszcz, Gdańsk - dziękuję, było przepięknie, przecudownie i niepowtarzalnie! ♥ Nawet nie potrafię opisać, dobrać w dosadne słowa tego, co tam przeżyłam. A, i zwracam honor Asi, bo mi się nieco głupio po ostatnim rozdziale zrobiło. :c Lubię tę kobietę, od teraz. Nie żartuję!
Jak miło się przy tym pisze. *.*
Patex: Caroline ma teraz nową przyjaciółkę, więc wiecie... Trzeba uważać, co się przy nie mówi, bo nigdy nic nie wiadomo. :P
Cóż mogę dodać od siebie, przepraszam za swojego gniota i za wątek z Miśkiem, ale najzwyczajniej w świecie, nie mogłam się powstrzymać. :D
Poza tym, pozdrawiam Lusię i dwie szalone Madżaleny z Kołka, joł! :D
klepię :D
OdpowiedzUsuńNo kurde, zajebiste to było. A szczególnie Misiaczek w sali kinowej który chce wybawiać Patkę od gniecenia w suta hahaha <3
UsuńNie pogardzę takim seksikiem w sali kinowej z nimi w roli głównej :D Przecież Andrea o tym nie wieeee! Może przydupas z namiotem mu zdradzić, ale takiej opcji do siebie nie dopuszczam.
Caro i zużyte tampony- leżę i nie wstaję. Chciałabym widzieć minę Dzika jak to powiedziała, serio ^^ Teraz już nikt nie tknie jej łóżka, nawet w celach czysto...dydaktycznych :D
Właśnie, właśnie. Skoro Patka klei się do Misia, to komu przypadnie Karolina? Wronie (tak, proszę!), czy może Winiarowi przyłapującemu ją na rzekomej masturbacji marchewą? xd
Ja dupce, co za rozdział. Nie mogę się uspokoić, wciąż się śmieję. Uwielbiam Was za to, Misiaczki!
A pornole to widzę na porządku dziennym, rozchodzą się jak świeże bułeczki. No trzeba jakoś wyżyć bez kobiet, a przecież siatkarzom testosteron kipi uszami.
Orgazm przez uszy od głosu Łukasza jak najbardziej. Ja bym na pewno umarła na miejscu *.*
Całuję Was Robaczki, rozchichrana S. :D :*
<3
OdpowiedzUsuńLeżę i płaczę ze śmiechu xD
UsuńBy ten komentarz miał choć krztynę składu to zacznę od początku, by nie pominąć niczego :P
Głos Ziomka w realu zapewne powaliłby nie jedną kobietę, nie oszukujmy się :P
Taa... nie ma na horyzoncie żadnej kobiety, a i żoneczki są daleko, to się przecież trzeba jakoś wyładować :P Aż sobie wyobraziłam ten syf w pokoju xD
Winiar! Jakie ty masz człowieku kosmate myśli xD
Karolina, no ja nie mogę. Uwielbiam tą rudawą głowę <3
Patrycję też uwielbiam! <3 Za te owinięcie Kubiaka wokół paluszka :D Jakiś strasznie podatny :P
Obawiam się, że na marchewkę mogę mieć teraz całkiem inne spojrzenie xd
Ja już to chyba mówiłam, ale powinny Was spakować w jakiś ładniutki słoiczek, powielić i sprzedawać za grubą kasę, jako lek na depresję :D <33
Kocham WAS, jak całe KWA <3
Buziaki, Happ :*
Za każdym razem jak tutaj wchodzę odmawiam kilka modlitw odprawiając egzorcyzmy, co by mnie ten diabeł na wieki nie omotał. Niestety nic to nie dało - marzę teraz o jakimś przystojnym egzorcyście!
OdpowiedzUsuńCiągle mi żal biednego Zbysia, bo teraz Grubasek będzie na niego cięty. Chociaż Kubiaka wystarczy kopnąć w zadek i będzie się turlał jak taka miękka, okrągła piłeczka!
Omm... <3
OdpowiedzUsuńJak ja bym chciała zobaczyć Igłę i Żygusia w koronach perfekcyjnych panów domu! :D Marzenie! :D
Karolino! Ąż taka sprytna jesteś? Żeby tak obrzydzić swoją osobę Kubiemu... :P No i Winiarowi chyba też xD Chociaż ten ostatni to już sam jest sobie winien xD Ma zbyt wybujałą wyobraźnie! Ciekawe od czego...:D
Jakby nie było kocham te spalskie przygody! ♥
Hahaha xD Perfekcyjna pani domu byłaby dumna z Krzysia i Łukasza. Na pewno. W stu procentach.
OdpowiedzUsuńSiostry Kaczmarczyk mnie po prostu rozbrajają. Święta wojna od zawsze xxD
Nie ma, jak obrzydzić Kubiakowi resztę pobytu. No fajny pomysł ^^
A Pati ma fajną wyobraźnię. Na miejscu Zbycha to bym drżała :P Jak go Kubiak kopnie to ino ros ;D
Uwielbiam wątek z Kubiaczkiem! I nagle nabrałam ochoty na serniczek...
OdpowiedzUsuńej no zapomniałam klepnąć :/
OdpowiedzUsuń<3!
Jak to jest, że ja zawsze jak przeczytam rozdział z insynuacji nie potrafię skleić normalnego komentarza? Zawsze leże ze śmiechu :D Zdecydowanie blog na poprawę humoru zwłaszcza, że od rana pada i pada, a ja sprzątam i sprzątam w dodatku bez odkurzacza, bo moja wspaniałomyślna siostra go zepsuła^^ Tak, że cały dom przeleciałam na miotle :D LA wróćmy do rozdziału :D
UsuńAkcja Patt i Kubiak genialna. Patrycja sobie go owinęła wokół paluszka tak, że biedny nawet nie zdał sobie z tego sprawy ;) Winiarowi to same zboczone myśli krążą po głowie, ale co się dziwić jak przebywa w spalskich lasach :P
członkini KWA pozdrawia członkinie dwie :D ;*
Winiarski moim mistrzem, po raz kolejny :D
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takich akcji Patrycji z Kubikiem. On w tej historii raczej był w miarę neutralny, oczywiście aż do dziwić. Pati owinęła go sobie w okół palca, a on chyba nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Karolina, winda i akcja z marchewką. Haha, Boże już nigdy na marchewkę nie spojrzę w dawny sposób, a Winiarowi to same zboczone myśli w głowie. Ziomek z Igłą na wstępie ich dialog, nieziemski
OdpowiedzUsuńNie no myślałam że Kubi jej się postawi, a on tu i masować chce i pewnie nie tylko. Cóż, chociaż jest śmiesznie, i to jak. Ale żeby siatkarze musieli pornosy kupować to już przesada :D
OdpowiedzUsuńnie ma bab, to jakoś sobie radzić trzeba. :D
UsuńKiedy właśnie skończyłam czytać insynuacje moja kochana babcia przyniosła mi marchewki (że niby taka blada jestem i muszę je jeść). Z wielką ,,przyjemnością'' je skonsumowałam ;)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :D
dzięki Patex za pozdrowienia :*
Zniszczyłyście moją opinę na temat igły :P
OdpowiedzUsuńPatka wymiatała w tym rozdziale. Nie mogę, że Kubiak tak się jej dał.
A Karola jaka oburzone. kocham to ;3
iśka
Ej, a może by jakąś petycję do Tvn-u napisać, żeby następną serię to właśnie siatkarze prowadzili i z białymi rękawiczkami chodzili (jeśli byłyby takie duże :D ), przynajmniej by nie musieli na nic wchodzić, żeby sprawdzić czy kurz nie osiadł na żyrandolu, czy drzwiach :P Jak by im oglądalność skoczyła :D I każda z nas od samego dźwięku by orgazmu dostawała. Oczywiście jakby Łukasz się zaangażował w każdy możliwy dialog :D
OdpowiedzUsuńKarolina to chyba nie do końca rozumie czym może być zrażenie do siebie Kubiaka. Tu do akcji wkroczyć może Zbysio Misio i rozpędzi towarzycho (a takie powiedzonko moje dyrektora ze szkoły :P )
Patka, zadziwiasz mnie dziewczyno. Żeby tak sobie z Kubiakiem się obściskiwać na fotelu w obecności siostry bliźniaczki? Ja rozumiem jakbyście sami byli, ale że trójkącik? :D No ale później to już się dziewczyno wyrobiłaś, bo sam na sam z Michasiem w sali kinowej to jest coś :P
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Już na sam widok nowego rozdziału z mojego gardła wydobył się triumfalny rechot, a po jakiś 5 minutach, nie zważając na późną porę spadłam z łóżka i popłakałam się ze śmiechu.
OdpowiedzUsuńNie da się opisać tego, jak ja kocham to Wasze opowiadanie.
I nie wiem co mam napisać ;) Uwielbiam to opowiadanie i mogę je czytać bez końca. Patrycja umie manipulować Kubiakiem i jestem bardzo ciekawa co z tego wyniknie ;)
OdpowiedzUsuńhahahahahaha, Pati ma Kubiaka, a Karola marchewkę :D Caro, ale że TA Aśka?? O______o
OdpowiedzUsuńMarchewka od teraz nie jest juz zwykla marchewka. Jezu, mozg rozwalony :D
OdpowiedzUsuńKubiaczku...drut mi wyszedł ze stanika...wsadzisz?? ;D
OdpowiedzUsuńAch...ten Michał!
Świetny rozdział :) Pozdrawiam :)
Jak to czytałam to nie mogłam ze śmiechu... Nawet moja siostra z jej kolegą przyszli się pytać co mnie tak bawi, a ja co miałam odpowiedzieć? Drut ze stanika Patrycji? Marchewka Karoliny? Albo jej zużyte tampony pod poduszką? Niee... ;p
OdpowiedzUsuńJesteście dobre w tym co robicie, w każdym calu i róbcie to dalej, bo dziewuchy... potraficie człowiekowi poprawić humor, a niestety go dzisiaj nie mam, gdyż jak pomyślę o jutrzejszym dniu, że muszę wstać o 4 rano to mnie szlag jasny trafia. :/
Pozdrawiam ciepło!
Patricia
Dziewczyny, wy wiecie, że wymiatacie :D
OdpowiedzUsuńJak tak można Misia Kubisia mojego zwodzić uwodzić i siadać na kolankach? Nie pozwalam! Jak on wierzy Patrycji ;p Zbyszka jest gotów ukarać, a połowa opowiastek to bujda.
Marchewka hahahaha mistrzyni, oscar za rekwizyt :D A zboczeniec Winiarski tu opowiada, że nienormalna, a tu zaprasza do siebie. Faceci ;p
Żadnych lodów z Michałem! :D No, no, no :D
Pozdrawiam
Wiem, że się powtarzam, wiem, że nie jestem oryginalna, ale dziewczyny jesteście kapitalne! Ja nie wiem skąd Wy bierzecie te pomysły, ale tylko czapki z głów i bić przed Wami pokłony :D Jak zwykle mnie wciągnęłyście w tą swoją bliźniaczą insynuację ;) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńŻe what?! Lubisz tę kobietę? O Boże, co ona Ci zrobiła? xd
OdpowiedzUsuńJak zwykle mam bekę, że poezja xd
No ta akcja z Karoliną i Winiarem mnie rozwaliła :D Leje ze śmiechu ;d
A Patrycja i Kubi wygrywają cały odcinek xd Teraz biedny będzie Zbyszek, oj biedny ;p Ciekawe co mu Misiek zrobi xd
I jeszcze ta marchewka, zużyte tampony i drut ze stanika :D
Po prostu jesteście BOSKIE! :D
Pozdrawiam ;**
Obiecałam sobie, że tym razem napisze coś sensownego, ale... nie dam rady. Jak zwykle - cudnie.
OdpowiedzUsuńhttp://beach-forever.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszamy na nasz nowy projekt. Tym razem akcja toczy się wokół plażówki.
Pozdrawiamy, Pepe and Bun
KOCHAM WAS
OdpowiedzUsuńROZDZIAŁ GENIALNY
Przepraszam że nie skomentuje długo al e
gonie gonie i gonie
Nadrabiam zaległości
i taj wogóle to nowy u mnie na
CIĄGLE W GŁOWIE MAM TWOJE OCZY
POZDRAWIAM
WINIAROWA:)
Zostałaś nominowana do Liebster Awards u nas na blogu. Wszelkie informacje na http://beach-forever.blogspot.com/ .
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, Pepe and Bunn. ;)
PS. JESTEŚCIE GENIALNE !!